O nowych metodach leczenia i prognozach dotyczących walki z HCV – z dr. hab. Andrzejem Horbanem, krajowym konsultantem do spraw chorób zakaźnych, rozmawia Ewa Opiela.

 

Każdy człowiek może być potencjalnym nosicielem wirusa zapalenia wątroby typu C. Dlatego należy co jakiś czas poddawać się testom krwi na obecność antyciał HCV – apelują lekarze biorący udział w ogólnopolskiej kampanii edukacyjnej, mającej na celu nagłośnienie tego problemu. Oficjalne statystyki mówią o tym, że nosicielami wirusa HCV jest obecnie ok. 170 mln ludzi na świecie. W Polsce jest ich prawdopodobnie 700 tys.

 

Tylko niecałe 50 tys. zakażonych zdaje sobie z tego sprawę. A to dlatego, że – w odróżnieniu od wirusowego zapalenia wątroby typu B – wirus typu C potrafi nawet przez kilkadziesiąt lat rozwijać się w organizmie bez objawów. Wiele osób trafia do lekarza z zaawansowanym uszkodzeniem wątroby, kiedy to możliwości terapeutyczne są już bardzo ograniczone, a koszty leczenia – ogromne.

 

Dlaczego HCV nazywa się najgroźniejszym wirusem spośród tych, które wywołują wirusowe zapalenie wątroby?

Dlatego, że u 85 proc. zakażonych prowadzi do rozwoju przewlekłego zapalenia wątroby, które może w konsekwencji doprowadzić do marskości pozapalnej, a nawet raka pierwotnego wątroby. HCV ze względu na powszechnie długoletni i bezobjawowy przebieg nazwano „wirusową bombą zegarową”. Dlatego tak ważne jest przeprowadzanie co jakiś czas badania krwi na obecność przeciwciał anty-HCV.

 

Jakimi metodami teraz leczy się HCV?

W Polsce i na świecie zapalenia wątroby typu C leczy się standardowo interferonem, który wzmacnia i pobudza do pracy układ odpornościowy, w połączeniu z rybawiryną, która jest lekiem antywirusowym. Genotypy łatwiej poddające się kuracji (tzw. 2, 3) leczy się w 24 tygodnie. Skuteczność jest bardzo wysoka – prawie 80-procentowa (u osób z niewielkim uszkodzeniem wątroby). Genotyp 1, który występuje u nas niestety najczęściej, leczy się dużo trudniej. Tylko u połowy chorych udaje się całkowicie wyeliminować wirusa. U części pacjentów udaje się nawet skrócić czas kuracji o połowę.

Już niedługo będą wprowadzone nowe, zapewne jeszcze skuteczniejsze, metody leczenia.

Reklama

 

Kiedy to się stanie?

Mniej więcej za dwa lata, choć pierwsi pacjenci już są poddawani tej terapii. Dwa lata wydają się być dość odległym terminem, ale proszę wierzyć, w przypadku HCV – nie ma to większego znaczenia. Choroba ma długoletni przebieg. Ważne jest to, że każdy pacjent, który się zgłosi, otrzyma pomoc, choć najprawdopodobniej będzie musiał poczekać w kolejce oczekujących, gdzie pierwszeństwo mają osoby ze znacznym upośledzeniem czynności wątroby.

 

Na czym będzie polegała nowa forma leczenia?

Podobnie jak teraz, wszystko będzie zależało od genotypu wirusa HCV. Generalnie do dotychczasowego reżimu leczniczego zawierającego interferon i rybawirynę dołożony będzie trzeci lek. Ten najgorszy, 1 genotyp wirusa będzie mógł być prawdopodobnie leczony w pół roku, a nie w rok, jak to ma miejsce teraz.

 

Terapia jest zapewne strasznie droga...

Tak, jest bardzo kosztowna. Jednak jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że dzięki nowym metodom czas leczenia skróci się o połowę, to może się okazać, że wszystko zamknie się w granicach tej samej kwoty, co poprzednio. Oczywiście pod warunkiem, że pacjent zgłosi się na tyle wcześnie, że leczenie będzie w ogóle możliwe.

 

Czyli to w tej chwili nie jest już problem pieniędzy, a raczej świadomości?

Oczywiście. Problem jest w tym, że duża grupa ludzi nie wie, że jest zakażona i dowiaduje się o tym wówczas, kiedy ich wątroba jest już mocno uszkodzona. To zmniejsza szanse wyzdrowienia i może wielokrotnie podnieść koszty leczenia.

 

A ono i tak jest kosztowne i żmudne, zaś liczba zarażonych – ogromna!

Uważam, że te ogólnodostępne szacunki mówiące o tym, że aż 700 tysięcy Polaków jest nosicielami wirusa HCV, są zawyżone. Moim zdaniem ta liczba jest o połowę mniejsza. Z tego tylko jedna trzecia osób wymaga diagnostyki pogłębionej i sprawdzenia, czy należy poddać się leczeniu.

 

Z czego wynikają te różnice w szacunkach?

Trzeba odróżniać osoby zakażone od replikujących (czyli takich, w których organizmach dochodzi do pomnażania wirusa). Jeżeli u kogoś stwierdza się jedynie obecność przeciwciał, to oznacza, że zetknął się z wirusem. Część tych ludzi samoistnie zdrowieje. Z najnowszych naszych badań wynika, że tylko u 30 proc. badanych wirus się rozmnożył. Oznaczałoby to, że aż 70 proc. tych ludzi pozbyło się go trwale lub jego replikacja jest na bardzo niskim poziomie, czyli takim, który nie zagraża zdrowiu. U niektórych wirus replikuje w niewielkim natężeniu i do tego proces zapalny w wątrobie jest słabo nasilony. Jeżeli tacy pacjenci, we wczesnym stadium choroby, trafią do nas, to istnieje duża szansa ich wyleczenia, nawet w przypadku genotypu 1.

 

Czyli dodatni wynik badania krwi na obecność przeciwciał HCV nie oznacza, że mamy poważny problem w postaci wirusowego zapalenia wątroby typu C?

Nie, ten wynik będzie tylko wskazywał na to, że mamy przeciwciała lub nie. Dopiero kolejne badania w szpitalu zakaźnym potwierdzą, czy jesteśmy zakażeni HCV, czy tylko z tym wirusem gdzieś się zetknęliśmy.

 

Czy można się dwa razy zarazić wirusem?

Tak, można zarazić się wiele razy. Jednak człowiek, który wyzdrowiał i posiada przeciwciała ma też dużo większą szansę na to, że go zwalczy, niż ten, który nigdy wcześniej się z wirusem nie zetknął.

 

Mówi się, że ostatnio skuteczność leczenia HCV spadła. A to dlatego, że wirus mutuje. Czy to prawda?

Nie, nieprawda. Skuteczność leczenia wciąż rośnie. Wirus HCV charakteryzuje się dużą zmiennością antygenową, mutuje. Stąd te genotypy. Początkowo wyniki leczenia były gorsze. Dlaczego? Po pierwsze – stosowane były gorsze interferony, a po drugie – najczęściej leczyliśmy pacjentów z mocno zaawansowaną chorobą. Teraz zakażenie rozpoznajemy we wcześniejszym stadium. W związku z tym leczy się dużo łatwiej. W oficjalnych badaniach będzie to odzwierciedlone dopiero za jakiś czas.

 

Jak Pan myśli, kiedy uporamy się z Polsce z problemem HCV?

Już teraz zaczynamy nad tym pracować. Myślę, że uporamy się z tym w ciągu najbliższych dziesięciu lat. Wcześniej nie ma szans. Stąd ta akcja, mająca na celu „wyłapanie” ludzi, którzy będą mieli duże szanse całkowitego wyleczenia.

 

Nie ma innej metody?

Uważam, że taką metodą byłoby wprowadzenie do praktyki medycznej czynnych badań przesiewowych, prowadzonych przez lekarzy rodzinnych. Dzięki nim można by wykryć więcej przypadków osób zakażonych HCV. To bardzo ważne. I miejmy nadzieję, że tak się stanie.

 

Wciąż brakuje szczepionki przeciwko HCV. Czy to ma szanse się zmienić w najbliższym czasie?

Czynione są intensywne próby, ale ze względu na specyfikę wirusa nie jest to takie proste i prawdopodobnie zajmie wiele lat. Na razie takiej szczepionki nie ma.