Można śmiało powiedzieć, że elektrokardiograf to prawdziwy weteran wśród skomplikowanych urządzeń medycznych. I choć doczekał się wielu modyfikacji i dziś w niczym nie przypomina pierwszych konstrukcji, to jednak główna zasada jego działania zostaje niezmieniona od przeszło wieku.

 

Początki EKG sięgają już końca XIX wieku, kiedy to brytyjski fizjolog Augustus D. Waller ze Szkoły Medycznej St Mary’s w Londynie skonstruował pierwszy aparat do pomiaru bicia ludzkiego serca. Jego działanie przetestował na początku na swoim ukochanym buldogu Jimmim, a następnie na sobie samym. „Wcześniej studiowałem serca różnych gatunków zwierząt – wspominał swoje eksperymenty – ale (...) człowiek jest najmniej problemowym zwierzęciem do badań, więc postanowiłem i na nim sprawdzić działanie mojego wynalazku. Dlatego zanurzyłem pewnego dnia moją prawą rękę i lewą stopę w naczyniach z roztworem soli, które podłączone były z dwoma biegunami elektrometru i w taki sposób po chwili miałem przyjemność obserwować kolumnę z rtęcią, pulsującą w rytmie bicia mojego serca...”.

Reklama

 

W maju 1887 roku Waller zademonstrował swoje rozwiązanie w laboratorium St Mary’s. Wśród słuchaczy był jego przyjaciel Willem Einthoven, profesor na holenderskim uniwersytecie w Lejdzie. Odkrycie Wallera zainspirowało go do tego stopnia, że sam rozpoczął pracę nad jeszcze lepszym, szybszym i wydajniejszym urządzeniem do pomiaru sygnałów elektrycznych serca. I wykorzystał swoją szansę na tyle skutecznie, że to właśnie Einthovena, a nie Wallera, cały świat uważa za ojca i prekursora badań elektrokardiograficznych na ludziach.

 

Wynalazek Einthovena

Willem wiedział bowiem, czego brakuje wynalazkowi swojego przyjaciela. „Prawdziwa wartość urządzeń nie wynika głównie z tego, co mogą one zrobić, lecz z tego, co naprawdę robią” – powtarzał, pracując nad własnym elektrokardiografem (to on po raz pierwszy użył tej nazwy), który został zademonstrowany już w 1902 roku. I choć badanie nie należało do najbardziej komfortowych (pacjent musiał włożyć dłonie i stopę do pojemników z zimną solanką), to jego przełomową i zarazem najważniejszą funkcją była możliwość zapisu elektrokardiogramów, czyli krzywych pokazujących aktywność elektryczną serca.

Ambitny Einthoven nie chciał jednak na tym poprzestać. 22 marca 1905 roku pokazał światu telekardiograf, dzięki któremu udało się przesłać sygnał ze szpitala do laboratorium odległego o 1,5 km. Przez kolejne lata udoskonalał swoje wynalazki, analizując otrzymywane wykresy i przypisując je poszczególnym chorobom serca.

Einthoven zmarł na raka zaledwie 3 lata po odebraniu Nagrody Nobla za wkład włożony w rozwój elektrokardiografii (otrzymał ją w 1924 roku), ale nie mógł narzekać na brak swoich następców. Środowisko medyczne i liczni konstruktorzy, zachęceni wizją możliwych zastosowań medycznych urządzenia noblisty, zaczęli rozwijać technikę rejestracji sygnałów elektrycznych serca i wciąż się uczyli, jak interpretować otrzymane wyniki. W konsekwencji już w 1928 roku skonstruowano pierwszą przenośną wersję EKG (dotychczasowe urządzenie było skomplikowaną, potężną, ważącą 270 kg maszyną, którą obsługiwało pięcioro ludzi) z wygodnymi dla pacjenta nakładanymi lub naklejanymi elektrodami. Wreszcie udało się stworzyć urządzenie, które znamy z dzisiejszych gabinetów kardiologicznych – niewielkie, szybkie, nieinwazyjne i komfortowe.

 

Zasada działania

Ale w jaki sposób mierzymy aktywność serca? Wszystko opiera się na zasadzie działania galwanometru, który zresztą stanowi serce aparatu EKG. Galwanometr jest czułym miernikiem magnetoelektrycznym, służącym do mierzenia niewielkich wartości natężenia prądu elektrycznego. Wraz z elektrodami znajdującymi się w dwóch różnych punktach na powierzchni ciała stanowi obwód elektryczny zwany odprowadzeniem. Płynący od wyższego do niższego napięcia prąd powoduje odchylenie się wskazówki galwanometru. Mierząc to odchylenie, po użyciu odpowiedniej filtracji (by usunąć na przykład zakłócenia sieciowe) i wzmocnieniu, uzyskujemy elektrokardiogramy, które różnią się w zależności od rozpatrywanego w danym momencie odprowadzenia. W najprostszym przypadku mówimy o odprowadzeniach kończynowych (kiedy elektrody znajdują się na obu przedramionach i lewym podudziu – najczęściej na nadgarstkach i kostce), ale by uzyskać dokładniejsze wyniki, często stosuje się również tak zwane odprowadzenia przedsercowe, czyli elektrody naklejane na klatkę piersiową pacjenta. Taka różnorodność odprowadzeń pozwala na uzyskanie informacji o stanie naszego serca z każdej perspektywy, gdyż poszczególne odprowadzenia przedstawiają sygnały elektryczne generowane w różnych częściach tego narządu. Dopiero składając je razem, możemy uzyskać prawie pełny (prócz tylnej ściany) obraz aktywności elektrycznej naszego najważniejszego mięśnia.

 

EKG na rowerze?

Ale elektrokardiografia to nie tylko proste, szybkie i statyczne badanie. Czasem zdarza się, że serce wymaga dokładniejszej diagnostyki. Dlatego też stosuje się wiele rozmaitych rozwiązań pozwalających na obserwację zachowania naszej pompy w niemalże każdej sytuacji. Jedną z popularniejszych metod jest EKG wysiłkowe, podczas którego pacjent z podłączonymi doń elektrodami spaceruje po bieżni lub jeździ na rowerku, a lekarz obserwuje, jak zmienia się rytm jego serca wraz ze wzrostem aktywności fizycznej.

Inną metodą jest tak zwany Holter EKG. Zwykłe czy nawet wysiłkowe badanie EKG trwa bowiem tylko od kilku do kilkunastu minut i w tak krótkim czasie nie zawsze udaje się zarejestrować zaburzenia pojawiające się okresowo w ciągu dnia. Dlatego też pacjent dostaje specjalne, niewielkie urządzenie, które nosi przy sobie przez 24 godziny (lub nawet 48 godzin), normalnie wykonując codzienne obowiązki. Urządzenie to przez cały czas rejestruje sygnał czynnościowy serca i zapisuje go w pamięci lub wysyła bezpośrednio do lekarza, który za pomocą specjalnych programów komputerowych, wyłapujących anomalie sygnału, analizuje otrzymane wyniki.

 

E-wanna

Co więcej, okazuje się, że po to, by zbadać sygnał naszego serca, wystarczy też... wanna czy narzuta na fotel. Właśnie takie wynalazki zaprojektowali i wykonali naukowcy z Politechniki Gdańskiej w ramach projektu Domestic. Ich e-wanna posiada między innymi wbudowane elektrody EKG, które umożliwiają badanie rytmu serca nawet podczas kąpieli. Podobną funkcję pełni stworzona przez nich interaktywna narzuta na fotel. Dodatkowo, jak twierdzą naukowcy, ich wynalazki mogą automatycznie reagować na stan osoby z nich korzystającej: „gdy osoba kąpiąca się jest zanurzona pod wodą, a jej akcja serca maleje, to można ocenić, że coś złego dzieje się z jej zdrowiem. Gdy wykryjemy takie zagrażające życiu i zdrowiu zdarzenie, wanna automatycznie wypuści wodę. Jednocześnie służby ratownicze, dzieci czy sąsiedzi – zapisani w systemie jako odbiorcy alertów – zostaną poinformowani o wykrytym niebezpieczeństwie, tak aby szybko mogli zareagować”.

I choć urządzenia te dopiero mają swoje prototypy, to jednak mogą się one okazać bardzo przydatne dla osób starszych lub z chorobami krążenia. Dzięki ich zastosowaniu jeszcze bardziej uprościłyby się badania EKG, które można by było wykonywać w domu, bez stosowania dodatkowych kabli czy niewygodnych, często również nieintuicyjnych urządzeń.

 

Emilia Dominiak