Z prof. dr hab. nauk farmaceutycznych Ireną Kozakiewicz rozmawia Wit Romanowski.

 

– Ludzie obawiają się konserwantów...

– Rzeczywiście. Jest to strach dość powszechny, nie zawsze jednak uzasadniony.

 

– Dlaczego?

– Bo konserwanty nie zostały wynalezione po to, żeby straszyć ludzi, lecz żeby im służyć.

 

– W jaki sposób konserwanty mogą być ludziom pomocne?

– Mówiąc najkrócej, konserwanty przedłużają trwałość żywności. Oznacza to, że gdybyśmy ich nie zastosowali, żywność uległaby szybkiej degradacji.

 

– Konserwanty przyniosła zatem cywilizacja techniczna...

– Niekoniecznie. Konserwanty były już używane od dawien dawna. Między innymi dlatego żywność poddawano wędzeniu, soleniu, peklowaniu, marynowaniu. Oprócz walorów smakowych, każdy z tych procesów służył przedłużeniu trwałości żywność i powodował, iż było możliwe robienie zapasów w czasach, gdy nie było ani lodówek, ani zamrażarek. Temu samemu celowi służyło przyprawianie żywności tak zwanymi korzeniami, których pozyskanie stanowiło jeden z głównych motorów napędowych wielkich odkryć geograficznych. Na tym przykładzie widać najlepiej, od jak dawna problem konserwowania żywności nękał ludzkość i na ile był to problem żywotny...

Reklama

 

– Jednak używanie do konserwacji gałki muszkatołowej i benzeosanu sodu to dwa całkiem różne problemy...

– I tak, i nie. Problem przede wszystkim dotyczy dawki. Współczesne konserwanty używane są w ilościach śladowych, bardzo niewielkich. Zwykle są to substancje, które organizm bardzo łatwo wydala lub szybko rozkłada. Natomiast konserwanty naturalne w postaci przypraw, należało stosować w ilościach dość pokaźnych, co dla organizmu na pewno nie pozostawało obojętne.

 

– Gdyby nie konserwanty chemiczne, znacznie częściej słyszelibyśmy pewnie o zatruciach pokarmowych...

– Na pewno. W tym sensie konserwanty są wielkim dobrodziejstwem. Ich stosowanie także znacznie obniża cenę. Możliwe jest bowiem wytwarzanie długich serii danego produktu.

W moim przekonaniu korzyści zdecydowanie przeważają. Szkodliwość konserwantów – przede wszystkim z uwagi na ich niewielkie ilości dodawane do żywności – jest minimalna, o ile w ogóle występuje. Ponadto ich stosowanie poddawane jest rygorystycznemu nadzorowi. Gdyby konserwanty naprawdę stanowiły jakieś znaczące zagrożenie dla zdrowia, nikt nie dopuściłby do obrotu żywności z ich domieszką.

 

– A jeśli konserwanty występują w kapsułkach lekarstw? Czy coś takiego nie powinno niepokoić?

– Nie sądzę. Jeśli jakieś konserwanty dodawane są do leków, to na pewno jest to uzasadnione, a substancje te są nieszkodliwe. Nadzór w tym wypadku jest jeszcze bardziej zaostrzony niż w przypadku żywności. Wszelkie ewentualne obawy są więc całkowicie nieuzasadnione.