Miejsce pochodzenia cholery to subkontynent indyjski, z głównym zbiornikiem bakterii, rzeką Ganges. Święta rzeka Indii, czczona jako bóstwo, jest też niestety jednym z największych ścieków świata. Stamtąd, w czasach podbojów kolonialnych i rozwoju dróg handlowych, cholera z łatwością trafiła na obszary Rosji, ogarniając następnie Europę i Amerykę.
Wiek XIX doświadczył aż siedmiu pandemii cholery. Choroba przenosi się drogą pokarmową, przez spożywaną wodę i żywność, zakażoną przecinkowcem cholery. Źródłem bakterii są chorzy lub nosiciele, wydalający zarazki w odchodach, przenoszący je na brudnych rękach, nic więc dziwnego, że w czasach, kiedy mycie rąk i w ogóle higiena była uważana za groźną fanaberię, cholera mogła przemieszczać się w piorunującym tempie. I nic też dziwnego, że w ikonografii tamtych czasów przedstawiana była jako śmierć z kosą, w czarnym, rozwianym płaszczu.

 

Jak przebiega?

Cholera przebiega ostro, szybko i bardzo zaraźliwie. Jedzenie lub picie skażone przecinkowcem powoduje błyskawiczny rozwój bakterii w przewodzie pokarmowym. Czas wylęgania choroby, czyli od zakażenia do pojawienia się pierwszych objawów, to czasem nawet mniej niż doba, nie więcej niż kilka dni. Przecinkowiec produkuje enterotoksyny, zakażając organizm od wewnątrz, przyspieszając ruchy robaczkowe jelit i hamując wchłanianie płynów i składników odżywczych. Nieustanna biegunka – nawet do kilkunastu litrów wodnistego stolca na dobę – i często też gwałtowne wymioty prowadzą do szybkiego odwodnienia. Pozbawiany elektrolitów i płynów organizm po prostu wysycha: skóra chorych wygląda jak pergamin, zaostrzają się im rysy twarzy, dokuczają bolesne skurcze mięśni. Pojawia się charakterystyczny „choleryczny” głos: szczekająco-piskliwy. Spada ciśnienie i temperatura. Bez interwencji lekarza chorego czeka szybki zgon, poprzedzony śpiączką.

Reklama

 

Czy cholerę można leczyć?

By wdrożyć odpowiednie leczenie, najpierw trzeba postawić właściwą diagnozę. W czasie epidemii na terenach objętych zarazą, nie stanowi to oczywiście problemu. Ale przecież dziś podróżujemy samolotami, nosi nas po całym świecie i może się zdarzyć, że egzotyczna – na szczęście – choroba zostanie przywieziona jako niemiła „pamiątka z podróży”. Od czasu do czasu, bardzo rzadko, może raz na kilkanaście lat, do polskich szpitali zakaźnych trafiają właśnie tacy chorzy. Te pojedyncze przypadki nie grożą oczywiście epidemią na masową skalę, niemniej dla lekarzy są wyzwaniem. Diagnozę stawia się w oparciu o testy mikrobiologiczne, a leczy się przede wszystkim objawowo, ze względu na to, by zapobiec głównemu zagrożeniu dla pacjenta, czyli odwodnieniu i utracie elektrolitów. Naturalnie, chorym podaje się także antybiotyki. Nie ma mowy o pozostaniu chorego w domu. Zakażonych kieruje się obowiązkowo do szpitala, gdzie leczeni są w izolatce. Osoby z otoczenia chorego poddaje są obserwacji lub izoluje w czasie pięciodniowej kwarantanny. Każdy przypadek cholery, a nawet podejrzenie zakażenia, obowiązkowo musi zostać zgłoszony do miejscowego inspektora sanitarnego. Cholera jest chorobą śmiertelną. Wśród chorych leczonych umiera od 1 do 20 proc., nieleczonych – ponad połowa.

 

Bać się czy nie?

Czasy XIX-wiecznych pandemii cholery szczęśliwie minęły i nie musimy się już w Europie obawiać kolejnych masowych fali zachorowań. Wprawdzie bakterie cholery są żywymi organizmami i jako takie również ewoluują, rozwijając większą odporność na antybiotyki, ale laboratoria zsekwencjonowały genom przecinkowca cholery i wydaje się, że nauka jest dziś pół kroku przed zarazą. Epidemie, które wybuchają w krajach Trzeciego Świata, powodowane są przede wszystkim brakiem higieny, kulawą infrastrukturą, zanieczyszczonymi ujęciami wody. Kiedy będziemy wybierać się w egzotyczną podróż, koniecznie musimy się zaszczepić. Warto jednak wiedzieć, że odporność po szczepieniu jest krótkotrwała – około pół roku – nie zapobiega też bezobjawowemu nosicielstwu. Choć skuteczność szczepionki przeciw cholerze podawana jest niekiedy w wątpliwość, nic nie ryzykujemy – a wręcz przeciwnie. A kiedy już znajdziemy się na wymarzonej wyprawie po Indiach, Ameryce Południowej czy Afryce, pamiętajmy, by nie pić nieprzegotowanej wody i nie jeść surowych, nieumytych owoców czy warzyw.

 

Honorata Mielga