Co roku u progu lata mnożą się przypomnienia i przestrogi związane ze szkodliwym działaniem słońca. Apele o umiar i ostrożność w korzystaniu ze słonecznych kąpieli trafiają na trudny grunt. Mieszkańcy naszej strefy klimatycznej mający bowiem za sobą długie, szare i zimne miesiące z utęsknieniem wyczekują lata, słonecznych promieni i ciepła. Już od wiosny wystawiają twarze do słońca, a latem – całe, skąpo odziane ciało. Nie chodzi przy tym włącznie o to, by – jak żartobliwie się mawia – wygrzewać kości, lecz także o ładną, równomierną opaleniznę. Powszechnie uważa się, że przydaje ona urody i znamionuje zdrowy wygląd. Ambicją każdego urlopowicza jest więc powrót z wakacji ze zbrązowiałą, czekoladową skórą, niezależnie od tego, czy wypoczynek miał miejsce na podmiejskiej działce, na Mazurach, nad Bałtykiem czy na Seszelach.

 

 

Moda na słońce

Opalone ciało, wciąż jeszcze jest w modzie. Uznawane bywa za oznakę zdrowia i walor estetyczny. Coraz częściej jednak lekarze i kosmetolodzy mówią o fatalnych konsekwencjach dla naszej skóry długotrwałego działania promieni słonecznych. Z opalaniem wiąże się dzisiaj coraz więcej ograniczeń i zaleceń mających na celu uchronić nas przed jego negatywnymi skutkami. Parasole, kapelusze, okulary słoneczne, kremy i balsamy z odpowiednimi filtrami, godziny, w których powinno unikać się przebywania na słońcu, przewiewne stroje plażowe zakrywające coraz to większe partie ciała, zastępują plażowe negliże, odkrywające co tylko się da – to atrybuty nowej plażowej mody. Prawdopodobnie mocna opalenizna też niebawem przestanie należeć do wakacyjnych standardów.

Przypomnijmy sobie przy okazji, że jeszcze 200 czy 100 lat temu ogorzałe ciało, opalone dłonie i twarz uznawano w tzw. wyższych sferach za nieobyczajne. Opalenizna w sposób niejako naturalny przystawała robotnikom i wieśniakom, ale osoby, zwłaszcza damy z tzw. towarzystwa, chroniły się przed słońcem. Poczucie wstydu i purytańska mentalność narzuciły też odpowiednie kanony plażowej mody męskiej, damskiej i dziecięcej. Gdy patrzy się na fotografie przedstawiające naszych pradziadków „u kąpieli morskich”, aż dziw bierze, jak znosili upał w takich strojach.

Niechęć przodków do opalania podyktowana była względami obyczajowymi, które zmieniły się wraz ze społecznymi przemianami i rozwojem medycznej wiedzy na temat dobroczynnego wpływu słońca na nasz organizm. Z czasem wszak, wraz z postępem cywilizacji (dziura ozonowa), okazało się, że słońce, któremu przed wiekami przypisywano boską moc i które istotnie ma wspaniałe oddziaływanie, może równocześnie szkodzić. Dzisiaj zatem, z innych wprawdzie powodów niż w poprzednich stuleciach, zaczynamy się przed nim chronić, z trudem poskramiając słoneczny apetyt. Nie jest on tylko podyktowany ochotą uzyskania ładnej opalenizny, lecz ma też inne przyczyny.

Potrzeba słońca jest bowiem sprawą organiczną. To ono uaktywnia przecież przemianę materii, umożliwia wytwarzanie przez organizm witaminy D, wzmacnia odporność, leczy wiele chorób skóry, np. łuszczycę. Ma też cudowny wpływ na naszą psychikę, bo poprawia nastrój, odpręża, a nawet wyprowadza z niewielkich depresji. Dobre samopoczucie wyzwalane przez słońce można tłumaczyć tym, że świat w jego promieniach nabiera barw i uroku, emanuje radością. Naukowcy wyjaśniają to jednak „hormonami szczęścia”, czyli endorfinami powstającymi w organizmie pod wpływem słonecznego światła i energii. Słońca potrzebują nie tylko osoby dorosłe, lecz także dzieci, bo odgrywa ono istotną rolę w procesie budowy kośćca i zapobieganiu krzywicy.

Reklama

 

Nadfiolet A, B i C

Pamiętając o pozytywnym wpływie słońca, musimy jednak mieć też na uwadze zagrożenia, jakie ze sobą niesie. Należą do nich oparzenia, zmiany skórne, takie jak przedwczesne starzenie się skóry, przebarwienia, alergie i zmiany nowotworowe, na ogół uznawane za niegroźne z jednym tylko wyjątkiem. To czerniak złośliwy, którego występowanie przypisuje się działaniu promieniowania UV, nadfioletowego i spowodowanymi przezeń uszkodzeniami skóry, głównie oparzeniami, nawet jeśli zdarzały się jeszcze w dzieciństwie. Działanie słońca okazuje się też szkodliwe dla naszych oczu – wywołuje bądź pogłębia wiele dolegliwości wzroku. Promieniowanie UV nie jest obojętne dla spojówki oka – może wywołać jej zapalenie, może też być sprawcą zapalenia rogówki i spojówki, zwanego ślepotą śnieżną. Lekarze nie mają też wątpliwości, że promienie UV mogą być odpowiedzialne za zaćmę, a także za uporczywy ból oczu.

Promieniowanie nadfioletowe (UV) w odróżnieniu od podczerwonego, charakteryzuje się falami krótkimi. To dzięki niemu nasza skóra przyjmuje brązowe zabarwienie. Promienie UV działają przeciwbakteryjnie, przeciwgrzybiczo i przeciwwirusowo, podnoszą naszą sprawność, wzmagają przemianę materii. Przy tych wszystkich pozytywach wykazują jednocześnie działania niepożądane, szkodliwe. Nadfiolet może być zarówno przyczyną oparzeń skóry, szybkiego jej starzenia się, jak i częściowo również – nowotworów, o ile wystawiamy się na długie działanie silnego promieniowania.

Promieniowanie UV, w zależności od długości fali mierzonej w nanometrach, ma trzy zakresy: A, B, C. Najgłębiej wnikają w nasze ciało promienie UVA (315–400 nm), a rezultaty tego ujawniają się szybko, bo skóra traci elastyczność i przedwcześnie się starzeje.

Już z tego wynika, że tylko świadome korzystanie ze słońca może nam zapewnić korzyści, pozwalając uniknąć przykrości i zagrożeń. Warto przy tym też pamiętać, że promienie słoneczne przenikają wszędzie – i przy zachmurzonym niebie, i w cieniu, i wysoko w górach, a także podczas kąpieli w morzu, jeziorze czy rzece. Docierają nawet pod wodą na głębokość 1 metra.

 

Nade wszystko – umiar

Mamy do dyspozycji nie tylko coraz więcej coraz lepszych kosmetyków z filtrami ochronnymi, a nawet odzież najnowszej generacji wykonaną z tkanin zawierających słoneczne filtry. Mamy też system naturalnych, organicznych zabezpieczeń przed szkodliwością promieni słonecznych. Należy do nich zarówno owłosienie skóry jak i rogowacenie naskórka chroniące przed promieniami UVB, które wraz z syntezą melaniny tworzy warstwę ochronną. Ochronę stanowi też tzw. płaszcz hydrolipidowy złożony z wody i substancji tłuszczowych zawartych w pocie. Dlatego tak ważne podczas przebywania na słońcu jest przyjmowanie większej ilości płynów, zwłaszcza wody mineralnej.

Wszystko to jednak mało bez umiaru i rozsądku w korzystaniu ze słonecznych dobrodziejstw, które należy mądrze dawkować w zależności od wieku i typu karnacji. Małe dzieci, osoby starsze, ludzie dojrzali, osoby o bardzo jasnej karnacji muszą szczególnie uważać.

Skutkiem niefrasobliwości może być udar cieplny. Dochodzi do niego wówczas, gdy zbyt długo i bez odpowiednich zabezpieczeń w postaci ochrony dla głowy i karku przebywamy w ostrym słońcu. Może to się zdarzyć nie tylko w następstwie leżenia „plackiem”, lecz także po długim spacerze brzegiem morza, a nawet przebywaniu w wodzie, która chłodząc, łagodzi uczucie gorąca i osłabia naszą czujność. Ostry udar słoneczny może doprowadzić nawet do śmierci. Objawia się bólami i zawrotami głowy, gorączką, spadkiem ciśnienia krwi, utratą świadomości. Łagodniej, bez podwyższonej temperatury, przebiega wyczerpanie cieplne, następstwo długotrwałego wysiłku fizycznego na słońcu i przyswajania zbyt małej ilości napojów.

Oparzenie słoneczne to bodaj najczęstsza konsekwencja przedawkowania słonecznych kąpieli. Z pozoru rzecz banalna: ot, skóra jest mocno zaczerwieniona i piecze, czasem pojawiają się na niej pęcherze. Trochę poboli, ból daje się złagodzić odpowiednimi kosmetykami lub starymi domowymi metodami (okłady z zsiadłego mleka) i przechodzi. Potem skóra się łuszczy i schodzi płatami. Skutki takiego niewinnego epizodu mogą ujawnić się wiele lat później, bo oparzenia głęboko uszkadzając skórę, prowadzą często do powstania nowotworów. Czerniak złośliwy, zgodnie z nazwą, jest szczególnie niebezpieczny.

Rozwija się z niektórych rodzajów znamion barwnikowych, charakteryzuje się przerzutami do węzłów chłonnych i wszystkich narządów. 90 proc. zachorowań na czerniaka wiąże się dziś z działaniem promieniowania UV. Znamiona barwnikowe typowe dla czerniaka dość szybko się powiększają i ciemnieją, u podstawy tworzy się naciek, a potem – owrzodzenie.

Słońce wywołuje wiele zmian na naszej skórze. Najczęściej intensyfikują się piegi, a także różnorakie przebarwienia i tzw. plamy starcze, pojawiające się już po czterdziestce na twarzy, dłoniach, ramionach, czyli w miejscach najczęściej wystawianych na działanie promieni. Przebarwieniom sprzyjają też niektóre kosmetyki, przyjmowane leki i pewne składniki diety. Płaskie plamy nie są groźne, ale gdy budzą jakieś wątpliwości, bezwzględnie powinno się skorzystać z porady dermatologa.

 

Maria Ławecka