Na temat najnowszych metod operacyjnego leczenia zaćmy rozmawiamy z profesorem Jerzym Szaflikiem.

 

Co to jest zaćma?

– Zaćma to zmętnienie soczewki. Wewnątrz oka znajduje się soczewka, która normalnie jest przezroczysta i tak ukształtowana, że skupia promienie świetlne. W zaćmie, traci ona swoją przezroczystość – zaczyna robić się coraz bardziej matowa, aż w końcu nie widać przez nią nic, poza jasnym światłem. To najczęstsze schorzenie okulistyczne, powodujące odwracalną ślepotę.

 

Jak to rozumieć?

– Pojęcie odwracalna ślepota odnosi się do sytuacji, w której – poprzez wykonany zabieg operacyjny – odzyskuje się pełne lub prawie pełne widzenie.

 

Z czego bierze się zaćma?

– Najczęściej jest związana z wiekiem: w procesie starzenia się organizmu następują zmiany w białkach soczewki, w wyniku czego dochodzi do mętnienia. Bywa również wrodzona. Poza tym jest szereg czynników zewnętrznych, które mogą powodować zaćmę: uraz (z pęknięciem torebki soczewki), fizyczne promieniowanie, substancje toksyczne (w powietrzu, w posiłku), czy zanieczyszczenie środowiska. Jakiś czas temu wykonano badanie porównujące wiek pacjentów z zaćmą starczą w populacji bydgoskiej i białostockiej. Okazało się, że – statystycznie znamiennie – później zapadają na zaćmę mieszkańcy Białostocczyzny. Jest to dowód, że czynniki środowiskowe mogą odgrywać negatywną rolę.

 

Kiedy powinno się wykonać zabieg?

– W tej chwili zabiegi wykonuje się bardzo wcześnie, kiedy tylko zaczynają się objawy. To znaczy, pacjent jeszcze zupełnie nieźle widzi, może nawet prowadzić samochód, ale przy zmienionym oświetleniu już mu się robi przed oczami „mleko”.

Reklama

 

Jakie jest uzasadnienie tak wczesnej interwencji?

Wczesne zaopatrzenie chirurgiczne powoduje, że okres dyskomfortu, złego widzenia lub niewidzenia jest bardzo krótki albo prawie nie ma go wcale. To jest powód praktyczny, czy społeczny. Natomiast jest jeszcze powód medyczny. Otóż usunięcie zaćmy niezaawansowanej jest po prostu łatwiejsze technicznie. Zaćma zastarzała, twarda jak kamień, wymaga użycia bardzo dużej energii ultradźwięków.

 

Czy dużo jest powikłań pooperacyjnych?

– Można powiedzieć, że powikłania są sporadyczne. Postęp w chirurgii zaćmy jest ogromny. Chirurgia oka jest w ogóle dość specyficzna – pole operacyjne jest bardzo małe; gałka oczna to kulka o średnicy 23 mm. Stosujemy mikroskopy operacyjne, które powiększają nawet do 40 razy; przeciętnie 10-krotnie. Czyli, rogówka, która w rzeczywistości ma 12 mm, w obrazie mikroskopowym osiąga 12 cm. Z jednej strony dużo, ale nic nie jest za darmo. Jeżeli 10-krotnie powiększa się pole operacyjne, w takim samym stopniu powiększają się narzędzia, których używamy. Trzeba nastawiać głębię ostrości.

 

Na czym polega zabieg?

– Wydobywamy soczewkę pacjenta i w jej miejsce wkładamy sztuczną. Żeby to zrobić, trzeba naciąć gałkę oczną. Część optyczna sztucznej soczewki ma średnicę 5–6 mm; łącznie ze stabilizatorem – około 12–13. Kiedyś wymagało to szerokiego cięcia. W ostatnich latach, dzięki rozwojowi mikrochirurgii, potrafimy włożyć taką soczewkę do oka  przez cięcie 3-milimetrowe.

 

W jaki sposób?

– Każdy na pewno widział statek w butelce. Stosujemy dokładnie tę samą metodę. Soczewka jest elastyczna. Zwijamy ją, wkładamy zwiniętą, a w oku ona się rozwija. Są to tak zwana soczewki zwijalne.

 

A jak wydobywa się naturalną soczewkę?

– Soczewka z zaćmą też jest bardzo duża, jak na te warunki. Dawniej wypychało się ją przez cięcie 13-milimetrowe. Teraz, musimy ją rozbić i następnie wyssać. Jest to tak zwana fakoemulsyfikacja. Do rozbijania twardych mas soczewki zwykle używa się ultradźwięków; można to zrobić również za pomocą lasera. Natomiast w najnowszej metodzie, która na świecie stosowana jest dopiero od roku, elementem rozbijającym soczewkę jest woda. Maleńka porcja wody, wyrzucana pod dużym ciśnieniem, która odbija się od specjalnej płytki, uderza w twarde struktury i je emulguje. To już jest najwyższej klasy technika.

 

Jaka jest z tego korzyść dla pacjenta?

– Te zabiegi wykonuje się ambulatoryjnie. Pacjent przychodzi godzinę wcześniej, zapuszcza mu się krople, następnie się go operuje i w 2–3 godz. po zabiegu idzie on do domu. Sam zabieg trwa ok. 20 minut. Kiedy zaczynałem pracę – to było wprawdzie dawno, ale nie aż tak bardzo – po zabiegu konieczne było leżenie: przez kilka dni, płasko, z zasłoniętymi oczami. Chodziło o to, żeby nic się nie przesunęło.

 

Rozumiem, że znieczulenie jest miejscowe?

Najczęstszym znieczuleniem jest znieczulenie miejscowe okołogałkowe. Ale coraz więcej zabiegów fakoemulsyfikacji wykonujemy w znieczuleniu kroplowym. W ogóle nie robimy żadnych zastrzyków. Wpuszczamy kropelki, operujemy i pacjenta nie boli.

 

To wyjątkowo spektakularny zabieg.

– Widzenie jest jednym z tych zmysłów, który ma największy wpływ na życie człowieka. Prawie 90% wszystkich doznań zmysłowych to doznania wzrokowe. Teraz to się już nie zdarza, bo pacjent trafia do nas wcześniej, ale kiedyś przychodził ślepy; trzeba go było prowadzić. Miał zaćmę na obydwu oczach. Po operacji wstawał i widział – sam mógł być sobie przewodnikiem.

 

A jaki postęp dokonał się w dziedzinie soczewek?

– Kiedyś operowano zaćmę i do oka nie wkładano nic. Potem próbowano soczewki szklane. Niestety, topiły się i dawały różne komplikacje; jako ciało obce, były odrzucane. W 1947 roku angielski okulista wojskowy Harold Ridley zauważył ciekawą rzecz. Przychodzili do niego pacjenci, którzy byli lotnikami. To działo się wkrótce po wojnie. Ci ludzie mieli w skórze i w oczach okruchy pleksi – drobne odpryski pękającej pod ostrzałem obudowy samolotu. Ale wokół pleksi nie było żadnego odczynu. Wpadł więc na pomysł, żeby zrobić soczewkę z pleksi. I okazało się, że jest bardzo dobra: lekka, nie topi się, nie przesuwa. Tak się zaczęła era soczewek wewnątrzgałkowych. W tej chwili najmłodsze generacje soczewek przepuszczają tylko tę część promieniowania świetlnego, która jest bezpieczne dla oka. Jak naturalne. Poza tym, kiedy człowiek ma 45 lat, musi mieć jedne okulary do czytania, drugie na ulicę. Zaczynamy wszczepiać soczewki, które pozwalają widzieć ostro i z bliska i z daleka. Jest to równoznaczne z tym, że po takim zabiegu nie są już potrzebne żadne okulary. I to jest ten ogromny postęp.

 

Czy soczewki, które uwalniają od okularów, są ogólnodostępne?

– Nawet w skali światowej są to dopiero początki. W Polsce tego typu pseudoakomodacyjnych soczewek wszczepiliśmy niewiele. Ich cena jest bardzo wysoka.

 

A na jakie może liczyć pacjent z ubezpieczenia?

– Wszczepiamy bardzo dobre soczewki: zwijalne, dobrze funkcjonujące, dające możliwość dobrego widzenia do dali albo do bliży. Czyli właściwie stwarzające sytuację zbliżoną do normalnej.

Reklama

 

Czy taka soczewka starczy do końca życia?

– Tak. Pierwsze cechy degradacji występują po 250–260 latach. Można powiedzieć, że jest na kilka pokoleń.

 

Jak dużo pacjentów z zaćmą operuje się na Pana oddziale?

W Polsce operuje się rocznie około 80–90 tysięcy przypadków zaćmy. Powinniśmy operować 120–130 tysięcy, jeżeli porównamy się do Czechów. Natomiast w naszym szpitalu klinicznym mamy stosunkowo dużo innych zabiegów: bardzo skomplikowanych, trudnych, których gdzie indziej się nie wykonuje (chociażby odwarstwienie siatkówki, witrektomię, zabiegi na aparacie ochronnym czy przeciwjaskrowe) W związku z tym operacji zaćmy jest mniej.

 

Rozmawiała Grażyna Dziekan