Jest późny wieczór, układasz się wygodnie pod kołdrą, gasisz światło, masz wreszcie święty spokój po całym dniu… a jednak coś nie daje ci zasnąć. Hm, może by tak coś przekąsić? Chwilę bijesz się z myślami, w końcu dochodzisz do wniosku, że nie zaśniesz bez czegoś na ząb. Zdarza Ci się? To może być problem – większy, niż Ci się zdaje.

 

Jeśli w ciągu dnia, zwłaszcza w pierwszej jego połowie, jesz mało – bo może próbujesz się po swojemu odchudzać, może nie masz w pracy dość czasu – a po południu, już w domu, dalej starasz się ograniczać, wreszcie nocą nie wytrzymujesz i rzucasz się na jedzenie, być może cierpisz na zespół jedzenia nocnego. Tak, istnieje takie zaburzenie, a właściwie nawet dwa jego rodzaje: pierwszy sprowadza się do nadmiernego wieczornego łaknienia i zaspokajania go podczas nocnych rajdów do lodówki, a drugi – do… jedzenia przez sen. Właśnie tak – śpisz i nie masz kompletnie żadnej świadomości tego, co robisz. Amerykanie opisali te dwie przypadłości bardzo dokładnie i nadali im nazwę NSRED, czyli Nocturnal Sleep Related Eating Disorder, nocne zaburzenia jedzenia związane ze snem.

Reklama

 

Smakosz przytomny… albo nie

Przez sen czy na jawie – jeśli objadasz się nocą, oznacza to kłopoty ze snem. Czujesz, że musisz coś zjeść, bo inaczej nie zaśniesz, albo budzisz się w środku nocy, w pełni świadomości i z przemożnym poczuciem głodu – to pierwszy rodzaj tego zaburzenia, częściej spotykany. Dodajmy od razu: mniej kłopotliwy i łatwiejszy do wyleczenia. Gorzej, gdy znajdujesz się w tej drugiej sytuacji, to znaczy jesz przez sen, a rano nic z tego nie pamiętasz. Wśród takich kulinarnych lunatyków spotyka się nawet kucharzy, którzy potrafią przyrządzić sobie kompletny, gotowany posiłek, nie tylko herbatę do popicia zrobionych we śnie kanapek. Nie trzeba mieć bujnej wyobraźni, żeby zrozumieć, jak bardzo niebezpieczna to przypadłość. Nocny szef kuchni, choć działa na pozór planowo i skutecznie, nie jest przecież przytomny i w związku z tym naraża się na wszystkie możliwe kuchenne wypadki, ze skaleczeniami nożem i poparzeniami na czele. A efekty takich nocnych uczt są oczywiste: tyjesz, i to błyskawicznie. I zanim się obejrzysz, możesz nabawić się cukrzycy typu II.

 

Skąd to się bierze

To żadna rewelacja – zaburzenia snu biorą się najczęściej ze stresu. A towarzyszące im ekscesy kuchenne dotykają, jak się ocenia, od jednego do trzech procent ludzkości, zarówno mężczyzn, jak i kobiet, choć panie są nieco bardziej narażone na tę przypadłość. I dodajmy – wpada się tu w błędne koło, bo nocne podjadanie często skutkuje wyrzutami sumienia, może wywoływać poczucie winy, wstydu i niskiego poczucia własnej wartości oraz prostą drogą prowadzić do depresji. Ale nie tylko codzienny, skumulowany stres bywa przyczyną nocnego zajadania się. Naukowcy twierdzą, że przypadłość ta może mieć też podłoże genetyczne. U osób cierpiących na zespół jedzenia nocnego występują zaburzenia wydzielania melatoniny i leptyny. Melatonina – w skrócie – pomaga nam zasypiać i spać, a leptyna obniża łaknienie. Zaburzenia w jej wytwarzaniu prowadzą do otyłości. Kiedy jest jej za mało, czujemy głód, który budzi nas w nocy. Bywa też, że ofiarą nocnego podjadania padają osoby, które i tak mają inne, senne kłopoty, takie jak zespół niespokojnych nóg czy bezdech senny, albo cierpią na czasową bezsenność spowodowaną odstawieniem używek, na przykład alkoholu czy papierosów.

 

Typowe objawy

Przyjrzyj się sobie. Możesz mieć zespół nocnego jedzenia, jeśli co najmniej trzy razy w tygodniu nie możesz zasnąć albo budzisz się z głodu, większość swojej „dziennej racji żywnościowej”, jakakolwiek ona jest, spożywasz wieczorem, nie możesz opanować tej potrzeby, a rano… czujesz głód. Czy – przynajmniej przez dwa miesiące – już po kolacji zjadasz jeszcze jedną, drugą, trzecią i piętnastą przekąskę? Albo nie mając pojęcia, że jesz nocą, bardzo szybko przybierasz na wadze? A może ktoś z rodziny przyłapał Cię na nocnych orgiach kulinarnych, a Ty nie chcesz w to uwierzyć, kiedy rano się z Ciebie podśmiewają?

 

Leczymy to?

Jeśli tak jest, zdecydowanie pora na wizytę u lekarza. Powinien potraktować Cię poważnie i skierować na badania do ośrodka, w którym leczy się zaburzenia snu. Tam, po wykonaniu serii badań – będzie to z pewnością EEG (raport z pracy z mózgu), EMG (rejestracja aktywności mięśni) i EOG (zapis aktywności gałek ocznych) – specjaliści zdecydują, co dalej. Nie próbuj iść na skróty i prosić lekarza pierwszego kontaktu o środki nasenne. One niczego na dłuższą metę nie rozwiążą, przede wszystkim dlatego, że zbyt długo brać ich nie wolno, a poza tym – jeśli należysz do kulinarnych lunatyków – będziesz w sztucznie wywołanym śnie jeszcze bardziej niezręczny i narażony na wypadki. Być może potrzebna będzie psychoterapia, dotarcie do przyczyny stresów, które nie pozwalają zasnąć, oraz uporanie się z nimi.

 

Na własną rękę

W międzyczasie możesz spróbować tego, co leży w Twojej mocy: staraj się prowadzić regularny tryb życia, w miarę możliwości zrezygnuj z kawy, mocnej herbaty, alkoholu i papierosów, zwłaszcza przed snem, nie pokładaj się w ciągu dnia, nawet jeśli czujesz przemożne zmęczenie, nie śpij za długo, a po południu – nie późno wieczorem! – zmęcz się troszkę (sprzątanie, spacer, ogródek, rower – co lubisz). Owszem, te domowe środki zaradcze, jak i ewentualne zalecenia lekarskie wyglądają na duże wyzwanie. Ale powiedz – chcesz do końca życia podjadać nocą i tyć? Naprawdę, na dłuższą metę to nie jest sposób na Twoje kłopoty, więc nie gaś ognia benzyną. Jeśli się rzeczywiście chce, można to naprawić i poczuć się lepiej – spokojniej, szczuplej, atrakcyjniej.

M. K.