Przez stulecie przyzwyczailiśmy się do standardowego myślenia, że wszelkie zdobycze medycyny niewątpliwie służą człowiekowi, wydatnie pomnażając osiągnięcia cywilizacji. Nadchodzi jednak czas, by zakwestionować ten sąd. Dlaczego?

Z pozoru wydawałoby się, że np. tak standardowe badanie jak magnetyczny rezonans mózgu może posiadać aspekty wyłącznie dla człowieka korzystne. Tak uważano do niedawna.

Ciekawscy naukowcy chcący obiektywizować m.in. zachowanie ludzi, a konkretniej ich myśli i zamiary, nie tak dawno temu wpadli jednak na pomysł, aby badanie mózgu dokonywane tą metodą analizować w kategoriach funkcjonalnych. Co to znaczy? Odpowiedź jest równie prosta, co złożona. A więc przy użyciu funkcjonalnego rezonansu (fMRI) można badać czynności mózgu podczas różnych procesów myślowych, na dowolnie wybrane tematy, i dostrzegać, jakie okolice kory ulegają pobudzeniu lub hamowaniu. Na początek analizowano łatwe tematy badawcze i zagadnienia proste, np. zwykłe działania matematyczne, nieskomplikowane kalkulacje. Ale uczeni szybko poszerzyli zakres doświadczeń, obrazując czynności mózgu podczas bardziej skomplikowanych zadań, np. typu uzyskiwanie zysku i dokonywanie jego podziału. Badali więc procesy analizy uzyskiwania korzyści – nie tylko materialnych – i ich wykładniki emocjonalne, wreszcie procesy mózgowe w trakcie wygrywania głównej puli czy zwycięstwa konkurujących ze sobą osób. Na ekranie monitorów można było dostrzec, jakie części mózgu aktywizują się w poszczególnych etapach badań. Za pomocą tej metody obserwowano pojawianie się charakterystycznych sygnałów w przypadku zwycięstwa czy zgarnięcia puli, a także sygnałów świadczących o zmobilizowaniu układu kary w przypadku, gdy spodziewany zysk, zwycięstwo czy główna pula wymykała się z rąk badanej osoby. W obu przypadkach równolegle badano poziom neurohormonów, których stężenie zmieniało się w przypadku zwycięstwa lub porażki.

Przed epoką magnetycznego rezonansu jądrowego jedynymi badaniami obiektywnymi stanów emocjonalnych oraz zasobów intelektualnych (w szerokim pojęciu), jak też pamięci, były dane uzyskiwane przy dokonywaniu operacji neurochirurgicznych, w trakcie których konieczne było zachowanie pełnej świadomości pacjenta (tak dla przypomnienia dodaję, że mózg nie jest unerwiony czuciowo, a więc nie boli w przypadku prób jakichkolwiek manipulacji na nim). A więc pacjent, przy drażnieniu lub krojeniu odpowiednich pól kory mózgowej opowiadał o odczuwanych doznaniach. Niektóre z tych obserwacji były fenomenalne, np. odtwarzanie z fotograficzną pamięcią dawno zapomnianych przeżyć z okresu wczesnego dzieciństwa. Pacjenci – co nagrywano – z najdrobniejszymi szczegółami odtwarzali wydarzenia np. ze swoich imienin, świąt czy uroczystości sprzed kilkudziesięciu lat. Wydawałoby się, że zdarzenia te pozornie nieodwołalnie utonęły w ich pamięci na zawsze, tymczasem wystarczyło podrażnić pewne okolice mózgu, aby ponownie wydobyć je na powierzchnię.

Z pozoru można by sądzić, że doświadczenia neurochirurgiczne, a tym bardziej fMRI nie niosą z sobą żadnych zagrożeń. Lecz jest, a raczej będzie inaczej. Teraz fMRI z racji niedoskonałości aparatury pokazuje czynność względnie dużych obszarów mózgu. Często w tym samym miejscu odbywają się procesy, których obecnie jeszcze nie można rozdzielić, jak korowa recepcja zjawisk bólowych i empatii. Niebawem jednak, nowe urządzenia o zwiększonej rozdzielczości będą w stanie pokazywać pracę pojedynczych neuronów odpowiedzialnych za każdy, powtarzam każdy proces psychiczny. Taki postęp pomoże opanować tak dramatyczne schorzenia, jak schizofrenia czy przewlekła depresja. Lecz z drugiej strony tego typu cenne narzędzie niewątpliwie dostanie się we władanie aparatu przemocy, sądownictwa, policji czy zwykłych pracodawców. W ten sposób będzie można sprawdzić myślenie każdego podsądnego czy podejrzanego, analizować jego myśli i postawić mu pytania, co jego mózg sądzi o partii, firmie, szefie... można też będzie sprawdzić, jak dalece jest lojalny i gotowy do podporządkowania lub uzależnienia, wreszcie – kiedy kłamie i dlaczego.

Jeśli do tego dojdzie, ziszczą się wersje Orwella, a nasza prywatność spadnie do zera.

 

Dr n. med. Jan Niżnikiewicz