Głębokie zanurzenie. Człowiek lubi przygodę i ryzyko, a pchany ciekawością i chęcią poznania wznosi się w przestworza, zdobywa górskie szczyty, spaceruje po Księżycu, penetruje jaskinie i morskie głębiny. Profesjonalnie i amatorsko – dla relaksu i niezapomnianych wrażeń. Nurkowanie, pasja wielu ludzi ze sportowych klubów podwodnych, stało się też popularną turystyczną atrakcją. Ma dostarczyć trochę emocji i niezapomnianych chwil. O ryzyku na ogół nikt nie uprzedza, a ono istnieje.

 

 

Być w Egipcie i oprzeć się pokusie zejścia pod wodę, oglądania egzotycznej flory i fauny? Takiej okazji nikt nie chce przegapić. Nurkują więc osoby, które nigdy wcześniej o tym nawet nie pomyślały.

 

Nie ma bezpiecznej głębokości

Niektórzy z turystów dzięki takiej przygodzie „łykają bakcyla” – nurkowanie staje się ich hobby. Innym pozostają kolorowe wspomnienia. Na szczęście, bo mogłoby być inaczej...

– Nurkowanie jest niebezpieczne. Podobnie jak jazda samochodem czy loty szybowcowe wymaga przygotowania teoretycznego i praktycznego. Niezbędna jest wiedza i rozumienie określonych zjawisk, nabycie pewnych odruchów, umiejętności obsługi sprzętu i działania w sytuacjach awaryjnych. Nikt chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie istnieje bezpieczna głębokość nurkowania ani bezpieczne nurkowanie. Nawet nurkując w basenie, można doznać poważnych urazów, ba, także zginąć – mówi dr n. med. Jarosław Krzyżak. Jest on autorem dwóch książek o nurkowaniu. Medycyna nurkowa. Patofizjologia nurkowania ukazała się kilkanaście temu. Cały nakład rozszedł się w ciągu kilku miesięcy. Druga publikacja, wydana niedawno, Medycyna nurkowa, znacznie obszerniejsza, dużo miejsca poświęca zwłaszcza dekompresji. Zainteresowanie książkami jest dowodem na to, że wypełniły one pewną lukę i stanowią kompendium wiedzy zarówno dla lekarzy, jak i nurków amatorów, których są w Polsce tysiące.

Podjąłem temat, kiedy po studiach w WAM w Łodzi i stażu w gdańskim Szpitalu Marynarki Wojennej, trafiłem na okręty ratownicze i zetknąłem się z nurkami zawodowymi. Miałem być medycznym autorytetem, bez właściwie żadnej wiedzy, bo studia jej nie przekazują. Zorientowałem się, że i lekarze raczej powierzchownie znają ten temat. Sam szukałem więc wiadomości. Kiedy później zostałem wykładowcą w ośrodku szkolenia nurków, z braku materiałów dydaktycznych napisałem skrypt, z którego potem powstał niewielki podręcznik. Taka jest geneza „nurkowych” książek – wyjaśnia dr Krzyżak, internista, dyrektor Wielospecjalistycznej Kliniki Zabiegowej, Clinica Medica, w Gdyni, pierwszej prywatnej placówki tego typu w Polsce, działającej już kilkanaście lat.

– Fascynacja teorią i praktyką nurkowania, medycyną podwodną nie wiąże się z moją pracą zawodową, to moje hobby – dodaje.

Reklama

 

... i nurkujemy, proszę wycieczki!

Łatwo dostępny sprzęt, atrakcyjne reklamy nurkowania w ciepłych wodach i generalnie – nieświadomość zagrożeń mogą być powodem wielu kłopotów. I chyba trudno temu się dziwić, skoro nie tak jeszcze dawno, także w środowisku medycznym wiązano nurkowanie z niebezpieczeństwem choroby kesonowej, dotyczącej pracowników kesonów, a nie z chorobą ciśnieniową – dekompresyjną.

Wbrew obiegowym opiniom nurkować nie może i nie powinien każdy, chociaż bezwzględnych przeciwwskazań jest naprawdę niewiele. Dotyczą one chorób układu oddechowego, zmian rozedmowych w płucach i stanów po operacjach w obrębie klatki piersiowej. Ograniczeniem nie jest ani wiek, ani choroby układu krążenia pod warunkiem, że ciśnienie jest uregulowane, a schorzenie – pod lekarską kontrolą.

Doktor Krzyżak zwraca uwagę na to, w jakim trybie przeprowadza się zazwyczaj nurkowanie w ramach uatrakcyjnienia programów wycieczek. Kandydat na nurka wypełnia formularz zdrowotny, biorąc tym samym na siebie odpowiedzialność za ewentualne komplikacje.

Kilka ćwiczeń w basenie wraz z informacją, że zawsze w trakcie wynurzania należy wydmuchiwać powietrze i – nurkujemy! Nie ma w takich warunkach szans wypracowania automatyzmu działań, oswojenia z podwodną sytuacją.

– Wystarczy chwila strachu i odruchowa, paniczna ucieczka ku powierzchni bez wydmuchiwania powietrza z obawy, że go zabraknie i nieszczęście gotowe. Gwałtowne rozprężenie powietrza w płucach może doprowadzić do ich rozerwania! – tłumaczy dr Jarosław Krzyżak. – Ciśnieniowy uraz płuc, a w jego konsekwencji powietrzne zatory płucne i mózgowe są najgroźniejsze właśnie w początkowym okresie nauki nurkowania. Statystyki Diverse Alert Network odnotowują niemało takich tragicznych wypadków.

Nurkowanie powinno być poprzedzone solidnym przygotowaniem, pobieżny instruktaż to za mało.

 

Podwodne safari

Dr Jarosław Krzyżak, sam urzeczony bogactwem i malowniczością świata głębin, zastrzega, iż nie chce nikogo straszyć ani odstręczać od nurkowania.

– Pragnę tylko – podkreśla – uczulić na pewne sprawy, w nadziei, że poszerzenie wiedzy o nurkowaniu i towarzyszących mu zjawiskach ograniczy liczbę wypadków, urazów i odległych w czasie konsekwencji lekkomyślnego, ignoranckiego uprawiania tego sportu.

Dr Krzyżak podkreśla, że głębokie nurkowanie w ciepłych przejrzystych wodach (a takie są turystycznie najbardziej atrakcyjne) niesie też sporo niebezpieczeństw, jeżeli lekceważy się zasady nurkowej higieny. Zbyt długo pragnie się podziwiać podwodne piękno, zanurzać się coraz głębiej. Trzeba pamiętać o tym, aby nie schodzić niżej niż na głębokość 20 metrów i kontrolować czas. Może bowiem zabraknąć czynnika oddechowego i nurek będzie się wynurzać bez właściwej dekompresji. A dekompresji nie da się oszukać, wynika ona z podstawowych praw fizyki.

Szczególnie groźne są tzw. nurkowe safari, kiedy to w ciągu ok. tygodniowego pobytu nurkuje się po kilka razy każdego dnia. Potem turysta wsiada do samolotu, zaś po podróży nie ma już siły z niego wyjść. Objawów choroby dekompresyjnej nie można lekceważyć, bo zagraża ubytkami neurologicznymi, paraliżem ciała od pasa w dół. Jest uleczalna, ale terapię trzeba rozpocząć po wystąpieniu symptomów, przeprowadzając sprężanie i rozprężanie nurka w komorze hiperbarycznej według leczniczych tabel.

– Szczególnie groźne bywa nurkowanie na granicy bezpieczeństwa przez osoby, które mają niezarośnięty otwór owalny w przegrodzie międzyprzedsionkowej. Z taką wadą wrodzoną żyje ok. 30 proc. populacji. Nie przeszkadza to normalnie funkcjonować, ludzie ci nie wiedzą o swoim defekcie. Dopiero w pewnych sytuacjach, m.in. właśnie pod wodą, w trakcie wynurzania dochodzi do mikrozatorowości płuc, a pęcherzyki gazu wskutek wady przechodzą dalej, powodując zatory mózgowe i nieodwracalne uszkodzenia neurologiczne – mówi. I zachęca do rozsądku i rozwagi w korzystaniu z nurkowania, tej coraz bardziej popularnej formy aktywnego wypoczynku.