OSOBY W STANIE WEGETATYWNYM ŻYJĄ, ICH ORGANIZM ODDYCHA, JE, WYDALA. Ale zdają się być całkowicie pozbawione świadomości. Tak jakby ciało było jedynie pustą skorupą, z której dawno uleciała osobowość. Okazuje się jednak, że to tylko pozory – niedawno zdumieni naukowcy usłyszeli z wnętrza tej skorupy rozpaczliwe pukanie: puk, puk – tak, puk, puk – nie. Okazało się, że uśpieni potrafią mówić!

 

Według podręcznikowych definicji stan wegetatywny poznaje się po tym, że pacjent jest przytomny, ale pozbawiony świadomości. Odruchowe reakcje organizmu, takie jak oddychanie, trawienie pokarmów, wydalanie – są zachowane. Ciało pod wpływem bodźców zewnętrznych potrafi się poruszyć, oczy odwracają się w kierunku źródła hałasu, na twarzy pojawia się czasem uśmiech lub grymas rozpaczy. Ale człowiek traci istotę swego człowieczeństwa – własną świadomość. Nie zdaje sobie sprawy z tego, co dzieje się z nim i wokół niego. Dzieje się tak najczęściej na skutek uszkodzenia mózgu w wyniku urazu lub choroby (zawału, udaru).

Rodziny i bliscy osób pozostających w takim stanie zawieszenia między życiem a śmiercią zadają sobie bardzo często pytanie: skoro nie ma świadomości – jak to możliwe, że reaguje na zapach, dźwięk, dotyk? Odpowiedź ukryta jest głęboko w mózgu, a dokładnie – w części zwanej pniem. To tu znajdują się ośrodki odpowiedzialne za utrzymanie funkcji życiowych, takich jak oddychanie czy praca serca. A także wielu innych – odruchów wzrokowych i słuchowych, przełykania, kasłania, mrugania itp. Dopóki pień funkcjonuje – ciało zachowuje wszystkie odruchy. Jednak miejsce odpowiedzialne za ogarnianie i analizę tych odruchów, innymi słowy – za myślenie i odczuwanie – znajduje się zupełnie gdzie indziej: w płacie czołowym będącym częścią kory mózgowej. To tu zdaniem naukowców ukrywa się nasza osobowość, nasza świadomość siebie i otoczenia. A także coś w rodzaju sztabu dowodzenia odruchami, kierowania ciałem. Jeśli ten sztab z jakiegoś powodu straci kontakt z resztą organizmu, jeśli łączność zostaje przerwana – osobowość zostaje zatrzaśnięta w pułapce.

Reklama

 

Często pacjent tylko pozornie zamienia się w warzywo. Tak naprawdę zaś – pozostaje w stanie minimalnej świadomości. Odczuwa ból, doświadcza emocji, za pomocą pozostałych do dyspozycji mizernych sygnałów stara się nawiązywać kontakt z otoczeniem. Sęk w tym, że bardzo łatwo te sygnały przeoczyć. Niektórzy lekarze twierdzą, że nawet w 40 procentach przypadków diagnoza stanu wegetatywnego może być błędna, zaś pacjenci mogą znajdować się w stanie minimalnej świadomości. Kłopot polega na tym, że dotychczas nie było skutecznego sposobu, by to sprawdzić.

Aby bowiem dostrzec, co dzieje się w głowach ludzi pozostających w stanie wegetatywnym, trzeba by w jakiś sposób wejść do ich umysłu. Wślizgnąć się do wnętrza tej pozornie pustej skorupy i tam poszukać oznak świadomości. By tego dokonać, lekarze próbowali dotąd różnych metod, jednak nie były one skuteczne. Dopiero zajmujący się pacjentami w stanie śpiączki brytyjsko-belgijski zespół naukowców, kierowany przez dr. Adriana Owena, wpadł na przełomowy pomysł. Do odczytania myśli pacjentów badacze posłużyli się techniką fMRI – funkcyjnego rezonansu magnetycznego, pozwalającego wykrywać przepływy krwi w poszczególnych częściach mózgu, w czasie kiedy są one aktywne.

Pierwszy eksperyment zespół dr. Owena przeprowadził już w 2006 roku na 23-letniej kobiecie, ofierze wypadku samochodowego, która według wszelkich możliwych testów i badań znajdowała się w stanie wegetatywnym. Po podłączeniu do rezonansu okazało się jednak, że gdy naukowcy mówili do pacjentki, jej mózg reagował podobnie jak mózgi zdrowych osób. Gdy poproszono ją, by wyobraziła sobie grę w tenisa – w jej mózgu aktywował się fragment kory ruchowej. Kiedy natomiast kazano jej wyobrazić sobie poruszanie się po domu – w mózgu „zapalił” się całkiem inny obszar, związany z orientacją przestrzenną. Na podstawie szeregu kolejnych testów naukowcy doszli do wniosku, że nie może tu być mowy o przypadkowej reakcji.

To odkrycie stało się podstawą do dalszych badań. Zespół dr. Owena przebadał w sumie 23 osoby pozostające w stanie wegetatywnym. Okazało się, że pięć z nich zachowało pewien poziom świadomości! Więcej – naukowcom udało się porozumieć z jednym z pacjentów – 29-letnim mężczyzną, którego mózg doznał obrażeń wskutek wypadku samochodowego w 2003 roku. Badacze podłączyli mężczyznę do rezonansu i nauczyli, by w wypadku, gdy chce udzielić odpowiedzi twierdzącej, myślał o grze w tenisa, zaś gdy chce zaprzeczyć – myślał o poruszaniu się po domu. Oba skojarzenia „zapalały” w mózgu dwa odmienne obszary. Następnie lekarze – w konsultacji z rodziną pacjenta – sporządzili listę pytań: „czy masz rodzeństwo?”, „czy twój ojciec ma na imię Thomas?”. Chory trafnie zareagował na pięć z sześciu zadanych pytań. Wyniki tej niezwykłej „rozmowy” i pełny opis badań opublikował ostatnio prestiżowy medyczny periodyk „The New England Journal of Medicine”.

– Byliśmy zaskoczeni efektem – skomentował doświadczenie dr Owen. – Testy nie tylko wykazały, że pacjent wcale nie był w stanie wegetatywnym. Co ważniejsze – był on w stanie po raz pierwszy od pięciu lat zakomunikować otoczeniu, co myśli.

Jakie konsekwencje niesie za sobą to odkrycie? Zdaniem naukowców umożliwi ono w przyszłości kontakt z pacjentami i ich zaangażowanie w terapię. W ten sposób będzie można na przykład zapytać pacjenta, czy coś go boli albo w jakim jest stanie emocjonalnym.

Ale to nie wszystko. Najprawdopodobniej trzeba będzie również zmienić dotychczasowe procedury opieki medycznej nad pacjentami w stanie wegetatywnym. Wyniki badań stawiają też przed lekarzami całkiem nowe pytania natury etycznej i prawnej. W wielu krajach prawo zezwala na pozbawienie życia pacjenta w stanie wegetatywnym poprzez odłączenie go od aparatury wspomagającej. Gdyby jednak okazało się, że reaguje on na pytania, to wówczas pozbawienie go życia – nawet na własne życzenie – byłoby sprzeczne z prawem.

– Co zrobić, gdy pacjent zakomunikuje, że nie chce dalej żyć? Dziś jeszcze jesteśmy dalecy od takich dylematów, ale kiedyś lekarze będą musieli się z nimi zmierzyć. Sam fakt, że ktoś potrafi odpowiedzieć „tak” albo „nie”, nie dowodzi jeszcze, że jest w stanie podejmować złożone, ważne decyzje dotyczące własnego życia – mówi dr Adrian Owen.

Obecnie naukowcy sprawdzają, czy podobne efekty – jak za pomocą kosztownego badania fMRI – można osiągnąć, stosując prostsze metody – na przykład EEG. Gdyby tak się stało, chorzy dotychczas bezradni i zatrzaśnięci w skorupie swojego ciała mogliby się komunikować z otoczeniem regularnie. A to być może w przyszłości pozwoliłoby ich z tej skorupy na powrót wyzwolić.

 

Michał Piotrowski