Od ponad 30 lat przy pani przebojach bawi się cała Polska. to kawał czasu. Bywa trudno?

Nie chcę powiedzieć: przecież to proste, bo tak nie jest, ale trzeba kochać to, co się robi i być sobą. Nie udawać kogoś innego. Od samego początku sama bardzo konsekwentnie tworzyłam siebie i swój styl. Nigdy nie udawałam Beaty Kozidrak, tylko zawsze nią byłam. To, w czym pojawiałam się na scenie, było wymyślane i tworzone przeze mnie. Po tylu latach wydaje mi się, że publiczność przekonała się, że to jest szczere, prawdziwe i moje. Lubi to, akceptuje i wciąż jest przy mnie. Publiczności nie da się oszukać i lepiej nie próbować, bo to nas może zgubić. To co robię w życiu, jest dla mnie najpiękniejszą przygodą i spełnieniem marzeń.

 

I nikt nigdy pani nie doradza?

Oczywiście, mam zaprzyjaźnionych stylistów, których podpytuję, ale ocenę pozostawiam najbliższym, czyli mężowi i moim córkom. I proszę mi wierzyć: oni nie są bezkrytyczni!

 

Mimo natłoku zajęć jest pani sprzątającą i gotującą obiady kobietą. Skąd Pani znajduje na to czas?

Jeśli się tylko chce, to czas zawsze się znajdzie. Tak jak na scenie tworzyłam siebie, tak na co dzień tworzyłam nasz dom. Sprzątam, gotuję i robię zakupy. Od samego początku bardzo zależało mi na tym, aby stworzyć niepowtarzalną, ciepłą i przyjazną atmosferę. Dom, do którego rodzina będzie chciała wracać. Zawsze przywiązywałam dużą wagę do tego, aby jak najczęściej razem siadać do stołu. Wtedy można spokojnie porozmawiać. Nie było to codziennością, ale moje córki pamiętają takie chwile i jestem pewna że w swoich własnych domach także będą o to dbały. Takie drobne rzeczy scalają rodzinę, dają tak bardzo wszystkim potrzebne poczucie bezpieczeństwa.

 

Mama – artystka estradowa, tata – menedżer, starsza córka poszła w ślady mamy. a młodsza?

Nie mam pojęcia, co będzie robić. Agata musi zdecydować się na zawód, który chciałaby w przyszłości wykonywać. Przyglądam się jej uważnie i widzę, że ma ogromne poczucie estetyki, doskonale orientuje się w trendach mody i robi piękne, bardzo wysmakowane zdjęcia. Ma duszę artystki, ale czy piosenkarki? Nie wiem, czas pokaże.

 

Co robi Beata Kozidrak, żeby wyglądać tak dobrze mimo upływającego czasu? Co jest Pani receptą na młodość?

Tutaj nie ma żadnej tajemnicy. Kiedy pracuję, mało jem, a do tego mam dobrą przemianę materii. Oczywiście, staram się dbać o sylwetkę, ale nie uprawiam jakichś wyczynowych sportów. Scena to mój aerobik. Czasami chodzę do kosmetyczki. Robię to, aby podobać się sobie samej. Bo to jest absolutnie najważniejsze.

 

Prowadzi pani wyczerpujący tryb życia. Jak Beata Kozidrak regeneruje siły?

Niestety, ale zdarza się, że odczuwam bardzo silne i – nie trzeba mówić jak – męczące bóle kręgosłupa. Wtedy najlepszy byłby masaż, ale w trasie nie ma pod ręką masażysty, więc trzeba zacisnąć zęby i przetrwać. A kiedy już jestem w domu, masaż jest bardzo ważnym elementem, nie każdego dnia, ale tak raz w tygodniu bardzo dobrze mi robi.

 

Podobno została pani niedawno babcią! Jak się Pan z tym czuje?

Cudownie. Czekałam na ten moment i proszę nie wierzyć, że w chwili kiedy zostaje się babcią życie przewraca się do góry nogami. Przybył kolejny członek rodziny i to jest piękne. A ja w roli babci czuję się znakomicie i kiedy tylko mogę, zajmuję się moim wnukiem. Śpiewam, noszę, chodzę na spacery i bawię się z nim. Te chwile są niepowtarzalne.

 

Jaka będzie Beata Kozidrak za kolejnych 10 lat?

Wydaje mi się, że wciąż jestem taka sama. Chciałabym być pogodną staruszką wciąż cieszącą się życiem i rodziną.

 

Z Beatą Kozidrak rozmawiała Beata Cichecka

ZOBACZ WIĘCEJ WYWIADÓW