Jest mały i lekki. Waży od 12 do 100 gramów. Wyposażony w baterie nawet o kilkunastoletniej żywotności, chroni przed groźnymi dla życia incydentami – nagłą utratą przytomności, zatrzymaniem akcji serca. Regulując rytm serca, poprawia komfort życia, a nawet je ratuje.

 

O stymulatorach serca, zwanych też rozrusznikami, rozmawiamy z kardiologiem Anną Frankiewicz.

 

– Nasz organizm ma naturalne mechanizmy regulujące rytm serca. Czasem jednak owe mechanizmy zawodzą.

– Zdarza się tak, że zawodzą mechanizmy powstawania impulsów lub ich przewodzenia. Wtedy spotykamy się z objawami dysfunkcji – albo na poziomie automatyzmu, czyli wytwarzania bodźców, albo przy ich przewodzeniu z ośrodków wyższych do niższych. U pacjentów może to wywoływać różne objawy kliniczne. Kardiologów, najbardziej niepokoją zasłabnięcia i przypadki utraty przytomności, przy czym za szczególnie niebezpieczną uznaje się pełną utratę przytomności pacjenta, który wcześniej niczego nietypowego nie odczuwał.

Traci zwykle przytomność nagle, choć na krótko. Niekiedy sam ją odzyskuje, a czasem potrzebuje pomocy, włącznie z reanimacją. Bywa że utracie przytomności towarzyszy oddanie moczu lub stolca.

Zdarza się, że nie następuje pełna utrata przytomności z MAS (zespół Morgagniego–Adamsa–Stokesa), a jedynie omdlenie lub zawroty głowy. Czasami dysfunkcja ujawnia się obniżeniem zdolności intelektualnych, zaburzeniami koncentracji czy też upośledzeniem tolerancji wysiłkowej.

– Czy taka sytuacja staje się udziałem osób, które uchodzą za zdrowe, nie mają problemów kardiologicznych i nie są pod opieką lekarza?

– Pacjenci leczeni w poradniach kardiologicznych, są zawsze pytani o incydenty zasłabnięć, które są szczegółowo diagnozowane. Niestety, istnieje grupa chorych – zwłaszcza tych wcześniej nieleczonych z powodu chorób układu sercowo-naczyniowego, które ze względu na nietypowe objawy są diagnozowane w kierunku innych schorzeń, np. neurologicznych, takich jak padaczka. Dopiero wnikliwa diagnostyka pozwala postawić właściwe rozpoznanie.

– Z jakich powodów dochodzi do zaburzeń rytmu?

– Praca węzła zatokowego, który jest organicznym stymulatorem, może zostać zakłócona wskutek zmian miażdżycowych (np. niedokrwienia w przebiegu choroby wieńcowej) po zapaleniu mięśnia sercowego, o przebyciu którego czasami chory nawet nie wiedział, lub też z powodu wady serca. Bywa też, że niewielkie zaburzenia w przewodzeniu nasilają się u chorych pod wpływem przyjmowanych leków. Czasami gdy nie są odpowiednio dobrane, wchodzą ze sobą w interakcje, a pacjent doświadcza jatrogennych skutków farmakoterapii. U niektórych chorych nie udaje się ustalić przyczyny patologii wymagającej implantacji stymulatora.

– Rozpoznanie arytmii jest jednym z elementów takiej diagnozy?

Arytmia to pojęcie ogólne, obejmujące różnego rodzaju zaburzenia rytmu i przewodzenia, zarówno te które ujawniają się przy powstawaniu nieprawidłowych bodźców, jak i przy ich przewodzeniu.

– Urządzeniem, które ma za zadanie wyrównać rytm serca, nie dopuszczając do jego nagłej niewydolności, jest stymulator albo inaczej rozrusznik. Własna bateria pozwala mu wytwarzać regularne elektryczne impulsy.

– Stymulatory wprowadzono w minionym stuleciu. Najpierw zastosowano je w Szwecji. W Polsce po raz pierwszy wszczepiono rozrusznik w 1962 roku. Wówczas implantowano je tylko wtedy, gdy zaburzone było przewodzenie, czyli praca serca była zbyt wolna, dochodziło do bradykardii lub bradyarytmii.

W tej chwili lista wskazań do implantacji stymulatorów jest znacznie dłuższa, bo też spełniają one różne funkcje – przyjmują rolę defibrylatora, poprawiają funkcję lewej komory. Dawne elektrody wszczepiano do prawej komory. Przyspieszały one akcję serca, chroniły przed zatrzymaniem krążenia. Współczesne, najczęściej stosowane stymulatory to te, w których elektrodę wprowadza się do komory lub do przedsionka albo też do obu jam. Są to tzw. stymulatory komorowe, przedsionkowe lub stymulatory dwujamowe.

– Kiedy zatem kwalifikujecie pacjenta do zabiegu wszczepienia stymulatora?

– Obecnie implantowane są elektrody do czasowej i stałej stymulacji.W sytuacjach, kiedy zaburzenia przewodnictwa czy bodźcotwórczości są przemijające, np. w ostrych zespołach wieńcowych, jak np. zawał serca, w ostrym procesie zapalnym mięśnia sercowego czy np. pod wpływem przyjętych przez chorego leków, wprowadza się czasową elektrodę, którą usuwa się po kilku dniach po ustąpieniu objawów. Do implantacji rozrusznika na stałe kwalifikuje się chorych ze wszelkiego typu zaburzeniami przewodzenia, tzw. blokami przedsionkowo-komorowymi połączonymi z incydentami klinicznymi w rodzaju np. zasłabnięć. Często implantowane są stymulatory u chorych z zespołem tachy–bradykardia, u których akcja serca raz nadmiernie przyspiesza, a potem nazbyt zwalnia. Chorzy odczuwają kołatania serca, następnie robi się im słabo, bo serce bije za wolno. Najczęściej jest to migotanie przedsionków połączone z okresami, gdy ustępuje arytmia, ale akcja serca zwalnia. Nie możemy tutaj bezpiecznie stosować leków antyarytmicznych. Leki te zwalniają rytm, kiedy trzeba, ale także wtedy, kiedy byśmy sobie tego nie życzyli. Stymulator wówczas chroni pacjentów stosujących leki przed niepożądanymi zwolnieniami rytmu.

Rozruszniki stosuje się też w typowej bradykardii, gdy serce pracuje zbyt wolno, co nierzadko występuje u ludzi wysportowanych, w ogólnie dobrej formie, kiedy nadmiernie zwolniona jest praca górnego węzła. Wówczas rzut minutowy serca chorego może znacznie się obniżyć. Decyzja o ingerencji w postaci wszczepienia stymulatora jest zawsze wynikiem szczegółowej, specjalistycznej diagnostyki. W każdym z przypadków trzeba rozstrzygnąć dylemat: czy już implantować, czy jeszcze nie.

– Czy migotanie przedsionków jest wskazaniem do wszczepienia stymulatora?

– Nie. Większość pacjentów z migotaniem przedsionków obywa się bez rozrusznika serca. Kardiolodzy w ciągu ostatnich lat zmienili swoje podejście do migotania przedsionków. Dawniej za wszelką cenę próbowaliśmy przywrócić pacjentowi prawidłowy rytm zatokowy. Badania kliniczne ostatnich lat wykazały, że walka o utrzymanie rytmu zatokowego, zwłaszcza u pacjentów starszych wiekiem, nie zawsze jest konieczna. Wiadomo też, że niektóre leki podawane w celu utrzymanie rytmu zatokowego, mają wiele działań ubocznych.

– Jakimi badaniami poprzedzone są decyzje o wszczepieniu rozrusznika? Czy przesądza o tym jedynie nadmierne zwalnianie rytmu, czy też dramatyczne jego przyspieszenie, czy też muszą zaistnieć jeszcze inne okoliczności?

– Diagnostyka bywa różna. Czasem wystarczy wywiad pacjenta i badanie całodobowe EKG metodą Holtera, a innym razem konieczna jest diagnostyka rozszerzona o próby wysiłkowe, testy pochyleniowe, stymulację przezprzełykową czy np. badanie elektrofizjologiczne. Celem tych badań jest ocena wskazań do implantacji rozrusznika oraz dobór odpowiedniego trybu stymulacji.

– Czy chory z zaawansowaną chorobą wieńcową wcześniej lub później będzie musiał skorzystać ze stymulatora, czy też nie ma takiej zależności?

– Na pewno zmiany miażdżycowe i choroba niedokrwienna serca mogą mieć na to wpływ, ale prosta zależność nie istnieje. Nowoczesne leczenie choroby wieńcowej za pomocą farmakoterapii oraz rewaskularyzacji naczyń wieńcowych – angioplastyka wieńcowa lub leczenie kardiochirurgiczne – zdecydowanie poprawia krążenie wieńcowe, a to przyczynia się do zmniejszenia potrzeby implantacji stymulatorów z powodu dysfunkcji układu bodźcotwórczego i przewodzącego serca.

Obecnie dysponujemy bardzo zaawansowanymi typami stymulatorów, które nie tylko zabezpieczają chorego przed zbyt wolną akcją serca, lecz także pełnią inne zadania. Stymulatory z funkcją resynchronizacji, pozwalają znacznie złagodzić objawy i poprawić komfort życia chorych z niewydolnością serca. Niektóre stymulatory mają też zdolność defibrylacji, skutecznie przerywają zagrażające życiu zaburzenia rytmu, takie m.in. jak częstoskurcz komorowy czy migotanie komór. Dysponujemy także stymulatorami, które mają m.in. pamięć holterowską, a niektóre z nich posiadają kilka różnych funkcji jednocześnie, np. stymulacji dwujamowej, defibrylacji oraz terapii resynchronizującej.

– Tylko patrzeć, a zaczną dawać pacjentowi dobre rady...

– Co to, to nie. Dąży się jednak do tego, by stymulator działał w zgodzie z fizjologią, aby serce pracowało w swoim rytmie, a nie w takim, jaki narzuci urządzenie. Pierwsze rozruszniki miały rytm niezależny od rytmu serca pacjenta. Najnowsze stymulatory pracują elastycznie, dostosowują się do wysiłku, przyspieszają wtedy, gdy wymaga tego sytuacja, tzn. mają adaptowaną częstość typu rate responsive. Nawet stymulatory komorowe programuje się z tzw. histerezą, co oznacza, że stymulator włącza się tylko w określonych sytuacjach, gdy rytm chorego spadnie do poziomu poniżej określonej częstości, np. 50 pobudzeń na minutę.

Dawniej chory był cały czas na stymulowanym rytmie komorowym. Stymulator był nastawiony np. na 70/min, podczas gdy rytm chorego wynosił 50/min. Potem kolejne badania kontrolne wykazywały systematyczne powiększanie się prawej komory serca, z czasem dochodziło do jej niewydolności. To był skutek „sztywnego” zaprogramowania urządzenia, które nie uwzględniało fizjologii. Było dla chorych ratunkiem i dobrodziejstwem, ale niosło dodatkowe komplikacje. Obecnie implantowane stymulatory są indywidualnie programowane, odpowiednio dla danego pacjenta.

– Implantacja stymulatora jest obecnie rutynowym zabiegiem, a wiek nie oznacza przeciwwskazań.

– Zabieg wykonuje się w znieczuleniu miejscowym, także u osób w podeszłym wieku. Żaden wiek nie jest przeciwwskazaniem. Elektrodę wprowadza się przez układ żylny do przedsionka i komory lub tylko do komory. Chory musi leżeć kilka, kilkanaście godzin, a w szpitalu pozostaje kilka dni. Implantacja stymulatora nie wiąże się z ograniczeniem codziennego funkcjonowania chorego, np. w używaniu telefonów komórkowych czy uprawianiu sportów. Każdy pacjent ze stymulatorem otrzymuje specjalny dokument, w którym są zawarte informacje o przyczynach implantacji, typie stymulacji i jej parametrach. Musi przychodzić na regularne kontrole do specjalistycznej poradni.

– Czy łatwo przekonać pacjenta do stymulatora?

– Nie przypominam sobie przypadku, aby chory kategorycznie odmówił zgody na zabieg. Musi, oczywiście, znać jego sens, wiedzieć o ewentualnym ryzyku. Jest to bowiem zabieg inwazyjny. Rzadko, ale mogą pojawić się powikłania, takie jak np. stan zapalny loży stymulatora. Ale powodów do obaw jest zdecydowanie mniej niż korzyści z implantacji rozrusznika.

– Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała Anna Jęsiak