Rozmowa z ortopedą dr. n. med. Tomaszem Mazurkiem.

 

– Kto wpadł na pomysł wspomagania ludzkiej ułomności protezą?

– Kto i kiedy skonstruował pierwszą protezę – źródła milczą. Z pewnością jednak, historia przyrządów wspomagających pacjentów z chorymi narządami ruchu sięga starożytności. Protezy więc udoskonalano przez wieki, ale krok milowy w tym kierunku – o paradoksie! – uczyniono dopiero podczas wojen napoleońskich, gdy masowość urazów szła już w parze ze zorganizowaną pomocą lekarską. Studentom akademii medycznych opowiada się o pewnym dzielnym francuskim chirurgu, który na frontowym zapleczu amputował kończyny znoszonym z pola walki ciężko rannym żołnierzom. Zakres kwalifikacji do tego typu okaleczających zabiegów był wtedy bardzo szeroki. Otwarte złamanie goleni, które teraz z powodzeniem można wyleczyć, wtedy, w wojennych warunkach, było wskazaniem do amputacji. Roboty więc ów chirurg miał co niemiara. Legenda głosi, że amputacji uda dokonywał w kilka minut!

Pacjentowi następnie mocowano rzemieniami do kikuta drewnianą protezę, wsadzano go na konia i samego odsyłano z linii frontu. Choć dziś włos się jeży, kiedy o takich rzeczach się słyszy, to z pewnością te błyskawiczne amputacje i protezowania ocaliły życie tysiącom żołnierzy. Umieraliby powodu zakażeń i następujących po nich nieuchronnie martwicach.

 

– Po prawie dwustu latach ortopedia chyba daleko odeszła od drewnianych protez...

– Prawdziwą rewolucją było wprowadzenie protez biomechanicznych, wykorzystujących funkcjonowanie końcówek nerwów kikuta. Stymulują działanie protezy za pośrednictwem odpowiednich silniczków elektrycznych.

Zastosowanie tego rodzaju protez jest jednak bardzo kosztowne, a poza tym wymagają one mozolnej pracy ze strony pacjenta, który musi nauczyć się pobudzać nerwy i panować nad protezą. Jest to dla wielu osób zadanie przekraczające ich możliwości. Po kilku próbach rezygnują.

Doskonalenie tego rodzaju protez, zwłaszcza do kończyn górnych, gdzie w grę wchodzi bardzo precyzyjna funkcja chwytna, z pewnością potrwa jeszcze lata. Taka proteza musi przecież zawierać także receptory czuciowe, z których płynące impulsy pozwalają sterować nią zgodnie z wolą pacjenta.

Reklama

 

– Klasyczne protezy też się doskonali?

– Głównie stosując nowe materiały, np. lekkie i wytrzymałe stopy metali i tytanu oraz przeróżne materiały syntetyczne, z powodzeniem zastępujące np. skórę. Doskonali się również mechanizmy zawiasowe o działaniu pneumatycznym, hydraulicznym i sprężynowym, jakie stosowane są głównie w stawach kolanowych.

Dzięki tym świetnie spisującym się protezom – zwłaszcza nóg, pacjenci jeżdżą na nartach, rowerach i tańczą, a ich kalectwo pozostaje niemal niezauważalne. Czasami dobra proteza jest lepsza niż schorowana kończyna, pozbawiona czucia, z ograniczoną ruchomością stawów, aktywnością mięśni, albo z owrzodzeniami atroficznymi.

Protezy kończyn górnych natomiast ciągle rozczarowują i pacjentów, i lekarzy.

 

– Ortopedzi leczą również schorzenia narządów ruchu za pomocą różnych aparatów...

– Przykładem takich zastosowań sprzętu ortopedycznego są ortezy, czyli aparaty służące do czasowego unieruchamiania stawów lub całych kończyn. Posiadają możliwość regulacji, np. kątowego ustawienia stawu czy programowania odpowiedniego zakresu ruchu w stawie. Stąd też leczy się przy ich pomocy choroby stawu kolanowego, skokowego, barkowego, łokciowego i nadgarstka. Ostatnio, dzięki wprowadzeniu do konstrukcji protez nowych materiałów syntetycznych, zwłaszcza plastików i żywic o różnej twardości, a także dzięki stosowaniu nowych lekkich metali, oferta bardzo się poszerzyła. Jest to dziedzina, w której wciąż jest miejsce na twórcze rozwiązania zarówno dla projektantów, wytwórców, lekarzy ortopedów, jak i miejsce na spełnianie życzeń pacjentów. Wszystkie strony współuczestniczące w takim leczeniu wzajemnie się stymulują, a efektem jest niebywały rozwój tej gałęzi protezowania.

W ofercie są również, przygotowywane na zamówienie, indywidualne aparaty, dostosowane do konkretnych przypadków z jakimi zdarza się mieć do czynienia ortopedom.

 

– Słyszy się opinie, że ortopedzi, bojąc się leczyć operacyjnie, zapisują pacjentom sprzęt ortopedyczny rodem z lamusa, jak np. gorsety czy pasy przepuklinowe.

– Gorsety służą stabilizacji kręgosłupa, zarówno w przebiegu chorób zwyrodnieniowych, jak i w leczeniu złamań, zwichnięć i skrzywień. Generalnie rzeczywiście można uznać, że gorsety są wypierane przez leczenie operacyjne, jednak w przypadku złamań kręgosłupa, wsparcie gorsetem nawet efektu operacji, ma swoje uzasadnienie. Naturalnie trzeba się starać, by stabilizacja operacyjna była na tyle dobra, żeby nie musiała już być wspierana gorsetami.

Swego rodzaju gorsetem jest też tzw. sznurówka – pas usztywniony specjalnymi wkładkami, stosowany w leczeniu chorób odcinka lędźwiowego. Za szczególny rodzaj gorsetu można również uznać kołnierze służące stabilizacji kręgosłupa szyjnego. Mogą one być też wykorzystywane do korekcji, np. kręczu szyi po operacji.

Wciąż jeszcze używane są pasy przepuklinowe, chociaż zdaniem wielu lekarzy to prawdziwy archaizm, bo pacjentów powinno się jednak w tych przypadkach operować. Ale są tacy chorzy, którzy nie chcą słyszeć o operacji. Zwykle są to ludzie starsi, cierpiący równocześnie na szereg innych chorób. I u takich to pacjentów wskazania do operacji są ograniczone.

 

– Czy ortopedia przyszłości będzie zmierzała w kierunku operacyjnym czy protetycznym?

– Aż trudno uwierzyć, że były czasy „gipsowych docentów”, gdy ortopedzi niemal w ogóle nie operowali, lecząc głównie za pomocą opatrunków gipsowych i gorsetów. Leczenie zachowawcze i protetyka jest pewną alternatywą dla leczenia operacyjnego, ale generalnie punkt ciężkości przenosi się na sale operacyjne. Widomy tego przykład stanowią wysokie buty ortopedyczne, które wypierane są przez rozpowszechnione w ostatnim dziesięcioleciu zabiegi wydłużania kończyn metodą Ilizarowa. Tak więc choroby, z którymi jeszcze pięć lat temu nie dawaliśmy sobie rady, teraz leczymy operacyjnie. Głównie dzięki rozwojowi alloplastyków, czyli sztucznych stawów wszczepianych chorym. Jednak i przy dzisiejszym stanie wiedzy medycznej, nie wszystko da się zoperować. Protezy zewnętrzne jeszcze długo będą potrzebne pacjentom i warto je doskonalić.

 

Rozmawiała Anna Mail