Obserwując panią można odnieść wrażenie, że jest osobą, która dobrze wie czego chce...

Zdecydowanie tak. To prawdziwa ja i nie jest to wrażenie, ja po prostu taka właśnie jestem. Zawsze dobrze wiedziałam czego chcę, nie wahałam się nigdy zbyt długo. Zazwyczaj miałam dosyć jasno sprecyzowany cel.

 

Jednym z nich jest prawo. Ale w planach najpierw była medycyna.

Tata jest biologiem, mama położną, a dziadek był lekarzem. Pomyślałam, że mogę kontynuować rodzinną tradycję. Poszłam na kursy przygotowawcze i w tym samym czasie dostałam się do serialu Na Wspólnej. Wiedziałam, że nie można mieć wszystkiego. Postanowiłam spróbować swych sił z serialu, ale jednocześnie wiedziałam, że tego nie da się połączyć z medycyną. No i padło na prawo.

 

Ludzie znają panią ze szklanego ekranu jako ciepłą Martę Hoffer. Czy jako prawnik budzi pani zaufanie?

Przyznam, że bardzo się bałam, zastanawiałam się, jak to będzie? Czy uda mi się przekonać do siebie ludzi? Tymczasem okazało się, że wzbudzam zaufanie, a to przecież dla prawnika absolutna podstawa.

Reklama

 

Myśli pani o tym aby zrezygnować z show-biznesu?

Interesuję się wieloma rzeczami. Poszłam na prawo, bo nie wymyślono jeszcze dla mnie kierunku. Lubię, kiedy poprzeczka ustawiona jest wysoko. Dlatego wybierając studia, brałam pod uwagę prawo lub medycynę. A czy ja tak żywo uczestniczę w show – biznesie? Gram w serialu, biorę udział w akcjach charytatywnych, ale nie chadzam na imprezy. Oczywiście, czasami się pojawiam, ale to tylko wtedy jeśli nie wypada mi odmówić. Dlatego nie bardzo mam z czego rezygnować. A gra w serialu sprawia mi wielką przyjemność. Po prostu to lubię!

 

Tym bardziej, że z kamerą jest pani obyta od dziecka.

To prawda. Już jako ośmiolatka byłam członkinią zespołu dziecięcego Fasolki. Potem przez wiele lat prowadziłam Teleranek, a następnie programy interaktywne na antenie stacji ITV. Grałam w teledyskach, reklamach, a także cały czas pracuję w dubbingu. Ta praca daje mi komfort psychiczny. Aktorstwo pozwala mi na swobodne życie i zarabianie na siebie, a także robienie czegoś, co daje mi wiele radości.

 

Jaką radę dałaby pani młodym, początkującym aktorom amatorom?

Znając realia aktorskiej pracy, powiem brutalnie: najlepiej mieć plan B, nie rezygnując przy tym ze swoich marzeń. I z całą pewnością warto próbować swych sił i spełniać marzenia.

 

Jak pani odpoczywa?

Aktywnie. Nie potrafię leżeć do góry brzuchem i nic nie robić. Nawet na wakacjach wstaję wcześnie rano i zaczynam działać. Biegam, jeżdżę na rowerze, spaceruję... Nie umiem bezczynnie siedzieć.

 

A co z życiem prywatnym. Ma pani na nie czas?

Oczywiście, to wszystko kwestia organizacji.

 

Kiedy była pani nastolatką, rozwiedli się rodzice... To był bardzo trudny moment. Ciąży to na pani?

Tak, to był ciężki czas, ale dzięki mądrości moich rodziców poradziłam sobie z tym. Dzisiaj z obojgiem mam znakomite relacje. Tata, choć odszedł, pozostał dla mnie wielkim autorytetem. Ale właśnie być może rozwód rodziców sprawił, że gdzieś w mojej głowie jest lęk przed małżeństwem. Nieuzasadniony strach... Myślę jednak, że nad tym krokiem każdy poważnie się zastanawia, trochę się boi i nie podejmuje takiej decyzji pochopnie.

 

A dziecko?

To jest zupełnie inna więź. Bez względu na wszystko dziecko będzie częścią mnie. Dlatego dla mnie najważniejszą życiową rolą jest rola nie żony, a matki.

 

Z mamą jesteście przyjaciółkami?

Tak, choć z mamą nie na każdy temat mogę całkowicie swobodnie rozmawiać. Jednak różnica pokoleń robi swoje. Mama jest osobą na którą zawsze, w każdej sytuacji mogę liczyć i to jest najważniejsze.

 

Jakie jest pani hobby?

Od kilku lat biorę udział w maratonach rowerowych. Jazda na rowerze to moja wielka pasja. Uwielbiam też podróże i nie zapominam o muzyce, która towarzyszy mi każdego dnia.

 

Jest coś, czego się pani najbardziej obawia?

Boję się takich rzeczy, jakich boi się każdy normalny człowiek: chorób, nieszczęść, nieszczęśliwych przypadków i wypadków. Z całą resztą mogę sobie poradzić.

 

Ma pani jakąś wymarzoną rolę, na którą czeka?

Tak, główną! A jeśli ktoś odpowiada inaczej, to znaczy, że kłamie. Marzy mi się, rzeczywiście, duże wyzwanie. I, oczywiście, fajny scenariusz. To też nie jest tak, że jeżeli ktoś mi zaproponuje główną rolę w filmie, to zrobię dla niej wszystko. Najważniejszy jest scenariusz, a później dopiero można rozmawiać o o postaci, którą miałabym zagrać.

 

Życzę więc ciekawej głównej roli w znakomitym filmie!

 

Rozmawiała Beata Cichecka

 

ZOBACZ WIĘCEJ WYWIADÓW