Ile razy zadajesz sobie pytanie „w kogo to dziecko się wdało?”, w zamian za okazywane uczucia otrzymujesz obojętność, za przysłowiowy luz – brak szacunku, a za nowy komputer – ignorancję. Tymczasem socjologowie ostrzegają, że wszelki nadmiar hamuje rozwój naszych pociech, ich wyobrażenie i poczucie spełnienia. Ofiarą jest więc rodzic czy nieletni? Czy istnieje szansa na odbudowanie rodzinnych więzi?

 

„Muszę mieć komputer, bo wszyscy mają. Chcę telewizor w swoim pokoju, byście mogli spokojnie oglądać seriale. Powinienem obejrzeć kronikę policyjną, żeby wiedzieć, czego się wystrzegać”. Argumentów, by osiągnąć swój cel zręczni manipulatorzy mają wiele – proszą, nękają, kłócą się, obrażają, targują, szantażują, w końcu trzaskają drzwiami lub są agresywni. Wszystko przypomina zapasy – silniejszy zwycięża, potem demonstruje swoją władzę. Na ogół na pozycji przegranej stoją rodzice, pragnący odrobiny spokoju i chwili wolnego czasu. Tymczasem terapeuci są zgodni – granice, jakie wyznaczy sobie nasze dziecko, zależą od tych, jakie wytyczyliśmy mu, gdy było w wieku 1–4 lat. Dając mu wszystko, czego zapragnęło, nie stawiając barier, zakazów, warunków, nie stosując kar i nagród, wychowaliśmy zręcznego manipulatora. Paradoksalnie bowiem nadmierną dobroć rodzicielską niektórzy młodzi przyjmują za obojętność.

– Dają nam, czego chcemy, by pozbyć się problemu – twierdzą. – Przerzucają obowiązki rodzicielskie na szkołę czy zwykły komputer. Uczyć on ma nas zaradności, umiejętności radzenia sobie z nowinkami XXI wieku, przeżycia we współczesnym świecie.

Ucieczka w skomputeryzowany świat bywa tymczasem zgubna, zarówno dla rodziców, jak i ich dzieci...

Reklama

 

Bez serca...

Okazuje się bowiem, że dziecko, z którym nie spędza się produktywnie czasu (tj. czasu poświęconego na rozmowy, rozbudzanie zainteresowań, tworzenie wzorców i budowanie autorytetów, a nie zadawanie pytań – „jak w szkole?” lub „co z lekcjami?”), czuje się odrzucone, nieakceptowane, niekochane i zagubione. Jeśli zaczyna być agresywne, niemiłe czy opryskliwe – to znaczy, że stara się przetrwać, poradzić sobie bez „czyjejkolwiek łaski”. Zastanawiasz się, dlaczego przestało okazywać uczucia?

Jak? Przecież w świecie gier komputerowych (tych samych, które maluch dostał na urodziny, w nagrodę za szóstkę z matematyki czy z poczucia winy za niewywiązywanie się z danej mu obietnicy) nie ma miejsca na czułości. Słabych rozgniata się na miazgę, wystawia na przynętę podczas ataku. Zwyciężają „kilerzy”. W krainie szczęśliwości, za którą do tej pory uchodziły dziecięce pokoje, dziewczynki zmieniają lalce Barbie głowy (jej również nie da się ani przytulić, ani ukołysać), zostawiając cały korpus. Jeśli lalka robi siusiu, płacze lub ma dodatkowe funkcje, to przecież nie dlatego, że czuje, ale dlatego, że włącza się jej odpowiedni przycisk. Elektroniczna maskotka Tamagutchi, skrzyżowanie małpki z pieskiem, umiera, kiedy nie dostanie na czas jedzenia! Życie w oczach małego dziecka staje się więc jedynie zbiorem fizjologicznych potrzeb... Żyje się, by jeść, spać i zarabiać pieniądze na nowe przyjemności. Co się dzieje z naturalną potrzebą bliskości i ciepła?

 

Zamknięte w sobie

Często znajduje ona ujście w świecie gier. W świecie, w którym każdy może być kimkolwiek zechce, niski staje się wysoki, słaby nabiera mocy, zastraszony odwagi, smutny zyskuje przyjaciół, których faktycznie nie posiada. Komputerowe ludki mają nawet swoją garderobę, targ na którym wymieniają się hełmami, akcesoriami do walki itp. Nastolatki wcielając się w postaci na ekranie w końcu mogą do woli przebierać się, farbować włosy, tańczyć i słuchać hip hopu. Nikt nie narzeka na niestosowność stroju, kolor włosów czy głupie zachowanie. Taki świat jest bardziej atrakcyjny, daje poczucie akceptacji. Dziecko zamyka się w nim, otaczając szczelnie kokonem. Przestaje rozmawiać nie tylko z nami, ale nawet z własnymi rówieśnikami. Nie wzruszają go już prośby o oderwanie wzroku znad konsolety. Wykonując dziesiątki egzekucji na minutę, traci wrażliwość na błagalne jęki.


Nadpobudliwe i bez polotu

Ta sama latorośl, która w domu bywa milczkiem, w szkole często zamienia się w prowodyra klasowych zamieszek. Przyzwyczajona do szybko zmieniających się obrazków i wartkiej akcji nie może wysiedzieć na miejscu. Nauczyciele narzekają, że młodzież w ich obecności zachowuje się, jakby była w posiadaniu zdalnie sterowanego pilota. Gdy coś ich nudzi, zaczynają skakać po kanałach, ślą sms-y, wstają z krzeseł, chodzą po sali. Zamiast wypracowań oddają natomiast puste kartki. Dlaczego? Okazuje się, że współczesne zabawki, które miały być edukacyjne, wdrażające dzieci w wymogi współczesnego świata, pozbawiły je wyobraźni i wrażliwości. Kiedyś wszystko mogło być wszystkim – kawałek deski udawał żaglowiec, metalowe kółeczko stawało się rakietą. Teraz zabawka ma być czymś. Bawiąc się, nastolatek nie rozwija możliwości czy funkcji danej gry, tylko zmienia ją na inną. Przerzuca się z jednego obiektu na drugi. Porównanie zabaw sprzed lat z obecnymi zdaniem socjologów najlepiej obrazuje przepaść, jaka powstała między współczesnym pokoleniem a pokoleniem ludzi potrafiących zrobić coś z niczego.

 

Leniwe i lekceważące

Dziecko cię ignoruje? Oczywiście, przecież pozwoliłeś mu osiągnąć nad sobą przewagę. Twoja pociecha potrafi coś, o czym ty nie masz zielonego pojęcia – surfuje po Internecie, obsługuje komputery, sprzęty najnowszej generacji. – W rodzicach rośnie kompleks niższości, a w ich pupilach poczucie władzy – tłumaczą zjawisko psychologowie. Mówisz, że nigdy mu się nie spieszy, że wszystko odkłada na potem, Cóż, twoje dziecko nie robi tego złośliwie. Po prostu przywykło, że jednym kliknięciem myszki powstrzymuje nawet wojnę atomową, zderzenie dwóch meteorytów czy wyrok śmierci. W przerwie można naładować akumulatory, czyli coś zjeść, pograć w piłkę, wysłać e-maila i spokojnie wrócić do wcześniej wykonywanej czynności... Nie ma więc rzeczy, której nie można by zrobić za chwilę.

 

Równe tobie

Czy jest szansa na odbudowanie rodzinnych więzi? Od kiedy przyznano dzieciom takie same prawa co dorosłym, traktując je jednocześnie w świetle prawa jako niemogące ponosić odpowiedzialności za własne czyny – liczba przestępstw dokonywanych przez nieletnich zwiększyła się kilkakrotnie. Owej lekcji demokracji nie wdrożyło w życie najlepiej nie tylko prawodawstwo, ale także sami rodzice. Jakby na potwierdzenie słów Francisa Bacona – „niemożliwe jest kochać i być rozsądnym” – pogubili się w metodach wychowawczych. Przedłożyli kumplowskie wychowanie nad dyscyplinę, nad modę bycia cool, chęć bycia autorytetem. Traktując malców jak równych sobie, podzielili się z nimi problemami świata dorosłych, do których nieletni nie zdążyli dojrzeć. Mali arbitrzy rodzinnych sporów, dyskusji, do których zawsze ich dopuszczano, mieli nie tylko opowiedzieć się po jednej ze stron, ale nawet zrozumieć ich zawodowe problemy. Dziś rodzice niejednokrotnie zastanawiają się, dlaczego ich latorośl nie szuka z nimi kontaktu, odcina się od rodzinnego gniazda...

Reklama

 

Woli jednak mamę i tatę

Psycholodzy zjawisko to tłumaczą strachem przed koniecznością wyboru między uczuciami do mamy albo do taty, chęcią ucieczki przed byciem piorunochronem na kłopoty przynoszone z pracy. Tymczasem dzieci włączane do małżeńskiego spektaklu pt. ciche dni, nie potrafią nawiązać konwersacji. Nie wierzą, że rodzinna kłótnia może zmienić coś na lepsze, że można przeprowadzić ją bez obrażania siebie nawzajem, bez wyciągania brudów sprzed lat i przyrównywania do lepszych wzorców. One nie chcą słyszeć, że są gorsze od innych. W głębi duszy wcale nie potrzebują starszego kumpla zamiast rodzica czy komputera – substytutu akceptacji. Chcą mieć tatę, który zawsze stanie w ich obronie i mamę, która – gdyby mogła wybierać – nigdy nie wolałaby innego dziecka. Jeżeli chęć przeobrażenia drugiej osoby zastąpimy zmianą samego siebie – prawdopodobnie uda nam się odbudować rodzinne więzi. Wówczas będzie jedynie kwestią czasu, kiedy nasze dzieci zaczną snuć opowieści w stylu Marka Twaina „Gdy miałem 14 lat, ojciec był tak niemądry, że trudno mi było ścierpieć jego towarzystwo, gdy miałem jednak lat 20, zdumiało mnie, jak wiele się w tym czasie nauczył”...

 

Małgorzata Gorski