Co zrobić, by okres letniego wypoczynku wykorzystać z pożytkiem dla zdrowia? W czym tkwi tajemnica udanych wakacji?

 

Rozmowa z mgr Jolantą Krzemińską, psychologiem i psychoterapeutką

 

– Nie wszyscy czekają na wakacje z utęsknieniem. Chociaż są bardzo zmęczeni, twierdzą, że nie mogą wziąć urlopu, bo – i tu pojawiają się argumenty, że nie ma ich kto zastąpić, że bez pracy nie potrafią żyć... Jak nakłonić pracoholika do skorzystania z urlopu?

– Pracoholizm nie jest zjawiskiem jednorodnym, ma liczne uwarunkowania. Kiedy się je zna, można drogą terapii, próbować z uzależnieniem walczyć.

Popularny dziś lęk o utratę pracy wynika najczęściej z niskiego poczucia własnej wartości. Boimy się, że nigdzie nas już nie zechcą i trzymamy się kurczowo swego miejsca. Mocno zaniżamy swoje możliwości albo w ogóle ich nie rozpoznajemy, nie uświadamiamy sobie, w czym jesteśmy dobrzy, a w czym słabsi. Pracoholizm miewa też źródło w poczuciu własnej mocy. Bierze się z myślenia o sobie jako człowieku silnym, który wszystkiemu sprosta i nie potrzebuje wypoczynku, z wykluczenia słabości, do której każdy ma prawo, a także z poczucia misji, z przekonania, że nawet krótka nieobecność skończy się dla firmy katastrofą.

Istnieją też ludzie, dla których praca jest ucieczką od innych trudności, choćby w relacjach z bliskimi. Poświęcając się bez reszty sprawom zawodowym, robią po prostu unik.

Są również osoby, które najlepiej czują się w systemie zależności, a źle funkcjonują samodzielnie. Doskonale radzą sobie w jakiejś strukturze, a pozostawione same sobie, na przykład na urlopie, nie wiedzą, co ze sobą począć. Nie biorą więc urlopu.

– Dlaczego należy wziąć urlop?

– Kiedyś trzeba odzyskać równowagę, wycofać się, odpocząć. Konieczna jest odmiana i zmiana trybu życia. Temu właśnie służy urlop.

Żyjemy na co dzień w stresie, w napięciu, w stanie wewnętrznej mobilizacji, by sprostać wszystkim obowiązkom. Taka długotrwała sytuacja pogarsza nasze samopoczucie – pojawiają się kłopoty psychosomatyczne, dolegliwości przewodu pokarmowego, zaburzenia snu, napięciowe bóle głowy, daje o sobie znać kręgosłup. Występują też problemy emocjonalne – niecierpliwość, złość, irytacja, próby rozładowania nastroju poprzez alkohol. To organizm sygnalizuje nam przeciążenie i zmęczenie, domaga się wypoczynku.

– Jak długo powinien trwać taki wypoczynek, abyśmy odczuli jego pozytywne skutki?

– To jest wprost proporcjonalne do obciążenia i jego rodzaju. Im więcej obowiązków, im większa odpowiedzialność na nas spoczywa, tym urlop powinien być dłuższy. Chodzi o to, aby organizm najpierw się zdemobilizował, odprężył, a następnie – odpoczął, odbudował energię. Łapie się inny rytm, odnajduje w nim, regeneruje fizycznie. Dopiero potem, gdy zmęczenie ustąpi, otwieramy się na nowe wrażenia i zajęcia, które w konsekwencji odprężają, odświeżają psychicznie.

– Dziś do wieczora pracuję, nocą wylatuję na Kretę, a następnego dnia już łapię promienie greckiego słońca. Po tygodniowym pobycie wracam i prawie prosto z lotniska udaję się do pracy. Tak odpoczywa wiele osób. Czy to rzeczywiście jest odpoczynek?

– To jest może niezły sposób na „zaoszczędzenie” wolnych dni, ale organizmowi niezbyt służy. Taka omnipotencja, potwierdzanie, że oto mogę, daję radę, dziś jestem tu, a jutro tam, zwiedzam, pływam, opalam się, aby nie stracić ani godziny urlopu, wcale nie wychodzi na dobre. Nie ma co udawać. Trzeba uznać swoją słabość, dać sobie prawo do poleniuchowania, zwolnić obroty. Dwa tygodnie to minimum, aby się zdemobilizować, a następnie naładować wewnętrzne akumulatory.

– Powszechnie zachęca się do urlopowej aktywności, przeciwstawiając jej przysłowiowe siedzenie przed telewizorem jako przykład marnowania wolnego czasu?

– Bierny odpoczynek też ma swoje zalety. Może być wręcz wskazany i korzystny dla osób, na których codzienne życie wymusza nadmierną aktywność. I odwrotnie – ktoś znużony codzienną monotonią w pracy lub domu, np. matki wychowujące dzieci, mogą zatęsknić za wypoczynkiem czynnym, za wrażeniami, które będą się zmieniać jak w kalejdoskopie. A także za gotowymi posiłkami, których nie trzeba samemu przygotowywać. Ale to także nie jest regułą.

– To znaczy, że nie ma recepty, jak wypoczywać, żeby naprawdę odpocząć.

– Sposób na dobrze wykorzystany urlop zależy od naszych indywidualnych potrzeb. Nieważne jest to, że nasi znajomi lecą na Kretę, czy do Egiptu. Zanim pójdziemy ich śladem, zastanówmy się, czy odpowiada nam wypoczynek zorganizowany, posiłki na komendę, grupowe zwiedzanie. Może lepiej nam będzie pod namiotem, nad jeziorem z rodziną, przyjaciółmi, bliską osobą, której poświęcamy za mało czasu. Może wcale nie mamy ochoty na kontakty z nieznanymi ludźmi, jesteśmy zmęczeni innymi, chcemy spokoju.

– Dobry urlop trzeba zaplanować w najdrobniejszych szczegółach, czy też zdać się na żywioł?

– To także kwestia temperamentu i stylu życia na co dzień. Ktoś, kto z racji charakteru pracy żyje pod presją nieprzewidywalnych sytuacji, w ciągłej niepewności, z grafikiem i zegarkiem w ręku, może na urlopie potrzebować absolutnego luzu. Nie będzie chciał kontrolować czasu, poddawać się rygorom. Nie wybierze zatem turystyki zorganizowanej, bo tam trzeba się podporządkować. Komuś innemu może z kolei bardzo odpowiadać sytuacja, w której wszystko jest zaplanowane i o nic nie trzeba się samemu troszczyć, bo robią to za nas inni.

– Co psycholog radzi rodzicom młodszych dzieci: urlop rodzinny, czy może tato z jedną pociechą, a mama z drugą w innym terminie? Czy małżeństwom polecać urlop razem, czy osobno?

– Wiem, że bywa to trudne i nie zawsze możliwe do zrealizowania, ale warto pobyć razem, rozgościć się wolnym czasie, jeśli nawet niewiele go mamy na wspólny wypoczynek. Dzieci powinny pobyć z rodzicami, którzy wreszcie nigdzie się nie spieszą. Można sobie wiele powiedzieć, wspólnie zdobywać i odkrywać świat, choćby ten na pobliskiej łące czy działce. Bycie razem jest także ważne dla małżeństw. Nie zawsze mogą oboje mieć urlop w tym samym terminie, ale czasem podświadomie też przed tym uciekają z obawy, że ujawnią się wzajemne żale, pretensje, niespełnienia. Tymczasem to ważne, by pobyć razem poza codziennym kieratem, skupić się na drugiej osobie, rozmawiać, a nie wymieniać komunikatami.

– Wiele osób uważa, że o udanym urlopie decydują finanse. To mit, bo przecież brak pieniędzy na daleki wyjazd nie przekreśla szans na dobre wakacje. Jaki jest warunek, aby się udały?

– To kwestia analizy własnych potrzeb, tego co sprawia przyjemność i „przykrojenia ich” do możliwości. Lubisz zwiedzać, a nie stać cię na daleką podróż? Poznawaj okolicę, rób sobie wycieczki podmiejskim pociągiem. Ważne, żeby nie ulegać modzie, nie poddawać się towarzyskim presjom.

Ulegamy im często wbrew sobie, bo chcemy przeżyć coś wyjątkowego, niezwykłego, dorównać innym, nie odstawać od reszty. Poddając się globalizacji i unifikacji, tracimy kontakt z własną tożsamością. Uniformizujemy się, bez refleksji nad tym, kim jestem, co lubię, co mi się podoba. Zapominamy, że jesteśmy wyjątkowi właśnie dzięki tym upodobaniom. Uzależniamy się od grupy społecznej, nie wiemy już co nam odpowiada, nie umiemy zachwycić innych swoją odmiennością. Odnosimy się do zewnętrznych kryteriów i męczymy się z tym, zamiast odwołać się do własnego wnętrza.

Jak pani najczęściej spędza urlop?

W kraju, z aparatem fotograficznym, bo fotografowanie to moja pasja i doskonały sposób na relaks.

A zatem – udanych wakacji!

 

Rozmawiała: Anna Jęsiak