Co jakiś czas docierają do nas sensacyjne informacje o laboratoryjnych manipulacjach wokół... tworzenia życia. Pomijając już sklonowaną owieczkę Dolly, która wywołała chyba najwięcej szumu i niepokojów, a także wciąż kontrowersyjny temat genetycznie modyfikowanych roślin, niedawno dowiedzieliśmy się o Synthii – bakterii syntetycznie wykreowanej i pobudzonej do życia w warunkach laboratoryjnych. Co skłania naukowców do takich działań i co one dla nas, zwykłych zjadaczy chleba, naprawdę oznaczają? Najbardziej obawiamy się nieznanego, ale czy jest się czego bać?

 

Istnieje dyscyplina naukowa, będąca połączeniem inżynierii genetycznej i biologii molekularnej, zwana biologią syntetyczną. Naukowcy, którzy pracują w tej dziedzinie, zajmują się projektowaniem i kreowaniem sztucznych systemów biologicznych. Ale spokojnie: nie chodzi o sztucznych ludzi ani zwierzęta, ale – przynajmniej na razie – o mikroorganizmy, takie jak bakterie, które można „zaprzęgać” do pracy, na przykład w medycynie czy ochronie środowiska.

 

Od biotechnologii po biologię syntetyczną

Czy naukowcy „bawią się w Pana Boga”? O wiele wcześniej, zanim w laboratoriach zaczęto prace nad genami, biotechnologia służyła już ludzkości, by podać choćby przykład kukurydzy – rośliny uprawnej o wielkim dziś znaczeniu gospodarczym – wyhodowanej z pewnego gatunku dzikiej trawy. Ale to wszystko były proste zabiegi krzyżowania, o jakich uczą się dzieci w szkole podstawowej.

Rok 1952 stanowił przełom: poznaliśmy wtedy strukturę DNA, czyli związku chemicznego obecnego w chromosomach, w którym zakodowany jest komplet informacji genetycznej żywego organizmu. Ostatnie dekady minionego stulecia przyniosły wielkie odkrycia w tej dziedzinie – m.in. opracowanie genomu człowieka. Biotechnologia rozwijała się coraz dynamiczniej.

„Mieszanie” genów rozpoczęło się we wczesnych latach 70. XX wieku – coraz bardziej zaawansowana biotechnologia pozwoliła zmieniać DNA roślin przez dodawanie pojedynczych genów innych gatunków. W wyniku takich procedur powstają GMO – organizmy genetycznie modyfikowane, w zamyśle po to, by zwiększyć ich odporność na szkodniki i choroby lub pozyskać materiał do produkcji np. sztucznej insuliny. Temat ten jednak wciąż budzi wiele kontrowersji – pomysł na rośliny dorodniejsze, plenniejsze, odporniejsze jako idea zrodzona w naukowych mózgach wygląda wspaniale, ale w praktyce nie wiadomo, jakie na przykład może przynieść konsekwencje zdrowotne. Naukowcy mówią jedno, ekolodzy – co innego. Jednak biologia syntetyczna jest dyscypliną naukową o krok bardziej zaawansowaną niż biotechnologia.

 

Po co to?

Nowych, coraz odważniejszych eksperymentów w dziedzinie genetyki nie da się już cofnąć, tak jak nie da się odwrócić rozwoju wielu innych dziedzin nauki. Mogą one przynieść odpowiedzi na wiele pytań i problemów współczesnej medycyny, wspomóc produkcję nowych leków czy szczepionek, wreszcie mogą mieć ogromne znaczenie gospodarcze, jak choćby przy produkcji biopaliw. Naukowcy sądzą też, że prowadząc badania w tej dziedzinie, zbliżają się do rozwiązania problemów fundamentalnych, jak to, czym jest życie, a także do odpowiedzi na pytanie o początki życia na Ziemi lub rozważań, czy gdzieś we Wszechświecie może istnieć życie „skonstruowane” inaczej, oparte na innych zasadach.

Nas, zwykłych ludzi, bardziej niepokoi zanieczyszczenie środowiska, sposób, w jaki coraz bardziej obecna wokół nas chemia wpływa na nasze zdrowie, czy też katastrofy naturalne związane ze zmianami klimatycznymi wywołanymi przez działalność człowieka. Biotechnologia i biologia syntetyczna jako nauki mogą okazać się pomocne w rozwiązaniu tych problemów.

 

Zagrożenia

Jednak szybki rozwój tych nauk budzi poważne kwestie nie tylko etyczne, które wokół życia – a zwłaszcza jego tworzenia czy modyfikowania w warunkach laboratoryjnych – powstają, ale także podnosi pytania o związane z tym zagrożenia. Nie trzeba wielkiej fantazji, żeby wyobrazić sobie rozmaite przykłady wykorzystania nowych metod nie dla pożytku ludzkości, a wręcz przeciwnie – dla jej zagłady. Jeśli możliwe jest tworzenie mikroorganizmów, które będą „pracować” na rzecz człowieka, dlaczego nie tworzyć nowych chorobotwórczych drobnoustrojów jako złowrogiej broni biologicznej o nieznanych dotąd możliwościach? Takie dylematy towarzyszą naukowcom, pojawia się też wiele międzynarodowych inicjatyw, mających na celu wypracowanie metod kontroli nad laboratoriami genetycznymi i zakładami, które wykorzystują osiągnięcia biologii syntetycznej. Procedury związane z syntezą fragmentów DNA są wykonywane w laboratoriach coraz sprawniej i taniej, dlatego tak ważne jest powołanie organów złożonych z naukowców i ekspertów rządowych, aby możliwa była kontrola tych prac.

 

Czy dożyjemy?

Synthia, o której mówiliśmy na początku, sztucznie powołana do życia, powstała z genów Mycoplasma mycoides, wszczepionych do innej bakterii – zaczęły one kierować tą drugą tak, jakby była zupełnie nową, inną komórką, o cechach pierwszej bakterii. Cała ta procedura zajęła zespołowi naukowców 15 lat, bowiem napotykali po drodze wiele nieprzewidzianych problemów, które hamowały prace. Zatem wielkich powodów do niepokoju na razie nie ma, wydaje się mało prawdopodobne, abyśmy dożyli czasów, kiedy z laboratoriów wychynie na świat armia sztucznych ludzi, gotowych do pracy albo walki…

Ale, jak już wspomnieliśmy, od eksperymentów genetycznych już nie ma odwrotu. Idee, które nam mogą wydawać się czystą abstrakcją, zaprzątają najtęższe naukowe mózgi świata. Na razie rzecz dzieje się na poziomie najmniejszych, najprostszych organizmów – i tak pewnie zostanie jeszcze przez długie lata. Myśląc optymistycznie, nie powinniśmy się obawiać. Możemy mieć nadzieję na nowe, skuteczniejsze szczepionki albo na stworzenie systemów komputerowych, które pozwolą ominąć etap prób klinicznych w testowaniu nowych leków, na drobnoustroje pomocne w unieszkodliwianiu wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń chemicznych czy naprawiające uszkodzone geny. Ale żeby można było tworzyć takie organizmy, najpierw naukowcy muszą poznać i zrozumieć zasady rządzące tymi procesami.

 

Bożena Paciorek