Napar z wysuszonych owoców maliny lub syrop ze świeżych owoców są od dawna znanym, skutecznym domowym środkiem napotnym. Pobudzają one czynność gruczołów potowych i wywołują obfite wydzielanie potu po upływie 0,5–1 godziny od chwili przyjęcia leku. Mają również właściwości ściągające, przeciwzapalne i przeciwbakteryjnie – czytamy w „Ziołolecznictwie” Ożarowskiego. To po co bierzemy aspirynę, która ma te same właściwości, a w dodatku jest ohydna w smaku? Bo siedzący w nas człowiek pierwotny wie, że piorunujące działanie mają trucizny, a są one gorzkie. Ponieważ zaś chce się szybko wyleczyć, sądzi, że skutecznie działać może tylko lekarstwo budzące wstręt.

 

No i bezwzględna większość medykamentów taka właśnie jest – gorzka i szybko działająca. Truciznę przypomina także tym, że w większych dawkach może zabić. I coś w tym jest, skoro zioła należące do grupy tzw. wielkich leków – np. piołun – już samym swym smakiem ostrzegają: uważaj ze mną. Tymczasem malina jest wspaniale wonna i rozkosznie smaczna, jak więc może być skuteczna?

O tym, że jest skuteczna, wiedziała ludzkość od zawsze, trudno zresztą tego nie zauważyć, skoro po wypiciu soku czy naparu robi się nam gorąco, a pot jak wiadomo chłodzi ciało, obniżając jego ciepłotę. Toteż zanim wyprodukowano aspirynę stosowana była powszechnie przy pierwszych oznakach przeziębienia, grypie i wszelkich stanach gorączkowych. Przy tym i jej znaczenie zakorzenione jest w głębiach naszego atawizmu, co bardzo pięknie wyjaśnia medycyna Dalekiego Wschodu.

Malina jest czerwona, a to znaczy, że oddziałuje na pierwszą czakrę – ośrodek energetyczny w naszym ciele. Czakra – to w Indiach symbol władzy królewskiej, jedno z kół rydwanu boga słońce, a zarazem jeden z ośrodków energetycznych człowieka, przedstawiany w sztuce jako płaski krążek wirujący wokół wskazującego palca bóstwa – wyjaśnia Wielka encyklopedia PWN. Ośrodków takich jest wewnątrz kręgosłupa siedem (jak siedem kościołów w Apokalipsie). Pierwszy z nich to korzeń mocy, umieszczony na samym koniuszku kości ogonowej – najniżej położonej części kręgosłupa. Ta pierwsza czakra ma kolor czerwony i to z nią wchodzi w kontakt malina (podobne wpływa na podobne). Ponieważ zaś ta pierwsza czakra jest miejscem, w którym łączymy się z podstawowymi energiami swojej istoty, nic dziwnego, że poruszenie tego ośrodka wywołuje reakcje obronne organizmu.

Reklama

 

Współczesnemu człowiekowi takie tłumaczenie kojarzy się z „mrokami średniowiecza”, ale słucha chętnie, bo najbardziej nawet ucywilizowana osoba tęskni do magii. Właśnie popijam napar z suszonych malin osłodzony miodem (kupionym u sprawdzonego pszczelarza) i czuję – albo wydaje mi się, że czuję – jak wdzięczna jest mi za to moja pierwsza czakra. A także kubeczki smakowe, którym podoba się ten napój, i żołądek, bo zjadłam wczoraj coś, co „na nim leży”.

W naszym lecznictwie ludowym napój z malin służył do poprawy trawienia przy niedokwaśności, a także przy bólach żołądka i sklerozie. Zakonnicy hodowali maliny w ogrodach przyklasztornych i podawali jako środek odżywczy i wzmacniający. W Tybecie stosowano je przy neurastenii, neurozie, ostrych i przewlekłych infekcjach, a świeże zmiażdżone liście na schorzenia skóry. I wszystko to mieści się w sformułowaniu naukowym, że malina działa na ośrodek termoregulujący, pobudza komórki nerwowe tego ośrodka, wskutek czego naczynia skórne się rozszerzają, następuje obfite wydzielanie potu oraz oddawanie wody z tkanek do krwi. Inaczej mówiąc, spada temperatura ciała, a razem z potem wydalane są substancje toksyczne.

W ziołolecznictwie stosuje się zarówno owoce malin – świeże lub suszone – jak i liście. Bakteriobójczo silniejsze są liście, toteż pije się sporządzony z nich napar przy biegunce oraz gdy trzeba poprawić trawienie, a zewnętrznie używa do płukania jamy ustnej i przemywania skóry. Zawierają garbniki, kwas bursztynowy, jabłkowy, mlekowy, sole mineralne, związki żywicowe i śluzowe. Owoce także mają związki śluzowe, sole mineralne i kwasy organiczne, a ponadto pektyny i dużo witaminy C, toteż pije się z nich napój przy przeziębieniach i stanach gorączkowych. Gdy więc dopadnie nas któraś z tych dolegliwości, sięgnijmy po maliny – w sklepach zielarskich dostać można suszone owoce i suszone liście. A popijając malinowy napar, pamiętajmy, że roślina ta wpływa także na naszą psychikę, uruchamia energię i wzmacnia ducha.

Mało osób wie, że z liści malin można sporządzić płukankę przywracającą włosom połysk. Bierze się jedną łyżkę tych ziół, zalewa czterema szklankami wrzącej wody, odczekuje chwilę, by się zaparzyły, ochładza, odcedza i dodaje łyżkę octu winnego lub soku z cytryny. Gdy płukanka jest gotowa, polewa się nią umyte włosy, masując skórę głowy, zbiera do podstawionej miski i polewa znowu. Gdy napar z nagła staje się zimniejszy, znaczy to, że włosy odzyskały połysk.

Płukankę taką można robić także z innych ziół. Zarówno połysk jak i sztywność dają: nagietek, skrzyp, lipa, nasturcja, rozmaryn, szałwia, pokrzywa. Ja zaparzam je w następujący sposób: wstawiam w rondelku odpowiednią ilość wody, gdy zawrze, wyłączam gaz, wsypuję zioła i przykrywam. Mam w ten sposób gwarancję, że woda była naprawdę wrząca, a zioła nie utraciły olejków eterycznych wskutek gotowania.

 

Wiesława Kwiatkowska