Choroba lokomocyjna, zwana też kinetozą, najczęściej nęka dzieci, ale i dorośli – podobno nawet co piąta osoba – miewają mniejsze lub większe sensacje związane z podróżami samochodem, statkiem lub samolotem, a nawet jazdą szybkobieżną windą.

 

Nieprzyjemne objawy: zawroty głowy, nudności, czasami wymioty, osłabienie, także zwiększona potliwość, senność czy ślinotok mogą zepsuć najmilej nawet zapowiadającą się podróż, a w dodatku powodować lęki przed każdą następną. Dlaczego tak się dzieje i jak można te uciążliwości złagodzić?

 

Sprzeczne sygnały

Ucho wewnętrzne i zlokalizowany tam błędnik – odpowiadający za równowagę, w czasie podroży przesyła sygnały do mózgu, że nie zmieniamy pozycji ciała, bo np. siedzimy niemal bez ruchu w samochodowym fotelu. Oczy natomiast rejestrując ciągłe zmiany (migające krajobrazy), sygnalizują ruch. Mózg w krótkim czasie otrzymuje więc różne, wykluczające się nawzajem informacje, których nie potrafi ani uporządkować, ani zinterpretować. Ten chaos skutkuje właśnie chorobą lokomocyjną. Zmęczenie, stres, intensywne zapachy (np. benzyny, silne perfumy i dym papierosowy), brak dostatecznej ilości świeżego powietrza mogą zaostrzać objawy.

 

Czytać, nie czytać? Gdzie usiąść?

Czytanie w czasie jazdy samochodem nie jest dobrym pomysłem dla osób podatnych na chorobę lokomocyjną: skaczące literki męczą oczy i sprzyjają zawrotom głowy. Warto skupić wzrok na horyzoncie lub nieruchomym punkcie wewnątrz pojazdu, nie przyglądać się mijanym krajobrazom.

Objawy choroby lokomocyjnej mogą nie występować podczas jazdy miejskiej, a tylko podczas jazdy na dłuższej trasie, z zasady na drogach prostych przy monotonnym krajobrazie oraz w trakcie pokonywania ostrych górskich zakrętów.

W samochodzie najlepiej wybrać miejsce obok kierowcy, w samolocie siedzenie na wysokości skrzydeł, w pociągu fotel w kierunku jazdy i niekoniecznie przy oknie, a na statku koję w kabinie usytuowanej w środkowej części kadłuba. Wszędzie, w miarę możliwości, powinno się przyjąć pozycję półleżącą lub położyć się na wznak z podpartą głową. W autobusie najbezpieczniej będzie usadowić się jak najdalej od kół, gdzie wstrząsy i kołysanie są największe.

Ważne, aby cały czas mieć dostęp do świeżego powietrza i – jeśli to możliwe – robić częste postoje podczas podróży.

Reklama

 

Leki? A może opaska?

Jeśli ktoś jest podatny na chorobę lokomocyjną, przed podróżą nie powinien dużo jeść, bo przeciążony żołądek może sprawić kłopoty. Osoby bardzo wrażliwe, które łatwo ulegają lękom i niepokojom, powinny zażyć przed podróżą środek uspokajający.

Jeśli mimo stosowania się do tych zaleceń każda dłuższa podróż jest uciążliwa, można sięgnąć po leki. Bardzo popularny jest np. aviomarin, ale trzeba go zażyć przed podróżą, bowiem nie usuwa on objawów, które się już pojawiły. Poza tym ma działania uboczne – powoduje senność i suchość w ustach. Jest przy tym niewskazany dla dzieci poniżej drugiego roku życia. Tak samo skuteczne, a obciążone znacznie mniejszą ilością działań ubocznych są leki przeciwhistaminowe nowej generacji, leki homeopatyczne oraz preparaty imbiru.

Alternatywą dla leków mogą być specjalne opaski zakładane na przeguby rąk. Działanie tych opasek oparte jest na zasadzie akupresury. W przeciwieństwie do wielu środków farmakologicznych, opaski mogą być bezpiecznie stosowane zarówno przez dorosłych, jak i dzieci.

I na pocieszenie dodajmy, że choroba lokomocyjna nie prowadzi z reguły do powikłań, a objawy jej ustępują, gdy postawimy nogę na „twardym gruncie”.

 

Katarzyna Kamińska

 

Naturalnym środkiem pomocnym w walce z chorobą lokomocyjną są cukierki imbirowe. Pomaga też ssanie plasterków cytryny.


Ryzyko choroby lokomocyjnej jest większe u rekonwalescentów po ciężkich chorobach, u ludzi starszych i osłabionych, a także u osób leczonych aktualnie środkami mogącymi powodować nudności (niektóre antybiotyki, leki nasercowe) lub mających kłopoty zdrowotne z przewodem pokarmowym. Również niepokój i lęk przed podróżą, zwłaszcza samolotem, może zwiększyć prawdopodobieństwo wystąpienia choroby.