W tańcu kształtujemy mięśnie ud, pośladków, ramion, gubimy zbędne kilogramy, poprawiamy kondycję i koordynację ruchową. Ale taniec to nie tylko gimnastyka ciała, to także panaceum dla duszy, swego rodzaju język ludzkości, którego podobnie jak mowy trzeba się nauczyć.

 

Jak dziadek z babką tańczyli

Przebieranie nogami, tupanie i wymachiwanie rękami w rytmie uderzeń kamienia o kamień – uważa się za początki tańca. Najpierw nasz pradziad tańczył w samotności, potem w grupie, czując w ten sposób więź z praszczurami. Tańczono nie tylko dla poczucia jedności. Klaskano, śpiewano i wymachiwano rękami, prosząc o deszcz, lepsze zbiory, odpędzając złe duchy, stając do walki i... starając się o względy praprababek.

Taneczne gody przyniosły jak widać zamierzone efekty, choć wątpliwym jest, by do przedłużenia gatunku doszło na skutek ocierania się ich ciał przy dźwiękach tam-tamów. Kobieta z mężczyzną tańczyć bowiem zaczęli wspólnie dopiero w XII wieku... i to na owe czasy było już nazbyt śmiałym gestem. Dziadek nie tańczył więc (przynajmniej publicznie) z babką prawie do odrodzenia. Wówczas to konwenanse przełamali Włosi, a za nimi reszta świata.

Dzięki Ludwikowi XIV taniec podniesiony został nawet do rangi sztuki. To on założył Królewską Akademię Tańca i choć obrońców moralności  przy pojawianiu się każdego nowego kroku nie brakowało, nauczyciele tej dziedziny dworskiej etykiety mieli pełne ręce (i nogi) roboty. Dziadek z babką nie przejmowali się klątwami stróżów przyzwoitości także na początku XX wieku. Wówczas to skandalem obyczajowym nazywano harce zwane tangiem czy fokstrotem. Przetańczyli w ich rytmie całe dwudziestolecie międzywojenne. Potem sami zaczęli krzyczeć na nasze mamy i ojców, gdy ci rzucali się sobie w objęcia przy dźwiękach rock and rolla.

Reklama

 

Kondycja i figura

Dance, danza, tanz. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że we wszystkich językach świata taniec posiada ten sam trzon słowa – „tan”. Już w sanskrycie oznaczał bowiem pojawiające się w tańcu „napięcie”, emocjonalne i fizyczne.

Taniec jest więc również najbardziej kompleksową i najprzyjemniejszą gimnastyką ciała. Tańcząc na palcach, kształtujemy mięśnie łydek, w tańcu ćwiczymy skręty głowy, odwodzenia tułowia, koordynujemy płynność ruchów. Przy muzyce dyskotekowej, popularnym obecnie funky jazz, break dance czy wiecznie żywym rock and rollu pracuje całe ciało. Czy istnieje więc przyjemniejszy sposób na poprawę ogólnej kondycji organizmu, pobudzenie do pracy krwiobiegu czy uelastycznienie ścięgien? Chyba nie, zwłaszcza gdy do zwykłego kształtowania mięśni dodamy ilość spalanych w tańcu kalorii. Większość pań słysząc, że musi stracić 500 kcal, biegając na bieżni, podnosząc hantle lub pływając bez wytchnienia na basenie, zrezygnowałaby na samym początku drogi, tymczasem rytmiczna muzyka pomaga zapomnieć o ciężkiej pracy. Ba! Sprawia, że nie czujemy, kiedy gubimy zbędne kilogramy. Przesada? Ależ skąd! W ognistym flamenco (polecanym zwłaszcza tym, którzy chcą poprawić muskulaturę nóg) zgubimy 30 kcal podczas 5 minut, w zmysłowej salsie, sambie czy rumbie (doskonałym na zmniejszenie obwodu talii) aż 35, w walcu 20, a w wirującym rock and rollu nawet 60 kcal. Co z tymi, dla których nauka poszczególnych kroczków jest zbyt skomplikowana? Pozostaje jeszcze disco. Jak twierdzą stali bywalcy dyskotek, w jeden wieczór można spalić nawet 800 kcal, poruszając się w tańcu jak się chce i potrafi. Nic tylko ruszać w tany!

 

Łamiemy blokady, gubimy frustracje

W żadnej z form aktywności ruchowej – twierdzą psychiatrzy – nie wyzbywamy się tylu frustracji co w tańcu. Z powodzeniem wykorzystują to zjawisko psychoterapeuci, zalecając taniec osobom mającym trudności w wyrażaniu własnych emocji (nieśmiałym, niepewnym siebie, zakompleksionym), a również nadpobudliwym ruchowo. Terapia ruchem przynosi zaskakujące efekty także u dzieci autystycznych, z porażeniem mózgowym, a i u osób starszych, cierpiących na osteoporozę i chorobę Alzheimera.

Taniec zalecany jest też w przywracaniu równowagi emocjonalnej ofiarom katastrof samochodowych, poparzeń oraz innych wypadków, kiedy to mamy do czynienia z urazem psychicznym. Łagodzi stany depresyjne i drobne stresy wywołane niepowodzeniami dnia codziennego.

Jak twierdzi Maurice Béjart, wybitny francuski tancerz i choreograf „taniec ma to szczęście, że nie wymaga tłumaczenia czy napisów jak w kinie, to język bezpośredni, bez granic, uprzedzeń rasowych czy politycznych. W nim najważniejszy jest tancerz”.

– Nie widziałem czegoś takiego jak arabeska – zwykł mawiać twórca rewolucyjnego niegdyś baletu Bolero. – Widziałem natomiast jak wykonuje arabeskę Sylvie Guillem albo Jorge Donn. Za każdym razem było to coś zupełnie innego... Poruszając się w takt wygrywanych melodii, pamiętajmy więc, że jest to nasz taniec, w nim mamy okazję pokazać swoją indywidualność, wyrwać się z utartych szablonów, być taką cząstką wszechświata, jaką być chcemy...

 

Dla samotnych, druga młodość

Co z tymi, którzy nigdy nie mieli okazji przewodzić w parze lub być prowadzonymi? Na naukę tańca, podobnie jak na miłość, nigdy nie jest za późno. Jest to ponoć także idealny sposób na odnalezienie zagubionej w czasie młodości. Tym, którym zanim sami spróbują sił na parkiecie potrzebny jest czas na adaptację, polecam oglądać taniec na scenie. Nawet w najtrudniejszym balecie znajdziemy cząstkę siebie. Pamiętajmy jednak, że patrzenie jest tylko odbiciem, a jak mawiał Jean Cocteau „lustro czasami powinno by się zastanowić, nim ukarze nam nasze oblicze”. Podobnie jak „Alicja w Krainie Czarów” w końcu i my powinniśmy przejść na drugą stronę lustra...

 

Małgorzata Szymańska

 

*   *   *

 

Przed pierwszą lekcją

Zanim rzucimy się w taneczny wir, nie zapominajmy o rozgrzewce. W końcu taniec to nie tylko zabawa, ale także solidna dawka ćwiczeń. Zerwane ścięgno, skręcona kostka czy zakwasy pozbawić nas mogą przyjemności balowania na długi czas, więc mierzmy siły na zamiary. Zanim rzucimy się do skłonów, wygibasów, przerzucanek i obrotów, włączmy sobie nostalgiczne „Love me tender” potem szybsze „Roll Over Beethoven” Berry’ego, a na koniec lambadę. Po paru dniach podobnych seansów nawet przy szalonym rocku nie powinno się przytrafić żadne większe nieszczęście.

 

Na osłabione kości

Niestety, na nieprawidłową strukturę kości – pierwsze objawy osteoporozy – zaczynają cierpieć osoby coraz młodsze. Odwapnione kości, to m.in. efekt dużej ilości wypijanej kawy, napojów gazowanych i spożywania posiłków z wysoko przetworzonych produktów, pozbawionych składników mineralnych. Problemem cywilizacyjnym stają się także niedobory magnezu, objawiające się ciągłym zmęczeniem i nadwrażliwością. Poza uzupełnianiem w diecie tych pierwiastków lekarze zalecają ćwiczenia mięśni (głównie brzucha, pleców i karku) utrzymujących kręgosłup w prawidłowej pozycji. Najlepiej wzmocnimy je właśnie poprzez taniec. Ta forma gimnastyki usprawni również naszą koordynację ruchową, dzięki czemu łatwiej utrzymamy równowagę i zmniejszymy ryzyko niebezpiecznych dla osłabionych kości upadków.