Liczba zachorowań na cukrzycę systematycznie wzrasta, wyprzedzając w statystykach choroby zakaźne, włącznie z AIDS. Cukrzyca stanowi już problem społeczny, jest ceną cywilizacyjnego rozwoju.

Fala zachorowań nie omija też Polski. W ciągu ostatnich 8 lat znaleźliśmy się w czołówce pod względem częstotliwości występowania choroby. Najbardziej niepokoi fakt wykrywania cukrzycy u osób coraz młodszych: u młodzieży oraz dzieci. Światowe prognozy są alarmujące: w latach 2025–30 co trzecie dziecko może być chore na cukrzycę (typu I bądź II) lub znajdować się w okresie przedcukrzycowym. A to już epidemia!

 

Dr med. Małgorzata Myśliwiec, ordynator Oddziału Diabetologii Dziecięcej w Klinice Pediatrii, Onkologii, Hematologii i Endokrynologii Akademii Medycznej w Gdańsku w codziennej praktyce obserwuje ekspansję choroby.

– Na naszym oddziale – mówi – co trzeci dzień hospitalizujemy dziecko z nowo rozpoznaną cukrzycą. Województwo pomorskie obok dolnośląskiego przoduje, jeśli chodzi o zapadalność dzieci na tę chorobę, co wyraża się w liczbach. Choruje 25 osób spośród 100 tys. mieszkańców. Jeszcze 3–4 lata temu notowaliśmy 40–50 zachorowań rocznie, teraz ponad 100.

 

– Co takiego stało się w ostatniej dekadzie, że sytuacja dramatycznie się pogorszyła?

– Tak częste ujawnianie się cukrzycy u dorosłych i dzieci to przede wszystkim konsekwencja czynników zewnętrznych, środowiskowych. U osób z pewnymi predyspozycjami zachorowaniu sprzyja chemizacja otoczenia i żywności: produkty barwione, konserwowane, polepszane smakowo. Lepsze, bardziej dostatnie życie na pewno sprzyja rozwojowi choroby. Podobnie jak nagminny dziś brak ruchu.

Reklama

 

– Cukrzyca, jak wiadomo, występuje w dwóch odmianach. Z jakim typem choroby mamy najczęściej do czynienia u dzieci?

– Dominuje u nich cukrzyca typu I, a także inne, nowe typy, kiedyś niewykrywane, a teraz rozpoznawane dzięki rozwojowi badań genetycznych i immunologicznych. Mówi się nawet o 20 typach cukrzycy. Są one genetycznie uwarunkowane, wynikają z mutacji genów.

 

– Winowajcą są więc w tym przypadku geny, a nie czynniki zewnętrzne?

– W cukrzycy typu I czynniki środowiskowe ujawniają predyspozycję genetyczną. Dodatki do żywności, wirusy, nadmierna higiena z użyciem środków czystości – wdychanych lub połykanych – zmieniają komórkę beta trzustki w autoantygen. Komórka staje się czymś obcym i wyzwala powstawanie przeciwciał. Dochodzi do zniszczenia komórek beta trzustki.

Jedna z teorii zakłada, że rozwój cukrzycy typu I u dzieci może też mieć związek z nadmiarem szczepień. Na Zachodzie dziecko w ciągu trzech pierwszych miesięcy życia dostaje od 5 do 9 zastrzyków. Przy niedojrzałości jego układu immunologicznego pewne przeciwciała, tworzące się przeciw wirusom czy bakteriom, mogą krzyżowo reagować z komórkami beta trzustki.

 

– Szokująca jest skala występowania cukrzycy typu II u dzieci i młodzieży, ponieważ jeszcze do niedawna była to domena ludzi starszych, po 40. roku życia. Chorobę nabywało się z wiekiem.

– A teraz chorują coraz młodsi. Jeszcze kilka lat temu za najbardziej zagrożoną grupę uważaliśmy dzieci nastoletnie w okresie dojrzewania. Wiek jednak bardzo się obniżył. Coraz częściej dzieci bardzo otyłe, w tzw. okresie przedcukrzycowym, mają 3–5 lat. Niewiele im już brakuje do cukrzycy typu II. Nierzadko są to dzieci otyłych rodziców. Grube, tyjące niemal w oczach.

 

– Czy każdy grubasek i „pulpecik” jest potencjalnie zagrożony?

– Tak! I należałoby takie dzieci badać, zwłaszcza te z otyłością brzuszną, o charakterystycznej sylwetce, z grubymi brzuchami i koślawymi nogami, które z trudem dźwigają ciężar ciała. To nie tylko sprawa estetyki. W ich organizmach dochodzi do poważnych zaburzeń metabolicznych.

Jeśli w porę nie podejmie się leczenia, to problem narasta. Za kilka czy kilkanaście lat będą miały cukrzycę typu II. Gdy rozpoznajemy cukrzycę typu II, zmiany z zaburzeniami metabolicznymi są już liczne – nadciśnienie tętnicze, procesy miażdżycowe.

 

– Rodzice oraz dziadkowie dzieci zazwyczaj bagatelizują dziecięcą tuszę w przekonaniu, że z tego się wyrasta. A powinni zareagować.

– Nie szukają pomocy lekarza, bo dziecko czuje się dobrze i w większości przypadków nie dzieje się nic niepokojącego.

 

– Poza tym, że pociecha dużo je...

– Przejawia wręcz nieposkromioną chęć nieustannego jedzenia, ma apetyt na produkty z wysokim indeksem glikemicznym, szybko podnoszące poziom cukru – ziemniaki, makarony, kluski, soki, kolorowe napoje gazowane, słodycze. Niechętnie sięga po warzywa i owoce, z wyjątkiem bardzo słodkich. Jeśli trafia do lekarza, to często dzięki osobom trzecim, które odważą się w to wkroczyć.

 

– Dlaczego otyłość jest sprzymierzeńcem cukrzycy typu II?

– Bo organizm produkuje insulinę, ale tusza i rozrośnięta tkanka podskórna powoduje insulinooporność. Aby poziom cukru był w ustroju prawidłowy, musi wytworzyć kilka razy więcej insuliny niż organizm zdrowy.

Dziecko z nadwagą wydziela więc kilkakrotnie więcej insuliny, która pozwala zachować poziom cukru na prawidłowym poziomie. A to powoduje ogromne zaburzenia w gospodarce lipidowej. Wzrasta poziom cholesterolu, zwłaszcza złego LDL, spada korzystny HDL. Rośnie poziom trójglicerydów, kwasu moczowego, który jest toksyczny. Insulina wydzielająca się zbyt obficie wchłania wprawdzie poziom cukru, ale sama utrzymuje się w organizmie jeszcze przez kilka godzin. Może to doprowadzić do niedocukrzenia, hipoglikemii. Dlatego takie dziecko wkrótce po posiłku sięga zwykle po coś słodkiego, co dobrze się wchłania, ma wysoki indeks glikemiczny.

Hiperinsulinizm rodzi hipoglikemię. Wytwarza się błędne koło: dziecko tyje, podnosi się poziom cholesterolu i trójglicerydów, oporność na insulinę wzrasta. Dochodzi w konsekwencji do rozwoju cukrzycy i nieodwracalnych zmian w organizmie.

 

– Można temu zapobiec.

– Jeżeli wychwyci się ten proces wcześniej, gdy poziom cukru po posiłkach podwyższa się lekko, a hiperinsulinizm nie jest wysoki, te zmiany da się jeszcze odwrócić – ale tylko przez zdrowe, prawidłowe żywienie, którego nie należy mylić z restrykcyjną dietą.

 

– Rozwińmy wątek zdrowego żywienia.

– To regularne i urozmaicone posiłki, z obfitością wszelkiego rodzaju sałatek i warzyw zamiast makaronów, ziemniaków, klusek, z mniejszą zawartością tłuszczu, z rybami i drobiowym mięsem bez panierki. Zamiast słodkich gazowanych i barwionych napojów – woda mineralna i soki wyciskane z owoców, od czasu do czasu słodycze – zwyczajne cukierki, kawałek czekolady. Koniecznie – śniadanie zjadane rano przed pójściem do szkoły!

 

– I to wszystko?

– Kiedy zalecamy takie żywienie, to efekty widać szybko. Dzieci tracą nadwagę, stają się radosne i mniej drażliwe, lepiej się uczą i lepiej funkcjonują w gronie rówieśników. I chwalą sobie taki styl odżywiania!

 

– A rodzice? Czy mają opory?

– To najbliżsi kształtują nawyki żywieniowe dzieci. Powinni zrozumieć, że przekarmianie, choćby i w najlepszej wierze, nie tylko skraca im życie, ale też pogarsza jego komfort. Jeśli 16-latek ma dziś cukrzycę typu II, którą dawniej stwierdzano u 60-latka, to jego dorosłe życie będzie pełne ograniczeń. Ten młody człowiek w wieku lat 40 będzie już poważnie chory. W USA ogłoszono nawet, że dzieci współcześnie otyłe, z rozwijającą się cukrzycą typu II, mogą nie przeżyć własnych rodziców.

 

Rozmawiała Anna Jęsiak