Nie psuj oczu! Wszyscy chyba pamiętamy z dzieciństwa ten ostrzegawczy okrzyk, wydawany zwykle przez któreś z rodziców. Często bywał denerwujący, bo „psucie oczu” towarzyszyło przecież czynnościom pełnym skupienia, pasjonującej lekturze, odrabianiu lekcji – zwykle wykonywanym w niewystarczającym świetle. Dziś pewnie odruchowo powtarzamy go w podobnych okolicznościach swoim dzieciom albo wnukom, a one reagują tak samo jak my wtedy, wzruszeniem ramion... Ale my, coraz starsi, bogatsi jesteśmy już o smutne doświadczenie, ba, o okulary na własnym nosie.

 

Choć młodemu czytelnikowi czy użytkownikowi komputera myśl ta w głowie sama nie zaświta, o oczy dbać powinniśmy od dziecka. Nie służą naszemu wzrokowi długie godziny lektury, a także – dziś już coraz częstsze – przesiadywanie przed monitorem komputera czy gapienie się w telewizor. Ale to nie jest jeszcze cała lista zagrożeń, jakie czyhają na nasze oczy.

 

 

„Oko też człowiek”

Powtarzajmy to sobie jak najczęściej, żeby zapamiętać, że oczom należy się z naszej strony odpowiednia porcja troski i uwagi. Wzrok osłabiają wspomniane wyżej: oglądanie telewizji, długie godziny spędzone na pracy czy zabawie przy komputerze, ślęczenie nad książkami. Oczy nie lubią niewywietrzonych pomieszczeń, kurzu, pyłu ani klimatyzacji. Drażni je ostry blask słońca, męczy stres i słabo urozmaicona dieta: czyli dokładnie to samo, co szkodzi całemu naszemu organizmowi, któremu bez sprawnego zmysłu wzroku o ileż trudniej żyć. Rzecz jasna, oczy starzeją się tak samo jak i całe ciało. Z wiekiem pogłębiać się mogą wady wzroku, dochodzi do zwyrodnienia plamki żółtej powodującego znaczne zaburzenia widzenia, dotknąć nas może zaćma albo jaskra. Lekceważenie higieny wzroku może prowadzić do przykrego uczucia wysuszenia gałki ocznej, wreszcie do stanów zapalnych wywołanych przez wolne rodniki. Na wiele tych przykrych dolegliwości nie mamy wpływu, ale póki czas, chrońmy oczy – jest w naszej mocy pamiętać o kilku podstawowych zasadach, które mogą pomóc nam zachować dobry wzrok choć trochę dłużej.

 

Czytasz, oglądasz, pracujesz, grasz?

Zadbaj o dobre światło! Jasny ekran w pogrążonym w ciemności pokoju tworzy kontrast, którego oczy nie lubią. Zmusza je bowiem do szybkiej akomodacji, która czasem nawet może być bolesna – instynktownie mrużymy oczy, kiedy nagle oślepia nas jasność. Podobnie odczuwają to oczy, patrzące na rozświetlony ekran. Dobrze więc zainstalować za monitorem czy telewizorem lampę, rozpraszającą ciemność w pomieszczeniu. Przy czytaniu musimy zadbać o to, żeby światło skierowane było na stronice książki, a nie świeciło nam w oczy. Kiedy piszemy, oświetlenie powinno dochodzić z lewej strony, jeśli jesteśmy praworęczni, i na odwrót przy leworęczności. Należy też zachować odpowiednią odległość, nie wolno siedzieć „z nosem w podręczniku” ani zbyt blisko monitora. Odpowiedni dystans przy pracy to mniej więcej pół metra. Warto też co kilkanaście minut przerwać pracę i popatrzeć poza książkę czy monitor, najlepiej na zieleń za oknem, a jeśli pora roku nie sprzyja, spojrzeć po prostu w dal czy rozejrzeć się wokół, gimnastykując tym sposobem mięśnie gałki ocznej. Nie powinniśmy też doprowadzać do przesuszenia oczu – pamiętajmy o tym, że przy komputerze czy telewizorze rzadziej mrugamy. Warto na wszelki wypadek zaopatrzyć się w sól fizjologiczną albo dobre krople do oczu, pomagają też okłady z wystudzonej herbaty, rumianku czy ziela świetlika.

Reklama

 

Spacerujesz, uprawiasz sport?

Przydadzą ci się okulary ochronne. Na spacery w pełnym słońcu, także zimą, kiedy promienie słoneczne odbijają się od śniegu, warto zakładać okulary słoneczne, ale nie z byle jakiego ulicznego straganu. Te mogą jeszcze pogorszyć sytuację, bo przyciemnione szkła powodują rozszerzenie źrenic. Jeśli okulary nie są wyposażone w filtr promieni ultrafioletowych, wpuścimy ich do wnętrza oka więcej niż gdybyśmy wyszli na spacer bez szkieł. Trzeba więc upewnić się, że producent wyposażył okulary w odpowiednie filtry. Takie szkła są oczywiście droższe, ale czy na własnym zdrowiu na pewno warto oszczędzać za wszelką cenę? Wybierając się na basen, także zaopatrzmy się w okularki do pływania. Te nie muszą mieć na szczęście żadnych filtrów i wyłącznie od naszej próżności zależy, czy zechcemy kupić drogi markowy produkt. Okularkom na basen jako jedyne kryterium przydatności wystarczy szczelna guma wokół oczodołów – nie dopuści do oczu chlorowanej wody, która jest dla nich silnie drażniąca. Gogle dla narciarzy także nie są fanaberią: nie dość że ochronią nas przed promieniami UV, odbitymi od śniegu, to jeszcze zabezpieczą przed urazami mechanicznymi, jakie mogą na nas czekać, kiedy zmarznięta grudka lodu pryśnie nam prosto w oko.

 

Jesz na zdrowie?

Oczy lubią antyoksydanty, czyli substancje przeciwutleniające, które pomagają organizmowi unieszkodliwiać zły wpływ wolnych rodników. Wśród owych substancji zaś najbardziej pożyteczne dla naszego wzroku są karotenoidy: witamina A, luteina i zeaksantyna. Tak się jednak niefortunnie składa, że nasze ciało samo nie produkuje tych związków, musimy więc dostarczać ich sobie z zewnątrz, najlepiej w naturalnym pożywieniu. Gdzie szukać karotenoidów, komponując tygodniowe menu dla rodziny? Najlepiej w zielonych warzywach: w szpinaku, brokułach, włoskiej kapuście, zielonym groszku (najlepiej świeżym, a poza sezonem – z mrożonki), w kiełkach i selerze naciowym, poza tym w pomarańczowej marchwi i morelach. Warzywa i owoce te są kopalnią dobroczynnych składników, a jeść je należy po niezbyt długim gotowaniu lub na surowo, z kroplą oliwy z oliwek – witamina A na przykład rozpuszcza się właśnie w tłuszczu, dlatego też oliwa jest doskonałym towarzyszem tych produktów, ułatwiając nam wchłanianie cennych komponentów. Warto też rozglądać się na straganach za innymi kolorowymi warzywami i owocami: czerwonymi i fioletowymi. Te znów zawierają antocyjany, barwniki, które prócz nadawania owocom intensywnego koloru znakomicie chronią naczynia włosowate w gałce ocznej. Szukajmy więc żurawin, ciemnych winogron, jagód, jeżyn, bakłażanów i czerwonej kapusty. Brzmi to bardzo barwnie i atrakcyjnie, ale życie w coraz bardziej oszalałym tempie nie daje nam wiele czasu na kuchenne zabawy z warzywami, najbardziej chyba wymagającymi i czasochłonnymi w kulinarnej obróbce. Warto więc zadbać o sensowną suplementację: na rynku są przecież dobre produkty, dostarczające nam tych wszystkich brakujących elementów.

 

Marianna Królikowska