Bez dobrego, kojącego snu ludzki organizm nie może prawidłowo funkcjonować. Dobry sen przynosi ulgę w chorobie, pomaga zachować zdrowy wygląd, zregenerować mięśnie i kości, wpływa zbawiennie na skołatane nerwy. „Błogosławiony, który sen wynalazł, ten płaszcz, który okrywa wszystkie myśli ludzkie”, mówił Don Kichot, błędny rycerz z La Manczy. Ale starożytny bóg snu – Hypnos, syn Nocy – był przecież bliźniaczym bratem boga śmierci, Tanatosa. Są sytuacje, kiedy sen staje się przekleństwem...

 

Nagły atak senności

Brzmi to jak paradoks, bo spanie, czynność mało dynamiczna, z żadnym nagłym napadem raczej się nie kojarzy. Ba, zasypianie „w locie do poduszki” wydaje się nieosiągalnym marzeniem dla tych wszystkich, którzy cierpią na bezsenność, i z takiej czy innej przyczyny nie są w stanie usnąć bez pomocy leków. Tymczasem narkoleptycy wiele by oddali, by opanować niespodziewane ataki snu... Narkolepsja to zespół chorobowy o niewyjaśnionych dotąd dokładnie, a na pewno złożonych przyczynach. Uważana jest za chorobę mózgu i kojarzona z brakiem komórek wytwarzających hipokretynę. Być może też za gwałtowne napady senności odpowiada brak fazy REM podczas nocnego snu, w ten dziwny sposób nadrabiany w ciągu dnia.

Narkolepsja polega na niepohamowanej senności, pojawiającej się kilka razy w ciągu dnia. Rekordziści zapadają w krótkotrwałe drzemki nawet sto do dwustu razy dziennie, ale takie nasilenie objawów zdarza się naprawdę bardzo rzadko. Zasypia się na kilka, kilkanaście minut – przy biurku, w tańcu, podczas rozmowy, za kierownicą samochodu. Okoliczności nie mają znaczenia. Gdyby to była tylko regeneracyjna drzemka, powiedzmy, że pół biedy. Niestety, atakom narkolepsji towarzyszy całkowita niezdolność do poruszania się oraz przerażające koszmary senne. Zdarza się też, że narkoleptycy widzą i słyszą wszystko, co dzieje się wokół nich, ale z powodu chwilowego porażenia mięśni nie są w stanie zareagować.

 

Siedmiu braci śpiących

Wśród osób spokrewnionych ryzyko zachorowania jest 10 razy większe. Wydaje się więc, że narkolepsja może mieć podłoże genetyczne. Nie jest to choroba tak rzadka, jak można by przypuszczać, problem w tym, że za mało o niej wiemy, a pacjenci nie garną się z tym kłopotem do lekarzy. Nie mamy polskich danych, ale w USA narkolepsja dotyka mniej więcej jedną na 2000 osób, a zatem cierpi na nią tylko w Stanach Zjednoczonych około 135 tysięcy ludzi, bez względu na wiek, pochodzenie etniczne i płeć. Japończycy „przysypiają” znacznie częściej – jedna na 600 osób, a mieszkańcy Izraela najrzadziej – tylko raz na pół miliona. Niezależnie od wieku, w jakim pojawiły się pierwsze objawy, pogorszą się one znacznie w 20–30 lat po pierwszych atakach. Pocieszające może być tylko to, że wielu pacjentów obserwuje złagodzenie objawów po 60. roku życia.

 

Czy to się leczy?

Niestety, leku na narkolepsję dotąd nie wynaleziono. Z domowych sposobów medycyna sugeruje klasyczne rozwiązania: uregulowanie „sennych” zwyczajów, czyli kładzenie się i wstawanie o stałych porach oraz unikanie przed snem alkoholu i napojów z kofeiną. Rzecz jasna, te metody służą nie tyle leczeniu narkolepsji, co poprawieniu jakości snu, a co za tym idzie, nocnego wypoczynku i regeneracji organizmu. Tak więc, jak w wielu przypadkach, i tutaj popłaca bycie człowiekiem porządnym, poukładanym i dobrze zorganizowanym. Jednak nie znaczy to, że specjaliści nie drążą przyczyn i nie szukają odpowiednich środków w dziedzinie czystej farmacji! Amerykańscy lekarze stosują już w narkolepsji pewne leki, w tym antydepresyjne, jednak ciągle odbywa się to pod ścisłą kontrolą fachowców. Nie zanosi się więc, że w najbliższym czasie notoryczne „śpiochy” będą mogły zaopatrzyć się w cudowne pigułki np. na stacji benzynowej. Chwilowo zdecydowanie lepiej jest, mając narkolepsję, nawet nie myśleć o kierowaniu autem... Terapia farmakologiczna w USA kojarzona jest z zaleceniami, o jakich mowa była powyżej, to jest z uregulowaniem zwyczajów sennych. Cierpiącym na narkolepsję zaleca się też coś w rodzaju uprzedzania faktów: w porach, kiedy czują się najbardziej senni, powinni zaprzestać pracy i położyć się na pół godziny, nie dopuszczając do pojawienia się nagłego ataku.

 

Oblicz swoje przemęczenie

Dr John Murray z Epworth Hospital w australijskim Melbourne opracował kilkanaście lat temu test, służący do diagnozowania zaburzeń snu, a używany dziś na całym świecie, również w badaniu narkolepsji. Test znany jest pod nazwą ESS, od Epworth Sleepiness Scale (Skala Senności Epwortha). Pacjent ocenia w punktach własną podatność na przysypianie w ciągu dnia. Osiągnięta suma punktów wyznacza stan, w którym należy zwrócić się do lekarza specjalisty. A zatem do dzieła!

jak często zdarza się Państwu przysnąć w dzień w następujących okolicznościach:

siedząc i czytając;

oglądając telewizję;

jadąc samochodem jako pasażer przynajmniej przez godzinę bez przerwy;

odpoczywając po południu na leżąco;

siedząc i rozmawiając;

siedząc spokojnie po bezalkoholowym obiedzie;

stojąc w korku?

Za każdą odpowiedź przyznajemy sobie punkty – zero oznacza nigdy, jeden – czasem, dwa – często, trzy – bardzo często. Suma powyżej dziewięciu jest sygnałem alarmowym – należy niezwłocznie zasięgnąć rady specjalisty. Naturalnie, ta czy inna ilość punktów nie oznacza, że grozi nam narkolepsja, ale warto przynajmniej zastanowić się nad swoim trybem życia i przyczynami przemęczenia. Test wykonany w „warunkach domowych” ma tylko i wyłącznie wartość orientacyjną!

 

Marianna Królikowska

 

***

 

Faza REM

REM to skrót angielskiego określenia „Rapid Eye Movements”, czyli „gwałtowne ruchy gałek ocznych”. Jest to jedna z naturalnych faz snu, kiedy pojawiają się marzenia senne. Sen REM normalnie powtarza się co 90 minut i trwa 5–30 minut. Nie wiemy, jaką funkcję pełni, choć z pewnością ma dla zdrowia ogromne znaczenie. Szczury, wybudzane z fazy REM, ginęły już po kilku tygodniach trwania takiego eksperymentu.

 

Nie dla każdego śpię

To łacińskie przysłowie pochodzi z „Satyr” autorstwa rzymskiego poety Lucyliusza. Przypisuje się je pewnemu Rzymianinowi, który miał udawać, że przysypia, gdy wpływowi goście zalecali się do jego żony. Kiedy natomiast jeden z niewolników chciał w tym czasie ukraść srebrne naczynie, Rzymianin ów „obudził się” i wypowiedział te słowa.