Dermatolodzy biją na alarm z powodu fatalnych skutków korzystania z solariów. W Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych toczą się nawet społeczne kampanie przeciwko sztucznemu opalaniu. Winno się je ograniczyć najwyżej do kilku wizyt w roku. Solarium oznacza bowiem szybsze starzenie się skóry oraz wzrost – aż o 75 proc. – ryzyka zachorowania na czerniaka. Nie od razu, bo zmiany nowotworowe ujawniają się niekiedy po latach.

 

 

Lekarze twierdzą, że najlepiej w ogóle zrezygnować z solariów na rzecz naturalnego słońca dawkowanego rozsądnie i z umiarem, z wykluczeniem leżenia plackiem na plaży. Zapewniają też, że blada skóra jest znacznie zdrowsza.

Przestrogi i ostrzeżenia nie odnoszą jednak skutku, bo „moda na brąz” sprawiła, że opalona skóra stała się synonimem atrakcyjnego i – o paradoksie – zdrowego wyglądu. Z roku na rok rośnie też liczba tanorektyków, osób uzależnionych od opalania się, bywających w solariach nawet codziennie. Tych ludzi, ufnych w zapewnienia o bezpieczeństwie kilku minut pod lampą, nie przekonują nawet medyczne autorytety. Co gorsza, zwolennicy solariów, pamiętają, że nie tak jeszcze dawno przekonywano do sztucznego promieniowania, zapewniając, że nie wiąże się ono z takimi zagrożeniami jak słoneczne.

Reklama

 

To prawda, ale wtedy nie wiedziano tego, co obecnie. Na początku lat 80. minionego wieku, kiedy pojawiły się pierwsze solaria, sądzono, że z dwóch zakresów ultrafioletu – UVA i UVB – bardziej szkodliwe dla skóry jest promieniowanie UVB. Powoduje ono poparzenia słoneczne i niekorzystne zmiany skórne, podczas gdy UVA pozwala opalić się bez podrażnień i rumienia. Zwiększono zatem w solariach dawkę promieni UVA – była ona bardziej intensywna od tej zawartej w naturalnym słonecznym świetle i zapewniała szybszy efekt opalenizny. W celu uzyskania lepszych rezultatów moc tę jeszcze podnoszono, sprawiając, że światło lamp w solarium działało z wielokrotnie większą intensywnością od naturalnego. Ale wtedy właśnie dowiedziono, że i światło UVA nie jest przyjazne. Jest głównym czynnikiem fotostarzenia się skóry oraz zmian nowotworowych, więc w spotęgowanej dawce niesie ogromne zagrożenie. Zredukowano moc tego promieniowania, ale emitowane blisko skóry nie chronionej przez żadne kosmetyczne filtry, pozostaje wielce niebezpieczne.

Lekarze, apelując do naszego rozsądku, zalecają więc jedynie krótkie i rzadkie wizyty w solariach.