Mało jest ludzi na świecie, którzy ze spokojem przyjmują własne starzenie się – choć pozornie z wielką radością witają każdy nadchodzący Nowy Rok. Tak było i teraz, na początku 2009... Tymczasem...

 

Powiedzmy wprost: stawać się starszym znaczy tyle, co stawać się mądrzejszym o zdobywane przez lata doświadczenia, wiedzę! Znaczy: być na tyle rozumnym, by swoją przyszłość wziąć we własne ręce. Nie, nie spiskujemy tutaj przeciwko lekarzom. Ani też osiągnięciom, jakie oferuje dziś medycyna – choć ta jeszcze nie ze wszystkimi cywilizacyjnymi chorobami radzi sobie skutecznie. Namawiamy jedynie Panią i Pana do krytycznego spojrzenia na swoje dotychczasowe życie – i do wprowadzenia korekt, które uczynią je zdrowszym, a tym samym przyjemniejszym. Nikt przecież nie zaprzeczy, że w ciągu kilkudziesięciu lat udało mu się wiele rzeczy spartaczyć. Wśród nich popsuć swoją fizyczną i psychiczną kondycję.

Nie mówmy tu jednak o błędach. Czas przybliżający do emerytury, albo już nawet nią wypełniany, to naprawdę wielka szansa rozpoczęcia... wszystkiego od nowa. Tym bardziej że pracy już nieco mniej, a dzieci też nie płaczą.

 

Wysokie obroty

Aby skorzystać w pełni z życia, jakie nam pozostało, postarajmy się nieco je przemodelować. Na początek: nauczmy się radzić sobie ze stresem. Jedną z najmniej użytecznych porad byłaby tu podpowiedź: „wyluzuj człowieku, nie denerwuj się”. Bo niby jak tę radę przełożyć na praktykę, skoro stres to niespodziewany, zewnętrzny nacisk, na który organizm od razu sam reaguje, włączając do akcji m.in. układ sercowo-naczyniowy, nerwowy, nadnercza?

Prawda jest taka, że każdy na zdecydowany nadmiar „hormonów stresu” – adrenaliny, noradrenaliny i kortyzolu – reaguje po swojemu. Jednych boli głowa, inni tracą apetyt albo mają go nadmiar, dostają biegunki, a jeszcze inni – silnego kopa do walki. Ale uwaga: każdy z tych objawów – medycznie określany jako przyspieszenie tętna i oddechu, zwiększenie napięcia mięśniowego i pracy serca, zwiększenie uwalniania glukozy z wątroby – powinien ostrzegać, że żyjemy właśnie w stresie. A ten, jeśli występuje w nadmiarze (ileż to ludzi całymi latami żyje w stanie permanentnego napięcia, nie doświadczając uczucia rozluźnienia i rozładowania emocji!) – sprzyja chorobom. Niszczy zdrowie.

Dlatego może warto „wysokie obroty” przyhamować relaksem mięśni i umysłu – z pomocą jogi czy godzinnego spaceru lub pływania. Zadbać o dobry sen, wiedząc przy tym, że właśnie w jego trakcie w mózgu tworzą się nowe połączenia między neuronami i informacje z całego dnia utrwalają w pamięci. Włączyć do diety roślinne suplementy wspomagające pracę układu nerwowego czy sercowo-naczyniowego.

Reklama

 

Dieta na talerzu

Słowo „dieta” jest w permanentnym obiegu mediów, w naszych domach również. Tyle że częściej traktuje się jako sposób na podtrzymanie atrakcyjnego wyglądu zewnętrznego – szczupłej sylwetki, gładkiej cery. Kto tak naprawdę myśli o organach, które ma w swoim wnętrzu, i o tym, jak je odpowiednio odżywić? Kto zastanawia się np. nad nienasyconymi kwasami tłuszczowymi omega-3, które przeciwdziałają zwapnieniu naczyń krwionośnych, wspomagają układ odpornościowy, łagodzą wahania poziomu cukru we krwi?

Gdybyśmy myśleli, to już dawno zwierzęce tłuszcze zamienilibyśmy na roślinne, ograniczylibyśmy spożycie soli, zrezygnowali z produktów wytwarzanych z cukru rafinowanego. Warzywa, owoce, świeże soki, ryby zdecydowanie dominowałyby w naszej kuchni. Tak jak i kasze czy pieczywo gruboziarniste zawierające błonnik ograniczający wchłanianie cholesterolu do krwi – tym samym znakomicie oczyszczający dziesiątki metrów jelit naszego układu pokarmowego.

A jemu potrzeba m.in. magnezu i lecytyny, która usprawnia pamięć i koncentrację. Inaczej: dba o naszą sprawność intelektualną.

 

Stworzeni do ruchu

Gdyby nasze babki i dziadkowie popatrzyli, jak teraz żyją ich potomkowie – pewnie by się mocno zadziwili: „pilot” w ręku łączy z telewizorem, z drzwiami, nawet kontaktem elektrycznym w ścianie; telefon komórkowy w kieszeni; radio w słuchawce przy uchu...

Jesteśmy zapracowani – to prawda. Zagonieni – też prawda. Tyle że to „zagonienie” nie ma nic wspólnego z ruchem. Tymczasem prawda jest taka, że aby zdrowo funkcjonować, musimy dużo się ruszać. Należy pamiętać, że człowiek ma nogi, ręce i musi z nich korzystać! Tym bardziej że jeśli uaktywnia te części ciała – i nie tylko te! – sprawia, że jego kości są w lepszej kondycji, mięśnie „nie flaczeją”, sylwetka jest szczuplejsza, bo nie ma szans na gromadzenie tłuszczu.

 

T E B