Przez obie nerki przepływa w ciągu doby około 1500 l krwi, z której wskutek filtracji wytwarza się w kłębuszkach około 150 l tzw. pierwotnego moczu. Zwrotne wchłanianie w kanalikach nerkowych zatrzymuje 99 proc. składników moczu pierwotnego. W rezultacie dwie nerki – o masie ok. 10 dag każda – mimo ogromnej pracy 1–3 milionów filtrujących nefronów, wydalają na dobę zaledwie około 1,5 l moczu ostatecznego.

 

Jeśli nerki nie będą pracowały sprawnie, krew nie będzie dostatecznie oczyszczona, zachwiana zostanie równowaga kwasowo-zasadowa, gospodarka wodno-elektrolitowa będzie rozregulowana, zacznie szwankować produkcja hormonów wpływających na ciśnienie krwi (renina) i wytwarzanie krwinek czerwonych (erytropoetyna), utrudniony stanie się metabolizm ustrojowy witaminy D3.

Aż tyle, bardzo ważnych dla sprawnego funkcjonowania organizmu, mają „na głowie” dwie nerki. Czasami, wskutek różnych okoliczności, ten ogrom pracy musi przejąć tylko jedna. Zdarza się – chociaż rzadko – że człowiek rodzi się z jedną tylko nerką. Można z tym żyć, pod warunkiem jednak, że będzie to nerka zdrowa.

Gdyby w następstwie różnych chorób doszło do przewlekłej niewydolności nerek, zwłaszcza do trzeciego, schyłkowego etapu, następuje nieodwracalne, stopniowe upośledzenie ich czynności: u osób zdrowych filtracja kłębuszkowa nerek wynosi około 125 ml/min, a w końcowym okresie niewydolności około 1–2 ml/min. W podobnym stopniu dochodzi również do spadku transportu maksymalnego w cewkach nerkowych. Nasilenie zmian ogólnoustrojowych nie pozwala wówczas na dalsze życie bez leczenia nerkozastępczego (dializ). W grę wchodzi hemodializa, dializa otrzewnowa albo przeszczep.

Reklama

 

Cudza zamiast własnej

Za początek ery przeszczepów narządów u ludzi uznaje się rok 1954, kiedy to w Bostonie od jednego z braci bliźniaków pobrano nerkę i przeszczepiono ją drugiemu. W Polsce w 1965 r. miał miejsce pierwszy przeszczep nerki pobranej ze zwłok, a rok później nerki pobranej od dawcy żywego. Obecnie na świecie wykonuje się ok. 30 tysięcy, a w Polsce ok. 500 transplantacji rocznie.

Kandydatem do przeszczepu może być każdy chory z nieodwracalną niewydolnością nerek, u którego nie stwierdza się uogólnionych procesów nowotworowych, znacznie zaawansowanej miażdżycy, zwłaszcza tętnic mózgu i serca, nieodwracalnych uszkodzeń układu oddechowego i krążenia oraz zaburzeń psychicznych. Wynik zabiegu jest tym lepszy, im mniejsza jest różnica immunologiczna między dawcą i biorcą narządu. W każdym przypadku po transplantacji stosuje się leczenie immunosupresyjne, które zapobiega odrzuceniu przeszczepu.

W Polsce można pobierać nerki ze zwłok, jeśli osoba zmarła nie wyraziła za życia pisemnego sprzeciwu. Prawnie nie jest wymagana zgoda rodziny.

Wątpliwości moralne i etyczne co do obierania narządów ze zwłok w celu ich przeszczepienia rozwiał Kościół katolicki słowami dwóch papieży, Jana Pawła I i Jana Pawła II, którzy opowiedzieli się za dopuszczalnością takich praktyk. Ich zdaniem jest to wyraz najwyższej formy uczuć humanitarnych w stosunku do bliźniego.

Dla pacjentów ze schyłkową niewydolnością nerek przeszczep tego narządu to szansa na życie i na pełną rehabilitację. Kolejka oczekujących na taki zabieg jest jednak bardzo długa – życie osób, którym nerki odmówiły posłuszeństwa ratuje dializoterapia. W Polsce żyje ponad 10 tysięcy chorych, wymagających leczenia dializami.

 

Hemodializa

Hemodializę przeprowadza się w szpitalu, gdyż wymaga obecności fachowego personelu, specjalistycznego sprzętu oraz stacji uzdatniania wody. Zabieg pozwala za pośrednictwem specjalnych filtrów zwanych dializatorami oczyszczać krew pacjentów. Jest ona „płukana” w płynie, który składa się ze specjalnych koncentratów z uzdatnioną wodą.

Oczyszczenie krwi ze szkodliwych dla organizmu substancji odbywa się w sztucznej nerce, poza organizmem. Na przedramieniu pacjenta tworzy się przetokę tętniczo-żylną – czyli łączy się tętnicę i żyłę. Poprzez wkłucie się do przetoki przez dren tętniczy krew jest przetaczana do sztucznej nerki i tam oczyszczana. Pozbawiona toksyn wraca do pacjenta tą samą drogą. Przez 5–6 godzin (tyle trwa zabieg) przez dializator przepływa ok. 50 litrów krwi, ale jednorazowo poza ustrojem znajduje się ok. 2–2,5 l.

Założenie przetoki wymaga jednak dobrego stanu tętnic, więc pacjenci z miażdżycą nie mogą być zakwalifikowani do takiego zabiegu.

Podczas hemodializy odwadnianie i usuwanie toksyn odbywa się co 2–3 dni, więc narastające w czasie między zabiegami ilości wody i substancji toksycznych, zostają szybko, w ciągu kilku godzin, wydalone. Organizm jest więc poddawany ciągłemu szokowi metabolicznemu. Dlatego przy takim sposobie leczenia trudno utrzymać stałe wartości hemodynamiczne, co może być niebezpieczne przede wszystkim dla chorych z problemami krążenia.

Minusem tego sposobu oczyszczania krwi jest też niewygoda dla pacjenta, który musi zarezerwować sobie 2–3 razy w tygodniu kilkugodzinne wizyty w szpitalu.

W Polsce około 85 proc. chorych jest leczonych hemodializami. Pozostałe 15 proc. dializą otrzewnową.

 

Dializa otrzewnowa

Dializa otrzewnowa może być wykonywana w domu, przez odpowiednio przeszkolonego chorego lub jego rodzinę. W niektórych krajach, np. w Anglii, z takiej możliwości leczenia korzysta około 50 proc. chorych. W ich jamie brzusznej umieszcza się na stałe cewnik, przez który podaje się specjalny płyn dializacyjny. W procesie hemodializy dominuje zjawisko dyfuzji zachodzącej poprzez błonę dializacyjną pomiędzy krwią pacjenta z jednej strony a płynem dializacyjnym z drugiej. Cewnik pozwala na wielokrotne wprowadzanie „czystego” płynu i wyprowadzanie płynu z toksynami.

Do przeciwwskazań medycznych dializy otrzewnowej należą przewlekłe choroby jamy brzusznej, blizny i zrosty pooperacyjne, przewlekłe stany zapalne i przepukliny.

 

 Ciągła ambulatoryjna dializa otrzewnowa (CADO) – może być także stosowana w domu pacjenta, 3–5-razy w ciągu doby. Przy zastosowaniu tej metody wykorzystuje się dwa worki: pusty i wypełniony 2–3 litrami płynu dializacyjnego. Płyn przez cewnik dostaje się do otrzewnej, tam z krwi przechodzi do niego nadmiar wody oraz toksyny mocznicowe i taki dopiero odprowadzany jest do worka pustego.

 

Na przeszczep nerki w Polsce czeka wiele dzieci. U nich właśnie najczęściej stosowanym rodzajem dializy jest automatyczna dializa otrzewnowa (ADO). Polega ona na tym, że wieczorem pacjenta podłącza się do cyklera i w czasie snu urządzenie samo wymienia płyn (w dzień nie ma takiej konieczności). Obecnie w Polsce terapii tej poddane są wszystkie wymagające tego dzieci.

Na świecie, a także już i w Polsce coraz częściej stosuje się automatyczną dializę otrzewnową także u dorosłych chorych. Metodę tę wybierają pacjenci aktywni zawodowo i preferujący ruchliwy tryb życia. Cykler jednak – urządzenie wielkości dwóch magnetowidów – kosztuje kilka tys. dolarów; wysoka cena sprawia, że tylko nielicznych pacjentów stać na ich zakup.

Dializa otrzewnowa jest dobrym sposobem dla pacjentów chorych na cukrzycę, także tych z niewydolnością wieńcową i sercowo-naczyniową, skłonnością do niskiego ciśnienia, pacjentów z wirusowym zapaleniem wątroby (typu B i C), HIV oraz dla osób, u których nie można wytworzyć sprawnego dojścia naczyniowego dla hemodializ. Istotną grupę pacjentów stanowią również ci, u których została zachowana resztkowa czynność nerek.

Dzięki ciągłości terapii, stałemu oczyszczaniu krwi z substancji szkodliwych i odwadnianiu jej w regularnych odstępach czasu, dializa otrzewnowa pozwala na utrzymanie stałych wartości parametrów biochemicznych i kontrolowanie przebiegu choroby, a przecież w okresie oczekiwania na przeszczep dobra ogólna kondycja organizmu jest niezwykle ważna.

 

Cena życia

Dializoterapia, mimo rozwoju technologii, jest nadal zabiegiem nieprzyjemnym i powodującym uczucie dyskomfortu. Zaburzenia funkcji nerek powodują nie tylko dolegliwości natury fizycznej, ale także i psychicznej. Pacjenci cierpiąc, często są pesymistycznie nastawieni do życia, nie potrafią odnaleźć swojego miejsca, czują się niepotrzebni i upośledzeni. Mają słuszne poczucie, że tryb ich życia wyznaczają  wielogodzinne zabiegi.

Ten dyskomfort jest jednak ceną za życie. Bo, jak powiedział prof. Homer Smith: kości mogą ulec złamaniu, mięśnie zanikowi, gruczoły mogą próżnować, nawet mózg może zapaść w sen i  nie spowoduje to bezpośredniego zagrożenia życia. Jeśli jednak nerki zawiodą, to nie przeżyją ani kości, ani mięśnie, ani mózg.

 

Aleksandra Orłowska

 

*   *   *

 

Jak rozwijała się dializoterapia

  • W 1854 r. szkocki uczony – Thomas Graham – terminem „dializa” określił przenikanie różnych substancji przez błonę półprzepuszczalną. W swoich eksperymentach korzystał z błony zrobionej z pęcherza wołu.
  • Pierwszy aparat do dializy krwi powstał w Baltimore w 1913 r. Eksperymenty przeprowadzone wówczas na psach wykazały, że za jego pomocą można usunąć podane uprzednio zwierzętom salicylany. Jako środka zapobiegającego krzepnięciu krwi użyto w eksperymencie hirudyny uzyskiwanej ze zmiażdżonych głów pijawek.
  • Pierwszy zabieg hemodializy został wykonany przez Georga Haasa w 1924 r. W 1928 r. w dializie zastosował heparynę – środek zapobiegający krzepnięciu krwi. Metoda ograniczała się jednak tylko do oczyszczania krwi w przypadku zatruć.
  • Pierwszego zabiegu oczyszczania krwi chorego z mocznicy dokonał Holender W. Kolff w Kampen. Od 1950 r. współpracował z naukowcami amerykańskimi i z nimi kontynuował prace nad udoskonalaniem sztucznej nerki.
  • W latach 1958–1962 ośrodki akademickie w Poznaniu, Warszawie i Krakowie rozpoczęły hemodializy przy zastosowaniu „sztucznej nerki”.
  • Znaczny postęp techniczny i rozwój wiedzy oraz doświadczeń klinicznych w leczeniu dializami datuje się od 1970 r.