Większość dzieci – spośród około stu tysięcy, które każdego roku padną ofiarą tego lotnego wirusa – przejdzie ospę bez większych kłopotów. Ospowa wysypka oczywiście dotkliwie swędzi, czasem boli, dziecko w gorączce jest marudne i nieszczęśliwe, ale jeśli skończy się tylko na tym, to naprawdę pół biedy. Polskie Ministerstwo Zdrowia od kilku lat zaleca szczepienie przeciw ospie wietrznej. Jest ono skuteczne i bezpieczne, znacząco zmniejsza szansę na zachorowanie.

 

Ospa wietrzna jest chorobą wieku dziecięcego i to jedną z tych najczęściej występujących. Dzieje się tak dlatego, że wirus ospy należy do wyjątkowo zakaźnych i bardzo sprawnie przenosi się drogą kropelkową – unosząc się w powietrzu. Zarazić się można przez kontakt z chorym, a także przez przedmioty codziennego użytku, choćby zabawki. Nic więc dziwnego, że najczęściej chorują najmłodsi, zwłaszcza przedszkolaki. Najwięcej zachorowań notuje się właśnie u dzieci poniżej 10 roku życia. Przyjmuje się, że najłatwiej jest o zarażenie przy kontakcie z chorym na parę dni przed wystąpieniem wysypki – i tu leży pies pogrzebany. Zanim charakterystyczne pryszczyki pojawią się na pierwszym przedszkolaku, zanim mama mamie przekaże alarmowe hasło „ospa!”, wirus już zdążył zebrać swoje żniwo. Aktywny pozostanie najsilniej jeszcze kilka dni po wystąpieniu wysypki. Ale warto też wiedzieć, że chory zaraża aż do chwili zaschnięcia ranek i pojawienia się strupków.

 

Jakich objawów się spodziewać

Są maluchy, które przechodzą ospę łagodnie. Ale nie każdemu trafia się tak „szczęśliwy” los. Zwykle objawy są bardziej dokuczliwe, swędzącej wysypce towarzyszy podwyższona temperatura i uczucie ogólnego rozbicia. Od chwili zakażenia do pojawienia się pierwszych ospowych pęcherzy wirus pracuje w organizmie około dwóch tygodni. Najpierw mnoży się w nosie, w gardle i węzłach chłonnych szyi, czyli w miejscu pierwszego ataku, potem zajmuje kolejne przyczółki – wątrobę, śledzionę, nerwy. Niebawem pojawia się wysypka. U przeciętnego, zdrowego dziecka – gdyby chcieć policzyć wykwity – można ich znaleźć od 250 do 500. Zdarza się jednak, że jest ich zaledwie kilkanaście i swędzą nieznacznie, ale bywa, że całe dziecięce ciałko obsypane jest dosłownie przeszło tysiącem pęcherzyków. Początkowe plamki szybko zamieniają się w pęcherzyki, wypełnione przeźroczystym płynem. Zaczyna się od tułowia, potem przychodzi kolej na szyję, twarz, głowę, ramiona i nogi. Krostki mogą pojawić się także w ustach, nosie, na spojówkach oczu i na narządach płciowych. Te właśnie, zlokalizowane na błonach śluzowych, zamiast zasychać w strupki, zmienią się w płytkie owrzodzenia. I oczywiście są znacznie bardziej bolesne. Następnie pęcherzyki pękają i zamieniają się w strupki. Kiedy strupki odpadną, zostaną na ich miejscu blizny – po niektórych nie będzie śladu, ale te najgłębsze, i te na owłosionej skórze głowy mogą nam towarzyszyć nawet do końca życia.

Reklama

 

Jak ulżyć choremu

Dzieciom najbardziej dokucza swędzenie – i na tym wypada skupić główne wysiłki w domowej pielęgnacji, przede wszystkim po to, żeby przynieść ulgę, ale też żeby nie dopuścić do rozdrapywania ranek, bo to prowadzić może do wtórnych zakażeń bakteryjnych. (Dlatego też najmniejszym „ospowatym” zakłada się delikatne, bawełniane rękawiczki). Chętnie zalecane przez pediatrów płynne pudry nie są najlepszym rozwiązaniem. Początkowo koją wprawdzie świąd, ale zasychając w skorupę, swędzą jeszcze bardziej, no i o wiele łatwiej dochodzi do wtórnych nadkażeń bakteryjnych przykrytych pudrem zmian skórnych. Lekarze chorób zakaźnych zdecydowanie bardziej od pudrów wolą roztwór gencjany – alkoholowy lub w przypadku śluzówek wodny. Zasusza ona, zapobiega wtórnej infekcji i koi. Wprawdzie brudzi pościel, ale można plamy zmyć denaturatem! Jeśli krostki swędzą bardzo i denerwują dziecko nad miarę, lekarz może przepisać łagodne środki uspokajające i przeciwświądowe – tych bez recepty w aptece nam nie wydadzą. Codzienna higiena jest oczywiście jak najbardziej wskazana, ale raczej w postaci prysznica. Odradza się kąpiele w wannie, żeby dodatkowo nie rozmiękczać już powstałych strupków.

 

Straszne słowo: powikłania

Wydawałoby się, cóż strasznego, trochę poswędzi i przejdzie. Niestety, ciągle jeszcze szacuje się, że w jednym przypadku na pięćdziesiąt ospa wietrzna może powodować przykre komplikacje. Wirus ospy jest spokrewniony z wirusem opryszczki i półpaśca. Paskudna ta rodzinka ma to do siebie, że raz przybywszy „w gości”, zostaje z nami na zawsze. Wirus ospy czai się w naszych zwojach nerwowych i może po wielu latach uaktywnić się, wywołując półpasiec, a także nawrót samej ospy. Zdarza się to wprawdzie niezwykle rzadko, lecz zagrożenie istnieje. Ale to dzieje się po latach – groźne są jednak powikłania, chciałoby się rzec „na miejscu”. Narażone na nie najbardziej są maluszki: noworodki i niemowlaki, ale także osoby dorosłe (bo jeśli już, to lepiej ospę przejść w przedszkolu), a zwłaszcza kobiety w ciąży. Ospa może spowodować zapalenie płuc, zapalenie opon mózgowych, a nadkażone bakteriami wykwity mogą sprzyjać wystąpieniu róży i zapalenia węzłów chłonnych. Ospa w pierwszej połowie ciąży może zaszkodzić płodowi, powodując tzw. zespół ospy wietrznej wrodzonej: blizny, deformacje, zaburzenia wzroku i układu nerwowego. Ciężarne mamy przedszkolaków powinny szczególnie mieć się na baczności!

W ogóle u dorosłych ta, zdawałoby się niewinna dziecięca choroba, może przebiegać wyjątkowo paskudnie, z wysoką gorączką i dużym zagrożeniem komplikacjami. Dotyczy to zresztą również innych chorób wieku dziecięcego, które u dorosłych są o wiele groźniejsze niż u maluchów. „Zaliczone” w dzieciństwie dają odporność w przyszłości. Przechodzone w wieku dojrzałym bywają niebezpieczne, a co więcej – także trudniejsze do rozpoznania.

 

Marianna Królikowska

………

 

Swędzącej wysypce towarzyszy podwyższona temperatura i uczucie ogólnego rozbicia. Od chwili zakażenia do pojawienia się pierwszych ospowych pęcherzy wirus pracuje w organizmie około dwóch tygodni