Czy wyznacza Pan sobie noworoczne postanowienia?

– Jak najbardziej, a do tego bardzo dbam o to, aby ich dotrzymywać. Ponadto uwielbiam pracować w sylwestra. Ten szczególny dzień w pracy jest tym najlepiej spędzanym. Zawsze jest to superprzygoda, a także zabawa.

 

A tegoroczne postanowienia dotyczą…?

– Dotyczą mnie samego i tego, abym po godz. 19.00 myślał już tylko o sobie i wyłączał telefon, a przynajmniej go nie odbierał. Chciałbym również bardziej systematycznie ćwiczyć, dbać o kondycję oraz wrócić do aktywnego nurkowania, a w przyszłości zabierać w ten podwodny świat swoich synów.

 

Trema to coś, co Pan jeszcze zna, czy już zapomniał, jak ona smakuje?

– Zdecydowanie znam i przyznam, że dobrze, kiedy ona jest, zwłaszcza taka mobilizująca. Inny rodzaj tremy niepotrzebnie wypala.

Reklama

 

Wrócił Pan do wyuczonego zawodu, czyli aktorstwa. Jak Pan się z tym czuje?

– Wspaniałe. Emilian Kamiński, właściciel Teatru Kamienica, chyba czytał w moich myślach. Jakiś czas temu powrót do zawodu był jednym z moich noworocznych marzeń, a nawet postanowień. I stało się… Przyjemnie jest wyjść z roli Krzysztofa i być na scenie kimś zupełnie innym. Teatr sprawia mi wielką radość. Daje wielkie odświeżenie. Aktorstwo to moja wielka pasja, jeszcze z czasów szkoły średniej. To jest coś, co pochłania bez reszty, gdy się tego już raz spróbowało. Ja spróbowałem i nie chcę rezygnować, tylko wracać i nadal próbować.

 

Ma Pan jakąś wymarzoną rolę?

– Marzy mi się wyrazista, mocna rola, która będzie również wymagająca. Jeśli taką otrzymam, będzie to dla mnie prawdziwe wyzwanie.

 

Satysfakcjonuje Pana to, czym się Pan od lat zajmuje?

– Owszem, satysfakcjonuje, ale ja zawsze czuję niedosyt. A to sprawia, że wciąż poszukuję nowych projektów zawodowych. Myślę, że spełnienie to nic dobrego, bo sprawia, że człowiek osiada na laurach, a ja nie osiadam, wciąż pędzę do przodu i wciąż jest mi mało.

 

Zdradzi nam Pan swoje plany na Nowy Rok?

– Jest takie powiedzenie, że jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich planach… Oczywiście mam plany – nowe role, programy telewizyjne i pracę dziennikarską w innym charakterze niż dotychczas, ale nie chcę zdradzać szczegółów. Na to jeszcze przyjdzie czas.

 

Co według Pana jest w życiu najważniejsze?

– Dla mnie najważniejsze jest być sobą i być fair, a ponadto pozostawać wiernym wartościom, które się wyznaje.

 

Jest Pan życiowym optymistą?

– Zdecydowanie tak. To pewnie uwarunkowania genetyczne. Moja mama zawsze była i jest taką optymistką. Podobnie jak ona, nigdy się nie zamartwiałem, tylko wierzyłem, że będzie dobrze. I jest! Ważne jest jeszcze to, aby unikać ludzi ze złą energią, którzy cały czas narzekają.

 

Napisał Pan książkę Jak dobrze wyglądać po 40. Po co to Panu?

– Jakiś czas temu zmieniłem styl życia. Zacząłem prawidłowo i zdrowo się odżywiać, ćwiczyć, dbać o siebie. Chciałem pokazać, że jest to możliwe, tylko trzeba tego chcieć. Ta książka jest opisem tego, jak się zmieniałem. Nie ma rozleniwionego, otłuszczonego Krzyśka Ibisza. Jest pełen pasji życia, muskularny i wysportowany facet po czterdziestce.

 

Kto Panu pomagał zmienić styl życia?

– Nie zrobiłem tego sam, byłem zbyt słaby. Potrzebowałem trenera, który ze mną ćwiczył. Pokazywał najpierw, jak to robić, uczył, tłumaczył i mobilizował. Dzisiaj wiem, że było warto, że dobry wygląd to także dobre samopoczucie.

 

Czy te ćwiczenia są kosztem czegoś? Musiał Pan z czegoś zrezygnować, by znaleźć na to czas?

– Ależ skąd! Okazało się, że chcieć to móc. Tak sobie ustawiłem plan dnia, a z czasem całych tygodni, że mam czas dla rodziny, dla synów, na kino, na spotkania ze znajomymi i oczywiście na siłownię.

 

Lubi Pan swoje ciało?

– To nie ma nic do rzeczy. Ja chcę się po prostu dobrze czuć.

 

Tak sobie myślę, że mężczyźni porywają się czasami na takie działania, kiedy dopada ich...

– Wiem, wiem, kryzys wieku średniego.

 

Tak, bo chyba coś jest tu na rzeczy.

– Kryzys wieku średniego moim zdaniem nie istnieje, nie ma według mnie takiego zjawiska. Wiek średni to pewien życiowy etap, na którym wielu z nas przystaje z refleksją wynikającą ze zdobytych już doświadczeń. Dokonuje bilansu minionych lat. I to bywa inspirujące. Gdzież tu kryzys?

Czas mija, co jest naturalne, i zmienia nas, co także jest oczywiste. A my miewamy takie chwile, że pragniemy zmiany, chcemy „nowego otwarcia”. Nie zawsze jednak zdobywamy się na odwagę, by pójść za tym pragnieniem. Tymczasem nowe życie można rozpoczynać w dowolnym momencie, a wiek nie ma tutaj znaczenia!

 

A zatem – z Nowym Rokiem po nowemu! Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała Beata Cichecka

 

ZOBACZ WIĘCEJ WYWIADÓW