Dziecko wywraca życie do góry nogami?

Tak, bo nagle przestajesz być sama i już na zawsze jesteś odpowiedzialna za to maleństwo. Próbowałam to sobie uświadomić przed porodem, ale nie potrafiłam. Martwiłam się – jak się okazało, niepotrzebnie. Bo kiedy urodziłam Hanię, to wszystko stało się oczywiste. Niczego już nie musiałam sobie uświadamiać.

 

Oczywiste też było to, że tak szybko kobieta wraca do formy?

O nie, to wcale nie jest takie oczywiste. Gdyby nie ćwiczenia i samodyscyplina, prawdopodobnie nie wyglądałabym tak, jak teraz wyglądam. Wciąż staram się jeszcze zwalczyć pewne niedoskonałości figury po ciąży. Ćwiczenia to podstawa. Na szczęście w sklepach jest specjalna bielizna dla kobiet, które muszą co nieco zamaskować i ukryć.

 

Wysypia się Pani?

Tak, bo szczęśliwie Hania przesypia noce. Ja zawsze przywiązywałam wagę do tego, by się wysypiać. Ta regeneracja jest niezbędna, aby dobrze się czuć i świeżo wyglądać. Dbałam o to i nadal zamierzam dbać, a z czasem będę wpajać to córeczce. Tylko proszę nie myśleć, że Hania to taki anioł. W dzień nie lubi spać. Jest ciekawa świata i lubi być noszona na rękach. To wymagające dziecko.

Reklama

 

Tęskni Pani za pracą?

Pewnie, jednak życie w biegu, ta adrenalina uzależnia... Przywykłam do tego i teraz nie zawsze potrafię się zorganizować. Jednak praca bardzo porządkuje życie. Już kilka razy byłam właśnie w pracy, czułam tę adrenalinę i utwierdziłam się w przekonaniu, że wkrótce muszę wrócić. To będzie dobre dla mnie, ale i dla Hani, bo przecież wiadomo, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Oszalałam na punkcie mojej córeczki, ale nie chcę zapominać o sobie.

 

A nie boi się Pani, że przeoczy jakiś ważny moment, pierwsze słowo czy kroczek Hani?

Oczywiście jest obawa, że coś mnie ominie, ale postaram się tak układać sobie grafik, aby jak najwięcej przebywać z Hanią, a jednocześnie mieć czas na pracę, na realizowanie siebie. Mam nadzieję, że uda się nam wspólnie przeżywać wszelkie radości.

 

Nie ma mowy o zaszywaniu się w domu?

Nie, ja muszę łączyć życie rodzinne z pracą. Wtedy czuję się szczęśliwa. Staram się w tym wszystkim zachować pewną równowagę. To ważne dla zdrowia psychicznego. Oczywiście, sen z powiek spędza mi fakt, że z Hanią będzie zostawać niania... Chociaż jeszcze nic nie jest postanowione. Zobaczymy, czy będziemy szukać opiekunki, czy może babcia się nią zajmie. Czas pokaże.

 

Lubi Pani wyzwania?

Uwielbiam, bo stanie w miejscu nie jest dla mnie. Lubię iść do przodu, rozwijać się, tylko teraz podchodzę do tego z większą rozwagą. Najważniejszym wyzwaniem jest obecnie macierzyństwo.

 

Przełamuje Pani swoje lęki?

Staram się, ale teraz, kiedy zostałam mamą, jestem mniejszą ryzykantką. Wcześniej lubiłam zaszaleć. Obiecywałam sobie, że się przełamię i zacznę nurkować, bo fascynuje mnie podwodny świat. Nie zrobiłam tego. I nie sądzę, abym do tego pomysłu wracała, już nie chcę ryzykować. Spróbowałam jazdy samochodem rajdowym Lamborgini Diablo, skoków ze spadochronem i kitesurfingu. Na razie wystarczy.

 

A jazda na nartach?

Uwielbiam! Kiedyś do tego powrócę, ale jeszcze nie w tym sezonie. Mam nadzieję, że będziemy uczyć Hanię jazdy na nartach.

 

Nadal żyje Pani aktywnie?

Czekam na ten moment, kiedy będę mogła zabrać Hanię na spacer po lesie – już bez wózeczka, bo sama będzie chodzić – a potem na basen i na rower. Dorosłym pewnych rzeczy nie wypada robić, a dzięki dziecku można na chwilę wrócić do tych dziecięcych lat.

 

I budować zamki na piasku?

Właśnie tak! Dziecko staje się słodkim pretekstem do tego powrotu. Ja nie mogę się już doczekać. Czuję, że to będzie piękny czas…

 

Jest Pani postrzegana jako silna kobieta, nawet czasami chłopczyca.

To prawda, ale właśnie postanowiłam zmodyfikować ten wizerunek i zapuszczam włosy. Dużo się we mnie zmieniło, kiedy zostałam mamą. Już inaczej niż dotychczas myślę o ryzyku i szaleństwie. Teraz to Hania jest tą cudowną istotą, która kieruje moim życiem, światem i mną.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała Beata Cichecka

 

Poradnik Zdrowego Człowieka

ZOBACZ WIĘCEJ WYWIADÓW