Temperatura 36,6 st. C określana jako normalna jest niezbędna, by organizm mógł prawidłowo funkcjonować.

I on o tym tak doskonale wie, że na sygnał „zimno” uszczelnia skórę i zatrzymuje ciepło. Po prostu kurczą się naczynia krwionośne skóry, wskutek czego ogrzana krew krąży głównie w obrębie naczyń położonych głębiej. My też staramy się mu pomóc i sięgamy po dodatkowe okrycie, żeby zatrzymać naturalne ciepło. W mroźne dni zaczynamy podskakiwać, biegać, zabijać ręce. Jeśli nie ustajemy w wysiłku, robi się nam gorąco, bo wprawione w ruch mięśnie wytwarzają duże ilości energii. Jeśli zaś ruszać się nam nie chce, zaczynamy drżeć, bo organizm nie mogąc się doczekać reakcji z naszej strony, sam wprawia mięśnie w ruch.

Przy sygnale „gorąco” naczynia krwionośne się rozszerzają, skóra rozpręża, a przez gruczoły potowe wydobywa się woda i parując, chłodzi ciało. W warunkach ekstremalnych w klimacie tropikalnym potrafimy nawet wypocić 12 litrów wody! Powietrze suche – tu dodajmy – łatwiej przyjmuje pot, wilgotne nie może tego zrobić – ciepło pozostaje wewnątrz, temperatura rośnie i grozi wówczas udar cieplny. To wszystko obrazuje, jak mocno jesteśmy związani ze środowiskiem, jak przenika nas ono i jak my z nim współdziałamy.

Organizm tak ludzki, jak i zwierzęcy nieustannie wytwarza ciepło, a jego nadmiar wydala. Skąd je bierze? Podstawowe źródła są trzy: przemiana materii, praca mięśni, wchłanianie z otoczenia.

W przemianie materii kluczową rolę pełnią enzymy, zwane dawniej fermentami, białkowe katalizatory biosyntezy i rozkładu działające w komórkach i płynach ustrojowych. Optymalne dla nich warunki to temperatura 30–40 st. C. Pobudzona przez nie przemiana materii to reakcja chemiczna, podczas której między innymi wyzwala się energia cieplna. Jeśli temperatura ciała spada, enzymy pracują wolniej, wskutek czego powolnieją wszystkie reakcje organizmu. A do jakiego stopnia, widać to na przykładzie zimowego snu zwierząt. U wiewiórki tętno spada z 300 do 2 uderzeń na minutę, u chomika z  500 do 4 na minutę, a u świstaka uderza raptem 23 razy na godzinę. Zwierzątka znajdują się wówczas w stanie hibernacji – na zewnątrz mróz, a one w środku mają temperaturę 6 st. C. Świat może zamarznąć, a temperatura ich ciała nie spada poniżej tych 6 stopni. U człowieka nie jest to możliwe, bo poniżej 30 stopni enzymy przestają działać i praca organizmu zamiera. Przestają też działać przy temperaturze zbyt wysokiej. Powyżej 42 stopni niszczące działanie ciepła na białka jest równe lub większe niż zdolność ich odbudowy, a przy każdym wzroście o pół stopnia ta niszcząca działalność wzrasta czterdziestokrotnie – no i po prostu białka ścinają się jak w jajku.

O tym, że ruch mięśni wyzwala energię uczymy dzieci od małego. – Poskacz, będzie ci cieplej – radzimy, gdy dziecko skarży się na chłód. Ciepło możemy także wchłaniać – wystawiając się wiosną z rozkoszą na promienie słoneczne, a zimą podkręcając kaloryfery (tam gdzie nie są zablokowane) lub jedząc coś rozgrzewającego. W języku polskim rola potrawy najbardziej rozgrzewającej przypadła rosołowi. „Rozebrać się do rosołu” znaczy, że do jedzenia tej zupy trzeba zdjąć ubranie zatrzymujące ciepło, bo wiadomo, że zrobi się za gorąco.

 

Sygnał o tym, że jest za ciepło lub za zimno przekazują receptory rozsiane na naszej skórze do podwzgórza mózgowego, gdzie znajdują się dwa ośrodki termoregulacyjne: ośrodek utraty ciepła i ośrodek wytwarzania i zachowania ciepła. Odbierają one także informacje o temperaturze krwi dopływającej do ośrodkowego układu nerwowego i współdziałają z ośrodkami termoregulacyjnymi rdzenia kręgowego. Gdy do organizmu dostaną się drobnoustroje chorobotwórcze, termoregulatory przestawiają wskaźniki ciepłoty na wyższe, to jest stwarzają warunki, w których bakterie nie mogą się rozwijać albo ulegają zniszczeniu. Jeżeli jednak proces zwalczania tych szkodliwych ciał trwa zbyt długo, termoregulatory ulegają uszkodzeniu, przestawiają mechanizm regulacyjny niejako na stałe, a to już gorsza sprawa.

Inaczej mówiąc gorączka jest korzystna, gdyż hamuje rozwój drobnoustrojów, a wzmacnia siły obronne organizmu. Serce bije w rytmie przyspieszonym o 10–20 uderzeń na każdy stopień gorączki, pobudza to czynność układu nerwowego, przemiana materii ulega przyspieszeniu, wzmaga się rozpad białek i wydalanie produktów rozpadu, a razem z nimi i ciałek szkodliwych. Gdy gorączka jest wysoka i długotrwała, zaburza czynność narządów i tkanek – białka ustrojowe zostają uszkodzone i organizm przestaje pracować, umiera.

Kiedy więc nasz organizm zabiera się za zwalczanie drobnoustrojów, wytwarza więcej ciepła i hamuje jego oddawanie – czujemy wtedy zimne dreszcze, skórę mamy bladą, suchą i wrażliwszą niż zwykle. Potem, gdy osiągnięta zostaje potrzebna temperatura, następuje faza druga: robi się nam gorąco, pocimy się, skórę mamy zaczerwienioną. W naszym ciele wre bowiem praca skoncentrowana wokół tego, by wskutek szybszej przemiany materii wyrzucić razem z innymi odpadami unieszkodliwione bakterie czy wirusy. Następna faza to okres zdrowienia – temperatura spada, wszystko wraca do normy. Spadek ten może być gwałtowny – mówimy wtedy, że nastąpił kryzys, lub powolny – w czasie kilku dni.

Rozróżniono w związku z tym pięć typów gorączki:

1. Gorączka krótkotrwała. Przez 1–2 dni temperatura jest podwyższona o 2–2,5 stopnia wskutek ostrych zatruć lub zakażeń ulegających szybkiej likwidacji. Przykład stanowić może grypa.

2. Gorączka ciągła. Utrzymuje się na tej samej wysokości (o 1,5–2 st. wyższym od normalnego) przez kilka tygodni. Zapalenie płuc, płonica, dur brzuszny, nowotwory i wiele chorób zakaźnych.

3. Gorączka skacząca, zwana też septyczną lub trawiącą charakteryzuje się skokami o 1,5 do 3, a nawet o 5 stopni.

4. Gorączka przerywana – typowa przy malarii, gdy to raz jest gorąco, a raz strasznie zimno.

5. Gorączka powrotna – np. przy durze powrotnym nawroty gorączki wynikają z powodu rozmnażania się krętków Obermeyera i pojawiania się ich we krwi.

Natomiast rodzajów gorączki jest ogromna rozmaitość, od gorączki poniedziałkowej (odczuwanej przez tkaczy po przerwie weekendowej, gdy organizm ze świeżą siłą reaguje na pyły), pięciodniowej, okopowej, krwotocznej, błotnej, pól ryżowych itd. do nerwowej lub psychicznej. Gorączka powstaje też, gdy ciało broni się przed zarazkami, przy urazach fizycznych – wstrząśnienia mózgu, wylew krwi do mózgu, ciśnienie śródczaszkowe, lub przy dużym stresie – gdy impulsy z kory mózgowej pobudzają ośrodek termoregulacji (tzw. gorączka nerwowa lub psychiczna).

Uniwersalnej definicji gorączki nie ma, nie jesteśmy tacy mądrzy, jak to się nam czasami wydaje. No bo jak sformułować definicję, skoro na dobrą sprawę nie wiadomo, co to jest „normalna” temperatura ciała? Normalne jest, że u zdrowych dzieci wieczorem lub po wysiłku wynosi 38 stopni, a u sportowca po wyczynie 39. Normalne jest, że dorośli kładąc się spać, mają temperaturę wyższą, niż gdy się rano budzą. Na początku życia jesteśmy cieplejsi niż przy jego końcu. Noworodki nie mają jeszcze wyrobionej regulacji temperatury, nie potrafią np. trząść się z zimna, ciepłota trzymiesięcznego niemowlaka wynosi 37,4 stopnia i dopiero w okresie dorastania (u dziewcząt w 14, u chłopców w 17 roku życia) stabilizuje się na 36,6 stopnia. Właśnie z powodu tych niewyrobionych termoregulatorów wysoka gorączka u dzieci jest tak niebezpieczna, że może wywołać drgawki, a nawet doprowadzić do śmierci. Natomiast u starych ludzi bardziej niebezpieczne jest oziębienie. Intuicyjnie wiedzą o tym i wolą ciepły smrodek niż wonny chłód. Ilu starych ludzi umiera wskutek wychłodzenia, nie wiadomo, bo skala na termometrach nie sięga poniżej 35 stopni, skąd więc ma być wiadomo na ile się obniżyła? Szczególnie że proces oziębiania ma charakter podstępny. „Gdy temperatura spada do 32 stopni, występuje uczucie zimna i dreszcze; pomiędzy 32 a 24 stopniami pojawia się depresja, ale pacjent nie narzeka na zimno, tętno jest zwolnione, spada ciśnienie krwi; przy 21 przestaje funkcjonować krążenie krwi. Sytuację pogarsza to, że przy 29 stopniach ustają dreszcze, przy 30 stopniach pojawia się zaburzenie świadomości i bywa, że pacjent zaczyna się rozbierać, zamiast ubierać, występuje też otępienie i senność” – pisze angielski lekarz H. Duguid. Ale i to nie jest regułą, bo zbyt wiele istnieje wyjątków.

Temperatury przewyższającej 42 stopnie także nie można zbadać zwykłym termometrem, ale i nie ma po co, bo wcześniej się ją zbija, środki obniżające gorączkę są wszak ogólnodostępne. Pozostaje więc dbać o złoty środek.

 

Wiesława Kwiatkowska