Każdego roku, co najmniej kilkakrotnie, media donoszą o dotkliwym pogryzieniu kogoś przez rozjuszonego psa. Ofiarami takich pogryzień – i to jest najbardziej bulwersujące – są na ogół małe dzieci. Skala obrażeń jest często taka, że dziecko ledwo uchodzi z życiem, czasem spędza wiele tygodni w szpitalu, bywa też, że szpecące blizny będą mu towarzyszyć przez długie lata. Kto jest tu najbardziej winien – pies? Jego właściciel? Czy może… ofiara?

 

Artykuł 77 Kodeksu wykroczeń mówi: „Kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze grzywny do 250 złotych albo karze nagany”. Dla właścicieli psów w praktyce oznacza to, że powinni pilnować swoich zwierzaków, kiedy kręcą się one po przydomowym ogródku albo na podwórzu, oraz że na spacer nie wolno puszczać ich samopas, ale trzeba wyprowadzać je w kagańcu i na smyczy. A nawet więcej – jeśli pies jest duży i silny, nie powinno się powierzać codziennych spacerów małoletnim dzieciom, niezdolnym do opanowania i przytrzymania zwierzęcia w ryzach, kiedy dochodzi do sytuacji krytycznych, jak choćby konfrontacji z innym, zdenerwowanym psem.

Reklama

 

Rasy agresywne

W Ustawie o ochronie zwierząt mamy jasno sprecyzowany przepis, mówiący o tym, że bez specjalnego zezwolenia nie można hodować ani utrzymywać psów „ras uznanych za agresywne”. Ich wykaz precyzuje, o jakie zwierzęta chodzi. Na liście jest obecnie jedenaście ras: amerykański pitt bull terier, pies z Majorki (Perro de Presa Mallorquin), buldog amerykański, dog argentyński, pies kanaryjski (Perro de Presa Canario), tosa inu, rottweiler, akbash dog, anatolian karabash, pies moskiewski stróżujący i owczarek kaukaski. Jakie są kryteria decydujące o znalezieniu się danej rasy w tym wykazie? Niejako automatycznie wpisano na tę listę wszystkie psy duże i silne, choć niekoniecznie charakteryzujące się jakąś szczególną, wrodzoną skłonnością do agresji. Są jednak rasy wyhodowane specjalnie w tym kierunku, na przykład pitt bull terier. To dziedzictwo XIX-wiecznej Anglii, w której modne były walki psów. Wtedy to zaczęto krzyżować ze sobą różne rasy, aby zyskać cechy przydatne do walk: siłę, wytrzymałość i odporność na ból w połączeniu z zajadłością i zwinnością. Bez wątpienia są więc psy, które wymagają wzmożonej kontroli i odpowiedzialności, ale nikt rozsądny chyba nie zaprzeczy, że przejawy agresji u zwierzęcia są w ogromnej mierze skutkiem wychowania. Pies niekontrolowany, źle prowadzony, męczony lub bity przez właściciela – a nawet taki, który ma za mało ruchu i zwyczajnie się nudzi – może się zrobić agresywny.

 

Wina psa?

Dlaczego źle chowany pies reaguje agresją? Każdy przytomny człowiek, decydujący się na kupno i trzymanie w domu psa, powinien pamiętać, że nie jest to zabawka, tylko… drapieżnik. I zdawać sobie sprawę z konsekwencji. Mimo że od tysięcy lat pies towarzyszy człowiekowi, musimy wiedzieć, że jest udomowionym wilkiem i skłonności do pewnych zachowań nie pozbędzie się nigdy. Taki jest jego instynkt – i każdy pies, czy to ratlerek, dog, czy nawet poczciwy labrador, w sytuacjach zagrożenia po prostu się broni, na miarę swoich możliwości i siły szczęk. Pies dobrze wychowany nie musi być nieobliczalny, ale tak czy inaczej, obowiązkiem właściciela jest mieć go pod stałą kontrolą i nie dopuszczać do sytuacji, w której górę wezmą pradawne, wilcze geny. Powinna tu obowiązywać żelazna reguła: im większy i silniejszy pies, tym poważniej należy podejść do jego tresury i dobrego wychowania oraz zadbać o to, żeby czuł silną rękę swojego właściciela. Rodzinę, do której przynależy, pies traktuje jak… swoje stado. A w stadzie obowiązuje pewna ścisła reguła: rządzi tylko jeden, dominujący osobnik alfa. I uwaga: nie musi to być człowiek. Pies, jeśli wyczuje sprzyjające okoliczności, będzie próbował sobie wszystkich podporządkować! Tylko od nas samych zależy, czy to mu się uda.

 

Wina właściciela?

Odpowiedzialność za czworonoga ponosi jego właściciel – zarówno za jego wychowanie, jak i za skutki tegoż. Powszechnie stosowane za granicą ubezpieczenia psów nie są niestety w Polsce popularne, ba, wywołują raczej rozbawienie czy pełen politowania uśmieszek. A może – oczywiście oprócz tego, że o psa się dba i pilnuje jego reakcji – warto pomyśleć o takim ubezpieczeniu? Za psa, czyli również za skutki jego zachowań, możemy ponosić odpowiedzialność karną, administracyjną i tak zwaną odpowiedzialność winy. Powiedzmy to sobie jasno: za wszystko, co zrobi pies, odpowiedzialny i winny jest jego właściciel. Genetyczne dziedzictwo agresji jest przyczyną wypadków z udziałem psów tylko w 20 proc. Za pozostałe 80 proc. odpowiada człowiek, który zwierzę wychował. Bicie i straszenie psa, głodzenie go, odbieranie mu zabawek albo jedzenia, szarpanie za smycz czy kolczatkę – to tylko niektóre przykłady zachowań, jakich się nie powinniśmy dopuszczać, jeśli chcemy go prawidłowo wychować.

 

Wina ofiary?

Jest także w Kodeksie wykroczeń artykuł 78: „Kto przez drażnienie lub płoszenie doprowadza zwierzę do tego, że staje się niebezpieczne, podlega karze grzywny do 1000 złotych albo karze nagany”. Czy to znaczy, że pogryzione dziecko samo sobie było winne? Nie, w ten sposób rozumować nie można. Prawdą jest, że znaczna liczba ofiar psów pogryziona została przez zwierzę „z sąsiedztwa” – należące do znajomych, sąsiadów czy członków rodziny. Często jest tak, że pies wścieka się na zbyt nachalne pieszczoty, próby ujeżdżania, szarpanie za uszy lub ogon, a także przestraszy się, zostanie nadepnięty – i dlatego atakuje. I najczęściej ma to miejsce wtedy, gdy dziecko zostawi się w towarzystwie psa bez nadzoru dorosłych. Mowa tu o dzieciach poniżej 5. roku życia, bo takie właśnie najczęściej padają ofiarą pogryzień – są małe i niezbyt silne, więc nawet średni pies może je łatwo przewrócić na ziemię i pokąsać, a poza tym ich twarze znajdują się dokładnie na wysokości psiego pyska.

Ale to wszystko dzieje się wtedy, kiedy w pobliżu nie ma właściciela, człowieka odpowiedzialnego. Nie dopuszczajmy do takich sytuacji i reagujmy, kiedy widzimy psa bez opieki lub pod nieodpowiednim nadzorem. To leży we wspólnym, dobrze pojętym interesie nas wszystkich.

Honorata Mielga