Ludzie wciąż tyją. O ile w 1997 roku z otyłością walczyło 51,5 proc. dorosłych Polaków, o tyle w 2002 roku już 53 proc. Przeciętna Polka waży 67,6 kg, przeciętny Polak 80,6 kg. Co drugi z nas ma nadwagę albo jest otyły. Oto wiedza płynąca z badań „NATPOL III PLUS” wykonanych w Klinice Nadciśnienia Tętniczego Akademii Medycznej w Gdańsku, pod kierunkiem prof. Bogdana Wyrzykowskiego.

 

Dlaczego tyjemy? Lekarze na pierwszym miejscu wymieniają dziś nieprawidłowe odżywianie. Istotną rolę odgrywa też totalny brak aktywności fizycznej oraz tzw. czynnik psychosomatyczny. Doktor Zofia Babińska, asystent Katedry i Zakładu Medycyny Rodzinnej Akademii Medycznej w Gdańsku, współpracująca z Kliniką Nadciśnienia, czynnie uczestnicząca w badaniach, o których wyżej, dodaje, że nasza psychika nie jest przygotowana do tak dużych stresów, jakie niesie ze sobą cywilizacja. Pogoń za pracą, walka o jej utrzymanie, związane z tym niepowodzenia trzeba sobie jakoś zrekompensować. Najprościej pocieszyć się słodkim batonikiem.

Ale to niestety jest ucieczką w chorobę.


 

Surowe jest dobre

Już przed 100 laty pewien szwajcarski lekarz twierdził, iż stan zdrowia zależy w znacznej mierze od sposobu żywienia, a złe nawyki żywieniowe są przyczyną wielu chorób. Ten lekarz nazywał się Maximilian Oskar Bircher-Benner i żył w latach 1867–1939. Był pionierem nauki o odżywianiu, a w jego sanatorium w Zurychu pacjenci już w XIX wieku otrzymywali dietę opartą na surowych warzywach i owocach. Zanim nastąpiło odkrycie roli witamin, enzymów i mikroelementów zrozumiał, jak wielka jest wartość świeżego, surowego i nie rafinowanego jedzenia. Stwierdził przy tym, że zabiegi kulinarne, przede wszystkim zaś gotowanie i smażenie, obniżają, a nawet niszczą wartość odżywczą pokarmów.

Dr med. Ewa Dąbrowska, internistka w gdańskiej AM, kilkanaście lat temu zupełnie przypadkowo trafiła na informacje o Bircher-Bennerze i jego diecie. Zajmowała się chorymi, którzy by móc się leczyć, musieli zrzucić wagę. Byli np. zbyt otłuszczeni, by mimo przebytych zawałów, poddać się zabiegowi wszczepienia by-passów. Zainteresowana sposobem żywienia Bircher-Bennera, zalecała swoim pacjentom dietę warzywno-owocową.

Na kurację dietetyczną m.in. trafił do niej ktoś prowadzący na Kaszubach pensjonat i razem... wymyślili wczasy zdrowotne.

Reklama

 

Dieta post

Jolanta Łuczkowska jest z wykształcenia filozofem. W okresie menopauzy, kiedy zaczęła brać hormony, po pierwsze bardzo przytyła, po drugie bardzo źle się czuła. Trafiła wówczas do dr Ewy Dąbrowskiej, była na jej wykładzie i dowiedziała się jakie są zasady diety warzywno-owocowej. Schudła około 15 kg.

Jej zaangażowanie w sprawy zdrowego żywienia sprawiło, że została zaproszona przez dr Dąbrowską do współpracy.

Ludzie na diecie warzywno-owocowej nie czują głodu – mówi. – Otrzymują bowiem bardzo dużo jedzenia. Dużo objętościowo, ale w sumie zaledwie ok. 500 kcal dziennie. Czyli pięć razy mniej niż człowiek potrzebuje do życia. I to zmusza organizm do czerpania z zapasów. Ponieważ dzięki niskoenergetycznej diecie warzywno-owocowej odbywa się odżywianie wewnętrzne, w czasie którego organizm korzysta z tego co się w komórkach poodkładało. Tak więc wyczyszcza się wątroba, komórki zaczynają się regenerować i rozpoczyna się proces „wyłapywania” chorych miejsc. Organizm „dobiera się” do tego, co było chore wiele lat temu, np. kolana stłuczonego przed 10 laty, albo zapalenia ucha sprzed lat 20. To jest nieprawdopodobne.

Ta dieta – albo ściślej – post czy wręcz głodówka – umożliwia organizmowi samodecydowanie o tym, co jest w danym momencie najważniejsze. To jest dieta na choroby cywilizacji – mówi pani Jolanta. – Na miażdżycę, otyłość, cukrzycę II typu, nadciśnienie, choroby skóry, alergie, zwłaszcza pokarmowe, astmę, choroby zwyrodnieniowe stawów. Ale nie jest to dieta dla chorych z nadczynnością tarczycy, gruźlicą, depresją, stanami po przeszczepach narządów, wyniszczeniu nowotworowym, okresie ciąży, karmienia. No i nie jest to dieta dla dzieci.

 

Wielkie oczyszczanie

Organizm oczywiście reaguje. Ludzie najczęściej skarżą się na ból głowy. Bywa, że jest silny, ale nie należy go zwalczać chemią. Można wypić herbatę z imbirem, który jest nie tylko przeciwbólowy, ale też bakteriobójczy i przeciwwymiotny. Bo i taka reakcja się zdarza i jest to zupełnie normalna dolegliwość, wynikająca z faktu, że organizm chce się oczyszczać. Bywa, że ludzie mają wysypkę, co oznacza, że toksyny wychodzą przez skórę. Są w każdej komórce.

Jak długo utrzymują się takie objawy? Wszystko zależy od tego, jak bardzo człowiek jest zatruty. A tym dłużej, im więcej łykał leków i źle się żywił.

Ludzie wciąż patrzą na siebie jak na zbiór osobnych części – głowa, ucho, gardło, serce, wątroba, noga, ręka, każdy organ leczy przecież inny specjalista. Tymczasem ta dieta pokazuje, że organizm jest jednością.

 

Surowy jadłospis

Musimy jeść. To niepodważalne. Ale jedzenie zmieniło się na przestrzeni ostatnich 20 lat. To już nie ten chleb, nie ta szynka. Jest tam tyle chemii i taki rozziew pomiędzy tym, co człowiek może strawić i przyswoić, a tym, co się produkuje, że organizm po pewnym czasie nie daje sobie rady z tymi „ulepszonymi” produktami. Właśnie dlatego trzeba zacząć od oczyszczenia. I jeść przede wszystkim warzywa i owoce zawierające śladowe ilości białka, tłuszczu i pięć razy mniej węglowodanów. A zatem: marchew, buraki, seler, rzodkiew, pietruszkę, wszelkie kapusty, kalafior, cebulę, czosnek, por, ogórki (przede wszystkim kiszone), sałatę, pomidory, paprykę, dynię, kabaczek, rzepę, brukiew, brokuły, a także jabłka, grejpfruty i cytryny.

Wbrew pozorom można z tego zestawu wykonać wiele smakowitych połączeń. Np. tarty kalafior z ogórkiem kiszonym i odrobiną czosnku plus sok z cytryny. Można też łączyć gotowane buraczki z kapustą kiszoną. Jednak bez oleju i majonezu. Potrawy przyprawiamy chrzanem, sokiem z cytryny, majerankiem, kminkiem, ziołami prowansalskimi, natką pietruszki i solą ziołową. Pić można wodę, byle nie gazowaną, herbaty owocowe i ziołowe oraz soki rozcieńczone wodą. Nie należy pić mleka, jeść chleba, mięsa, ziemniaków, zbóż, roślin strączkowych ani słodkich owoców. Nie wolno pić mocnej herbaty, kawy, alkoholu.

Kolejność spożywania? Dzień dobrze jest zacząć od soku warzywnego. Owoce powinno się jeść albo na pusty żołądek, albo przed posiłkami, ponieważ szybko fermentują i szybko są wchłaniane. Zjedzone na końcu posiłku zaburzają trawienie. Dobrze jest jeść warzywa surowe przed gotowanymi. I jeszcze jedno – nie należy popijać jedzenia – podczas i po posiłku.

 

Dieta pełnowartościowa

A co po kuracji? Żywienie pełnowartościowe zawiera cały przekrój produktów potrzebnych człowiekowi do życia. Warzywa i owoce, rośliny strączkowe, orzechy, pestki, które należy spożywać jeśli nie codziennie, to choć co drugi dzień. Ale też produkty odzwierzęce (jaja, ukwaszone mleko, sery, ryby, mięso drobiu) – tyle że w mniejszych ilościach.

Najważniejsze w tej nowej diecie są proporcje. Połowa tego, co zjadamy, powinna pochodzić z warzyw i owoców. Jeżeli zjadamy 3 kg dziennie (razem z płynami jest to mniej więcej tyle), to na 1,5 kg powinna się składać zupa, sok, ale i jabłko czy surówka, wszystko co jest niskoenergetyczne i ma dość dużo błonnika, a kolejne 1,5 kg powinno pochodzić z podzielonych proporcjonalnie porcji, jak: pełne ziarno – kasze, chleb z mąki pełnowartościowej, rośliny strączkowe oraz produkty pochodzące od zwierząt.

W praktyce wygląda to mniej więcej tak. Jeżeli mam na talerzu rybę, to obok niej powinno się znaleźć dwa razy tyle roślin, czyli warzyw – gotowanych, pieczonych, surowych. Ale trudno wymagać, żeby ktoś, kto jadł dużo mięsa, kaszy czy ziemniaków, dużo twarogów i mleka, nagle przerzucił się na same warzywa. Ważne, żeby w ogóle zaczął je jeść.

Choć na początku postu pacjenci buntują się, choć nie najlepiej to znoszą, po pewnym czasie widać w nich radość życia. Poprawiają się zmysły, wzrok, smak i węch, przychodzi spokój, chęć tworzenia, chce się żyć, coś robić.

Może zatem warto?

 

Ilona Miluszewska