Spowolnienie rytmu serca nosi nazwę bradykardii. Najczęściej występuje u pacjentów starszych, po siedemdziesiątym roku życia. Bradykardia dotyka nawet kilkunastu procent osób z tej grupy wiekowej.

 

Prawidłowa częstość serca to rytm między 60 a 70 uderzeń na minutę u osób bez istotnych chorób serca. Natomiast u pacjentów z niewydolnością serca czy z chorobą wieńcową rekomendowana częstość rytmu serca jest niższa – między 55 a 60 na minutę.

Reklama

 

Objawy

Najgroźniejszym objawem bradykardii jest pełna utrata przytomności. Może się też zdarzyć krótkotrwałe zasłabnięcie, uczucie słabości, mroczki przed oczami, zawroty głowy, uczucie niepewności i stany przedomdleniowe. Wszystkie te objawy w połączeniu z zapisem EKG dają podstawę do zalecenia wszczepienia stymulatora serca, czyli niewielkiego urządzenia służącego do elektrycznego pobudzania rytmu tego narządu.

 

Czy to bezpieczne?

Choć implantacja stymulatora niesie za sobą pewne zagrożenia, powikłania dotyczą bardzo niewielkiego odsetka wszczepień – poniżej jednego procenta! Zaliczamy do nich krwiaki lub zapalenie mięśnia sercowego, związane z obecnością elektrody. Powstała nawet całkiem nowa jednostka chorobowa – odelektrodowe zapalenie wsierdzia.

 

A jeśli do powikłań dojdzie?

Wszystkie można skutecznie leczyć, ale już kolejna implantacja stymulatora (jeśli zajdzie taka potrzeba) jest w takiej sytuacji obarczona ryzykiem. Wtedy pacjentowi, który pierwszy stymulator miał po lewej stronie, wszczepia się urządzenie po prawej. Ale zdarza się, że bardzo szybko pojawia się u niego kolejna infekcja. Wtedy trzeba rozważyć implantację urządzenia bezelektrodowego.

 

Przyszłość

Wydaje się, że rozwój kardiologii pójdzie właśnie w kierunku doskonalenia stymulatorów bezelektrodowych i że wkrótce dojdzie do jeszcze większej ich miniaturyzacji. Już obecne urządzenia te mają czas działania porównywalny z klasycznymi stymulatorami, a w ciągu najbliższych 2–3 lat parametr ten na pewnie ulegnie dalszej poprawie.

 

Tekst powstał na podstawie wypowiedzi dr. hab. Jerzego Krzysztofa Wranicza, kierownika Kliniki Elektrokardiologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi

Żyj Długo