Czy ktoś widział hormony? Pewnie tak, skoro istnieją opisy ich budowy. Testosteron np. „wygląda niczym cztery komórki miodowego plastra, które ktoś wyciął i ponownie – acz nie całkiem prawidłowo – złożył” – wyjaśnia John Median. Jest on biologiem molekularnym, profesorem na wydziale bioinżynierii University of Washington School Medicine, więc wypada mu wierzyć. Szczególnie, że choć hormony zobaczyć jest trudno, łatwo wyczuć ich działanie. W języku potocznym zamiast powiedzieć „irytuje mnie to gadanie” mówimy czasem „skoczyła mi adrenalina”. Wiemy bowiem, że hormon ten przyspiesza rytm serca i zwiększa ciśnienie krwi.

 

Naukowa definicja powiada, że hormony to „różnorodne związki organiczne wytwarzane przez żywe organizmy, regulujące i koordynujące procesy chemiczne w komórkach i tkankach, a pośrednio – wszelkie procesy fizjologiczne, przez dostosowanie ich do zmieniających się warunków otoczenia”. Znaczy to m.in., że gdy cokolwiek nam zagraża, jesteśmy gotowi do ucieczki lub walki, jeszcze zanim zdążymy pomyśleć. Bodźce pobudzające produkcję hormonów powstają w niższych sferach mózgu, toteż wynikające stąd emocje docierają do naszej świadomości nie od razu.

Najpierw powstają w nas emocje, a dopiero potem czujemy, że jesteśmy cali spięci. I stało się, że chociaż psychologia szeroko rozpisuje się o emocjach, a nawet o inteligencji emocjonalnej, neurolodzy dotąd nie uzgodnili, czym one są – nie można znaleźć miejsca ich powstawania (przypomina to dylematy z określeniem, gdzie mieści się dusza). Natomiast wiadomo dobrze, gdzie są wytwarzane i jaka jest rola wywołujących je hormonów.

Hormony produkują gruczoły dokrewne: przysadka mózgowa, tarczyca, przytarczyce, nadnercza, gruczoły płciowe, wyspy trzustkowe Langerhansa, szyszynka. Kiedy mózg doświadcza jakiejś stresującej sytuacji, informacja o tym przesłana zostaje do przysadki mózgowej, która zarządza układem dokrewnym, ona uruchamia wydzielanie hormonu zwanego popularnie adrenaliną, choć jego naukowa nazwa brzmi: adrenokortykotropina. Hormon ten jest silnym bodźcem dla nadnerczy, które wskutek tego wytwarzają hormony steroidowe (androgeny, estrogeny) stanowiące główną pomoc w walce ze stresem.

Najwcześniej poznano się na testosteronie – hormonie z grupy androgenów – uznając go za sprawcę agresji. Wiadomo przecież, że wykastrowany byk (testosteron produkują jądra) staje się łagodniejszy. Sądzono więc, że im więcej testosteronu, tym większa bojowość. Po wielu badaniach okazało się jednak, że testosteron owszem, wzmacnia agresję, ale nie męstwo. Pewien małpi samiec, któremu wstrzyknięto testosteron, zrobił się wprawdzie bardzo „męski”, ale ani mu w głowie było walczyć z przywódcą stada, rzucał się natomiast na słabszych. Co jako żywo przypomina tych „maczo”, którzy wyżywają się na żonach i dzieciach. Dziś wiadomo, że testosteron nie leży u źródeł zachowań agresywnych, lecz wzmacnia już istniejące. Z łagodnego osobnika nie można zrobić bojownika, można natomiast wzmocnić bojowe cechy kogoś, kto potrzebę przodowania ma niejako we krwi.

Hormon ten pojawia się w szóstym tygodniu życia płodowego, wskutek czego wytwarzać się zaczynają męskie narządy płciowe. Szczyt aktywności w jego wydzielaniu przypada między 20 a 30 rokiem życia. Ma wpływ na budowę mięśni, nawet w męskim gardle – nadając głosowi bardziej matową i głęboką barwę. To on też sprawia, że wyrastają włosy – tam, gdzie powinny i tam, gdzie sobie tego nie życzymy, a także uczestniczy w powstawaniu doznań seksualnych zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet.

Hormonów jest wielka rozmaitość, wielka też jest ilość pełnionych przez nie funkcji.

Wazopresyna pobudza skurcz mięśni gładkich, zmniejsza wydzielanie wody; prolaktyna powoduje wydzielanie mleka; melanotropina pobudza proces ciemnienia skóry i adaptację wzroku w ciemności; adrenalina podwyższa ciśnienie krwi i zwiększa stężenie glukozy, uczestniczy też w przewodzeniu bodźców nerwowych; somatotropina pobudza wzrost i metabolizm; insulina obniża poziom cukru we krwi, wpływa na przemianę cukrową i tłuszczową. I tak można wymieniać długo. W połowie lat dziewięćdziesiątych XX w. odkryto leptynę – hormon zaangażowany w powstawanie łaknienia. W miarę jedzenia jej poziom rośnie, by stworzyć wreszcie sygnał „dość, jestem syty”. Czasami zdarza się genetyczny błąd i leptyna ulega mutacji. „Chorzy, których ta mutacja dotyka – pisze Medina – mają niewiele funkcjonalnej leptyny w układzie krwionośnym. Jak tacy ludzie wyglądają? – są ogromni. Lekarze często nazywają ich tuszę chorobliwą otyłością”.

Na zagadnienie hormonów można też spojrzeć od strony wad, powstałych w miejscu ich wytwarzania. Niedoczynność tarczycy i wynikający stąd niedobór tyroksyny prowadzi u dzieci do niedorozwoju umysłowego i karłowatości, u dorosłych powoduje spowolnienie fizyczne i umysłowe. Nadczynność zwiększa przemianę materii, wywołując chudnięcie, kołatanie serca, nerwowość, drżenie rąk, a czasem także wytrzeszcz gałek ocznych.

Nadnercza wytwarzają hydrokortyzon – hormon działający przeciwzapalnie i przeciwalergicznie. Jednak jego nadmiar hamuje tworzenie przeciwciał i zmniejsza odporność organizmu. Produkują także aldosteron, gospodarujący stężeniem sodu, potasu i chlorków, toteż gdy hormonu tego jest za mało, następuje odwodnienie. Trzecia grupa hormonów wydzielanych przez nadnercza to związki zbliżone do męskich hormonów płciowych. W warunkach normalnych wpływają na rozwój i wzrost organizmu oraz cech płciowych u mężczyzn, nie ujawniając swojego działania u kobiet. Ale w stanach chorobowych połączonych z rozrostem tego gruczołu, pojawia się u kobiet zarost, zgrubienie głosu i inne cechy męskie.

Znajdujące się w trzustce wyspy Langerhansa produkują insulinę. Jeśli więc działają nieprawidłowo i wydzielają jej zbyt mało, zaczyna się cukrzyca. Choroba niegdyś śmiertelna, od 1922 r., gdy odkryto insulinę, prawidłowo leczona nie zagraża już życiu.

Od hormonów zależy przemiana materii i równowaga środowiska wewnętrznego, bo jeśli tylko któryś gruczoł zaczyna wydzielać za wiele jakiegoś hormonu, przysadka każe mu zaprzestać produkcji, a jeśli za mało – wzmóc pracę. Zależy od nich trawienie – gastryna pobudza wydzielanie kwasu solnego i enzymów trawiennych, sekretyna – soku trzustkowego i żółci, histamina obniża ciśnienie w tkankach, pobudza skurcz mięśni gładkich, rozszerza włoskowate naczynia krwionośne. Są więc niezwykle ważne. Gdy któryś z gruczołów pracuje nieprawidłowo, podaje się hormony z zewnątrz i na ogół nie ma strachu.

 

Irena Janas