Największą radością w aktorstwie jest...?

Rodzaj spełnienia bez względu na to, czy stworzy się świetną rolę w teatrze, czy znakomitą scenę w filmie. Celem każdego aktora jest jak najlepiej zagrać i jeśli to zrobi, to właśnie jest ta radość. Dla tych momentów warto uprawiać ten zawód i nie poddawać się, kiedy coś idzie nie tak.

 

 

 

Robi Pani to, co kocha. To chyba prawdziwe szczęście?

To prawda. Zawsze bardzo to podkreślam. Jestem szczęściarą! Może to zabrzmi nieskromnie, ale kiedy dostałam się do szkoły teatralnej, wiedziałam, że to jest miejsce dla mnie. Znakomicie się tam odnajdowałam. Jestem wdzięczna losowi, bo dostałam od życia więcej, niż oczekiwałam.

 

Co jest Pani motorem napędowym?

Największym jest moja córka. Nikt tak jak ona nie potrafi mnie zmobilizować.

 

Pamięta Pani ten moment, kiedy córeczka pojawiła się na świecie?

Oczywiście, takich chwil się nie zapomina! Nie sprawdzałam płci, ale czułam, że to będzie dziewczynka. I kiedy już się urodziła, a ja zobaczyłam, że ma rączki, nóżki i wszystkie paluszki, to rozpłakałam się ze szczęścia.

Reklama

 

Czym jest dla Pani rodzina?

To absolutna podstawa. To właśnie rodzina nas kształtuje i to właśnie w domu rodzinnym wszystko się zaczyna. Dom daje nam poczucie bezpieczeństwa, jest naszą przystanią. Powinien być miejscem, do którego chcemy wracać z wielką radością. Właśnie taki dom, taką rodzinę, zawsze chciałam stworzyć dla mojej córki.

 

Prowadzi Pani fundację Razem lepiej, która pomaga ludziom mającym problemy z przemocą w rodzinie. Dlaczego akurat tym się Pani zajęła?

Uważam, że należy o tym głośno mówić, tak samo, jak się mówi chorobie nowotworowej czy innych nieszczęściach. Tym bardziej, że przemoc nie dotyczy tylko rodzin patologicznych. Posuwają się do niej ludzie, którzy wydają się wartościowi, zrównoważeni psychicznie, słowem – normalni, tacy jak i my.

 

W jaki sposób pomagacie ludziom, którzy się do was zgłaszają?

Bardzo różnie. Czasem wystarczy zwykła rozmowa telefoniczna, czasem są to porady prawne, a innym razem pomoc w pisaniu pism sądowych. Niekiedy konieczne jest także wsparcie finansowe. Zawsze robimy wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc!

 

Przenosi Pani problemy z pracy do domu i odwrotnie?

Oczywiście staram się tego nie robić. Niekiedy zdarza się jednak tak, że pewne wydarzenia tak bardzo na nas oddziałują, że przez kilka dni jesteśmy smutni albo szczęśliwi. Takie stany emocjonalne są przenoszone z pracy do domu i z domu do pracy. Nie da się tego uniknąć. Pewne jest jedno: jeśli prywatnie wszystko układa się pomyślnie, to i w pracy jest znacznie lepiej. Przyjemniej i spokojniej się pracuje, a to przecież bardzo ważne.

 

Piękna, zadbana... Czy ma Pani jakiś sposób na zdrowie, urodę i to, aby lubić i akceptować siebie?

Umiar! Wskazany jest absolutnie w każdej dziedzinie. Od kilku lat nie jem mięsa i nie piję alkoholu. Nie oznacza to jednak, że odmawiam sobie absolutnie wszystkiego. Jeśli chce mi się czegoś słodkiego, to zjadam, jednak – bez przesady. I żadnych drakońskich diet. Jem to, na co mam ochotę, ale z umiarem, i tej zasady trzymam się od lat. Ponadto stosuję różne suplementy diety. Wzbogacam swoją dietę w witaminy i składniki mineralne.

 

A sport?

Bardzo mi służą treningi siłowe. Rano lubię biegać. Dobrze regenerują mnie też spacery. Po ciężkim dniu pracy zawsze muszę odreagować. Nie lubię stanu napięcia i podminowania. Wtedy uwielbiam spacer po lesie i ciszę. Potrzebuję chwili całkowitego spokoju, odseparowania się.

 

Po rozstaniu z mężem i rozwodzie sama wychowuje Pani córeczkę. Rola samotnej mamy nie jest chyba najłatwiejsza?

To prawda, ale szczęśliwie udało mi się jakoś wszystko poukładać i radzę sobie. Choć nie ukrywam, że czasami padam ze zmęczenia, a moje życie uczuciowe bywa zaniedbywane. Dziecko jednak porządkuje świat i stawia do pionu. Z córeczką Andżeliką mam wspaniały kontakt. Jest cudowną dziewczynką. Moje dziecko jest moim największym sukcesem i szczęściem!

 

Rozmawiała: Beata Cichecka

ZOBACZ WIĘCEJ WYWIADÓW