Zbudowani jesteśmy z niebywałym rozmachem. Nasze narządy są albo podwójne, albo skrojone z takim nadmiarem, że można znaczną ich część wyciąć i żyć w najlepsze. Podwójne są te, od których zależy istnienie w ziemskim środowisku. Płuca absorbują powietrze – można wyciąć jedno i kawałek drugiego, a proces oddychania nie ulegnie zahamowaniu, nerki regulują gospodarkę wodną organizmu – można usunąć jedną i kawałek drugiej, a pozostała część będzie pracować za dwie zdrowe. Wątroba, ciężko pracująca nad unieszkodliwieniem trucizn jakich się najedliśmy, składa się z dwóch płatów i tak imponującej zdolności regeneracji, że wielu badaczy wierzy w możliwość wsparcia tej właściwości, dzięki czemu transplantacja okaże się metoda przestarzałą. Leczyć się samo potrafi także serce, tworząc coś w rodzaju naturalnych by-passów.

 

Można żyć bez zębów, języka, krtani, oczu, uszu, nosa, piersi. Bez rąk, bez nóg, a nawet bez wszystkich kończyn – jak Maria Wiktoria, Portugalka, która w wyniku choroby o nazwie poliarthritis nodosa, pozbawiona została rąk i nóg.

Można też żyć bez narządów płciowych, chociaż, jeśli wierzyć lekarzom ma to wpływ na właściwości psychiczne kastratów. Tu dodajmy, że powstała w XVIII w Rosji sekta religijna, której członkowie wierzyli, że narządy płciowe wyrosły ludziom jako kara za nieposłuszeństwo w raju i brutalnie się ich pozbywali, ucinając mężczyznom jądra, kobietom piersi (mała pieczęć), albo jądra i członki, piersi, wargi sromowe i łechtaczki (wielka pieczęć). Otóż obserwatorzy twierdzą, że skopcy – tak o nich mówiono – jeśli po tym potwornym zabiegu przeżyli, stawali się egoistyczni, chciwi i skłonni do intryg. Te same negatywne cechy przypisywano też eunuchom, więc może coś w tym jest, może takie okaleczenie ciała, kaleczy też duszę.

Poza tym, żyć można bez wyrostka robaczkowego, pęcherzyka żółciowego i śledziony, a jeśli istnieje dostęp do właściwych preparatów, także bez tarczycy, trzustki, nadnerczy i przytarczyc. Bez pęcherza moczowego, jelita grubego i odbytnicy, jeśli się ich zawartość odprowadzać będzie za pomocą przetoki. Do oddychania wystarcza większa część jednego płuca, a jedna dziesiąta trzustki produkować może wystarczającą ilość insuliny, do trawienia wystarcza część żołądka i mała część jelita cienkiego.

Skóry utracić możemy tylko 30 proc., a dzieci tylko 10 proc. Rozległość oparzeń – bo taka jest zwykle przyczyna utraty skóry – oblicza się według reguły dziewiątek. Głowa odpowiada 9 proc. powierzchni ciała, kończyna górna także 9 proc., kończyna dolna 18 proc., tułów 36 proc., wewnętrzne powierzchnie dłoni i narządy płciowe po 1 proc. Podział ten dotyczy osób dorosłych. U dzieci proporcje są nieco inne.

Ale co jeszcze ciekawsze – można żyć z połową mózgu! Wydaje się to bzdurą, bo wiadomo przecież, że każda półkula odpowiada za inną sferę doznań i czynności – lewa strona mózgu jest bardziej zaangażowana w kontrolowanie czynności werbalnych, a prawa w kierowanie czynnościami wzrokowo-przestrzennymi. Gdy się przetnie powiązania między półkulami, powstają dwa oddzielne mózgi i dwoistość świadomości. Może wtedy dojść do zjawiska opisanego jako „syndrom doktora Strangelove’a”, od nazwiska bohatera filmu, który był zdecydowanym przeciwnikiem hitleryzmu, a jego ręka przy spotkaniach z ludźmi podnosiła się w nazistowskim geście powitania. „Profesor Sergio della Sala z Uniwersytetu w Aberdeen w Szkocji opowiada o ludziach, którzy wręcz walczą ze swoją niesforną ręką. Biją ją, mówiąc, że robi rzeczy, których oni nie chcą, by robiła. Pewna kobieta wręcz się jej bała, gdyż, kiedy zasypiała, ręka próbowała ją udusić. Inny pacjent, uwielbiający ryby, nie mógł ich jeść, gdyż „wroga” ręka nieustannie zabierała odłożone ości i próbowała je wepchnąć do ust właściciela” (M. Kuczyński, Zwariowany mózg). Syndrom ten może się pojawić nie tylko przy przecięciu więzadła łączącego półkule, lecz także przy pewnego rodzaju uszkodzeniu mózgu. Normalnie obie półkule współpracują ze sobą, wspierając się i uzupełniając. Gdy zaś jedna półkula zostaje usunięta, pozostała potrafi przejąć większość czynności obu z nich.

Czytałam także o człowieku żyjącym bez połowy ciała poniżej pasa, dzięki terapii o nazwie hemicorporectomia, ale to już przekracza wszelkie próby zrozumienie sposobu działania ludzkiego organizmu.

 

Irena Janas