Cała starożytność, od czasów niepamiętnych, otoczona jest kultem płodności, którego patronami byli najważniejsi bogowie owych czasów, poczynając od paleolitycznej Pramatki, a potem Kybele, Izydy i Afrodyty. Funkcje pomocnicze spełniali Min, Eros, Priap i liczne bóstwa ityfaliczne. Oczywiście bogom prokreacji na swój skromny sposób usiłowali pomagać ludzie, gdyż powszechnie wiadomo było, że obfite potomstwo skutkowało zwiększoną zamożnością rodziny, rodu lub plemienia.

 

Przez wieki śmiertelność okołoporodowa zbierała żniwo niewyobrażalne. Jeszcze 200 lat temu z każdej dziesiątki urodzonych dzieci etap dojrzałości osiągało jedynie dwoje! Co więcej rytm życia człowieka był integralnie związany z rytmem zjawisk przyrody, a zajście w ciążę po okresie zbiorów płodów rolnych dawało znacznie większą gwarancję urodzenia zdrowego dziecka. Z tych też względów kobiety od dawien dawna usiłowały zrozumieć rytmy płodności i sterować nimi, a w miarę upływu czasu znalazły wypróbowane metody, aby w ciążę zajść wtedy, gdy chciały i w końcu pojęły, co należy zrobić, aby jej uniknąć.

Reklama

 

Można przypuszczać, że znajomość dni płodnych znana jest od czasu, gdy funkcje nadzorców haremów faraońskich zaczęli sprawować eunuchowie. Wiadomo, że prowadzili oni dokładne rejestry, w których zapisywano daty pojawienia się miesiączek podopiecznych oraz dni ich zbliżeń seksualnych. Znając te dwa parametry, eunuchowie mogli wpływać na życie dworskie i decydować o losach konkubin, a także o ich awansach. Zasadnicza gra toczyła się o wysoką stawkę, której finalnym owocem była możliwość sukcesji i panowania na tronie.

Wiadomo, że harem faraona liczył „jedynie” – jak chociażby za czasów panowania faraona Ramzesa II – 154 żony, nie licząc nałożnic, zaś w czasach sułtańskich liczba kobiet w stale odświeżanym haremie szła w tysiące. Przy takiej konkurencji problemy związane z płodnością w sposób ścisły musiały łączyć się z antykoncepcją.

Pierwsze wzmianki o pierwotnych metodach zapobiegania ciąży pochodzą ze starożytnego Egiptu. Do naszych czasów pozostały zapisy świadczące, że kobiety, które chciały uniknąć prokreacji, stosowały najróżniejszego typu globulki, w tym tak dziwaczne i bezskuteczne jak sporządzone z kału krokodyla lub słonia, po omalże nowoczesne, w skład których wchodziła zmielona kora i kolce akacji. W środowisku wodnym i w cieple wydzielał się z nich silnie plemnikobójczy kwas mlekowy! Zdobycze archeologii ostatnich lat pozwoliły na postawienie dobrze podbudowanych przypuszczeń, że w starodawnym Egipcie stosowano równocześnie o wiele bardziej wyrafinowane sposoby antykoncepcyjne. W zabalsamowanych wnętrznościach znaleziono na przykład kompletne macice we wnętrzu których znajdowały się małe okrągłe kamyczki. Niewątpliwie wprowadzono je tam celowo, i to za życia młodych kobiet, a działanie antykoncepcyjne takiej wkładki było zbliżone do efektu obecnie stosowanych spiralek przeciwciążowych. W taki oto mniej lub bardziej wyrafinowany sposób usiłowano do ciąży nie dopuścić. Można sądzić, że niektóre z tych Egipcjanek stosowały antykoncepcję po to, aby nieustannie być w orbicie zainteresowań władcy, by nie wypaść z obiegu lub czuwać nad wcześniej urodzonymi dziećmi. Inne zachodziły w ciążę, na pewno w sposób planowy. W takiej sytuacji pojawiało się fundamentalne pytanie o płeć dziecka, a tradycyjną przewagę w tego typu wyborach mieli chłopcy, przyszli władcy, potencjalni sukcesorzy. W związku z tym, w tak strategicznych sprawach nie można było niczego zostawić przypadkowi i problem rozwiązano metodą tysięcy prób i błędów.

W Egipcie kobieta, która przypuszczała, że jest w ciąży, chcąc ustalić płeć jeszcze nie narodzonego dziecka, brała dwa małe woreczki, po czym do jednego wsypywała pszenicę, a do drugiego jęczmień. Następnie zawartość woreczków mieszała z wilgotnym mułem nilowym i umiarkowanie podlewała niewielką ilością moczu. Jeśli ziarno kiełkowania nie rozpoczęło, znaczyło to, że nie jest w ciąży. Jeśli pierwsza zaczęła kiełkować pszenica, świadczyło o tym, że urodzi syna, jeśli jęczmień – córkę.

W latach 70. ubiegłego wieku sprawdzono doświadczalnie czy opisana hieroglifami starodawna metoda w ogóle jest racjonalna, czy też ów test ciążowy jest kolejnym zapisem baśniowo-mitycznym. Okazało się – ku zdumieniu badających – że daje trafne wyniki niemal w 80 proc. przypadków. Prawdziwość antycznych odczytów była porównywalna z analizą wód owodniowych, najdoskonalszą metodą oceny płci dziecka do czasu wynalezienia metody USG. Jak się okazuje nowoczesność może nie być potrzebna tam, gdzie na odpowiednio wysokim poziomie stoi tradycja i linia przekazu informacji.

 

Dr n. med. Michał Wysoczański