Pasożyt to taki organizm, który potrzebuje żywiciela. Żywicielem niektórych pasożytów jest człowiek. Staje się nim w określonych warunkach – gdy pije skażoną wodę, zjada surowe, niedogotowane lub niedowędzone mięso albo rybę, je nieumyte jarzyny bądź owoce wyhodowane na glebie „użyźnianej” fekaliami z szamb bądź też zwierzęcymi nawozami. Źródłem infekcji może być też kurz, brudne ręce. W niektórych przypadkach dochodzi także do niej przez samozakażenie lub kontakt z domowymi zwierzętami.

 

Choroby pasożytnicze bywają groźne dla życia, ale – na szczęście – nie w naszej strefie klimatycznej. U nas tylko niektóre pasożyty i to w skrajnych, sporadycznie występujących sytuacjach, mogą okazać się niebezpieczne dla życia.

Nie znaczy to jednak, że pasożyty należy lekceważyć. Dla zdrowia i naszego samopoczucia obojętne nie są. Ich obecność wywołuje dyskomfort, którego skutki niekiedy poważnie rzutują na psychikę pacjenta. Lekarze znają przypadki „robakofobii”, kiedy to wyleczona już osoba trwa w obsesyjnym przekonaniu, że nadal ma pasożyta, opisuje jego wygląd, domaga się od lekarza przepisania odpowiedniej kuracji i gdy u jednego medyka nie znajdzie rady na wyimaginowane schorzenie, nachodzi ze swoim problemem kolejnych. Jest to być może irytujące i śmieszne, lecz dobrze obrazuje, czym jest świadomość obecności w naszym ciele obcego organizmu gnieżdżącego się najczęściej w jelitach, żerującego na ludzkim organizmie, dającego się niekiedy dostrzec gołym okiem płazińca czy obleńca.

 

Higiena kontra robaczyce

Choroby pasożytnicze stanowią dziś w Polsce margines chorób zakaźnych. Jeszcze w latach 60. i 70. minionego wieku statystyki mówiły o ok. 80 proc. zarobaczonych dzieci, zwłaszcza na wsiach i w małych ośrodkach miejskich. Cierpiały one przede wszystkim na zakażenia owsikami, czyli owsicę oraz glistnicę, czyli infekcję glistą ludzką. Te robaczyce to typowe choroby brudnych rąk, podobnie zresztą, jak żółtaczka typu „A”, która przed laty też zbierała potężne żniwo.

Wiele czynników decyduje o tym, że obecnie choroby brudnych rąk, w tym także robaczyce, nie występują już na tak wielką skalę i nie stanowią dużego problemu. Wpływa na to poziom higieny i oświaty sanitarnej, świadomość społeczna, a także postęp w diagnostyce i farmakologii, pozwalający łatwo i szybko wykryć robaczyce oraz skutecznie je leczyć syntetycznymi specyfikami. Aktualne dane notują 30–40 proc. zarobaczonych dzieci. Dotyczą przede wszystkim niewielkich ośrodków. Robaczyce spowodowane przez glisty lub owsiki przenoszą się drogą fekalno-oralną. Wspólne posiłki, toalety bez mydła i jednorazowych ręczników, popularne wśród dzieci „gryzy”, brak nawyku mycia rąk przez jedzeniem, a także nieuniknione wśród najmłodszych, poznających dopiero świat wkładanie rozmaitych przedmiotów i rączek do buzi, sprzyjają infekcjom. Trudno przed nimi ustrzec. Dlatego też wskazane wydaje się odrobaczanie dzieci w wieku przedszkolnym przynajmniej raz do roku, najlepiej u progu jesieni, nawet jeśli nie dostrzega się żadnych niepokojących objawów, ani nie stwierdza obecności robaków w odchodach – mówi lek. med. Bronisław Gorzelańczyk. – Koprolodzy zajmujący się badaniem kału stwierdzają obecność około 300 tys. różnych istnień w jelicie grubym człowieka. To prawdziwa „menażeria”, bakterie, pasożyty, pierwotniaki, które nie zawsze są patogenne. Niektóre nie tylko nie szkodzą, ale pełnią funkcje pożyteczne, zapewniając odpowiednią fermentację lub stymulując odporność.

W ludzkich jelitach pasożytują robaki – owsiki, glisty ludzkie, tasiemce, włośnie i pierwotniaki, z których częstym jest wiciowiec giardia (lamblia) wywołujący lambliozę. Ten pełzak bywa niekiedy problemem, zwłaszcza u dzieci z obniżoną odpornością. Bytuje w jelicie lub drogach żółciowych, jest trudny do „wypędzenia” z organizmu.

W ogóle istnieje zależność między układem immunologicznym a chorobami pasożytniczymi i infekcjami. Osłabiona odporność uaktywnia pasożyty, co obserwujemy zarówno u chorych na AIDS, jak np. u ciężarnych kobiet, gdzie pierwotniak zwierzęcej toksoplazmozy przenika przez łożysko do płodu, powodując ciężkie uszkodzenia mózgu.

Reklama

 

Z brudnych rąk

Owsiki to pasożyty najbardziej rozpowszechnione, najczęściej występujące u dzieci, rzadziej – u osób dorosłych. Są to robaki obłe, czyli obleńce, małe, koloru białego, długości około 10 milimetrów. Gnieżdżą się w jelicie grubym, przysysają się do jego ścian. Samice owsików nocą wychodzą na zewnętrz i w fałdach odbytu składają jaja. Chory odczuwa wtedy przykre swędzenie. Drapiąc się, prowadzi do samozakażenia, gdyż przenosi do ust jaja, które znalazły się za paznokciami. Przedostanie się owsików do sromu i pochwy może wywołać u dziewczynek oraz kobiet zapalenie narządu rodnego. Dalszym i poważnym powikłanie może być stan zapalny otrzewnej. Przedostanie się owsików do wyrostka robaczkowego może skutkować jego zapaleniem.

Leczenie owsicy wymaga reżimu higienicznego w całym domu, codziennej zmiany bielizny osobistej i pościeli, utrzymywania bezwzględnej czystości w łazience i ubikacji. Owsiki dostają do naszego organizmu przenoszone na brudnych rękach, a także poprzez brudną pościel i przedmioty codziennego użytku oraz produkty spożywcze, na których są jajeczka pasożyta, jak również z kurzem, który je zawiera.

Do grupy obleńców należy też glista ludzka. Nazwa wskazuje, że człowiek jest jedynym żywicielem tego pasożyta. To duży robak, podobny do dżdżownicy, osiągający nawet 40 cm długości. Zawierające zarodek i wydalane z kałem jaja glisty muszą przez kilka tygodni rozwijać się poza ustrojem, w wodzie lub wilgotnej glebie, aby powstała larwa, która jest zdolna do zakażenia. Do ludzkiego organizmu jajeczka z larwami trafiają najczęściej wskutek spożycia zanieczyszczonych pokarmów. W jelicie cienkim larwy wydostają się z jaja, przebijają ścianę jelita i wraz z krwią wędrują do oskrzeli i pęcherzyków płucnych i niekiedy wywołują zapalenie oskrzeli lub odoskrzelowe zapalenie płuc. Odkrztuszane do jamy ustnej zostają połknięte z plwociną i znowu dostają się do jelit, gdzie w ciągu 2–3 miesięcy od zakażenia osiągają dojrzałość. Po kilkunastu miesiącach następuje samowyleczenie, ale możliwe są też poważne powikłania, zwłaszcza gdy nastąpi ponowne zakażenie. W jelicie może przebywać kilkaset glist jednocześnie. Gdy zbiją się w kłąb, mogą spowodować niedrożność jelit lub przewodów żółciowych.

Obecność dużej liczby glist wywołuje anemię. Niektóre z zakażonych glistami osób reagują na to objawami typowo alergicznymi w postaci świądu skóry, pokrzywki i wyprysków, a nawet napadów duszności przypominających ataki astmy.

W dwunastnicy i jelicie cienkim bytuje obleniec, zwany tęgoryjcem dwunastnicy. Ma wielkość do 18 mm, wywołuje chorobę o nazwie ancylostomatoza. Haczykami i ząbkami tęgoryjec mocno wgryza się w jelitową śluzówkę. Jaja pasożytów rozwijają się w wilgotnej i ciepłej ziemi. Larwy do ludzkiego organizmu dostają się drogą pokarmową lub przez nieosłoniętą skórę.

 

Różne formy tasiemca

Popularną chorobą pasożytniczą jest tasiemczyca, wywołana przez tasiemce, robaki płaskie, czyli płazińce. Źródłem zarażenia jest spożycie niedogotowanego czy niedowędzonego mięsa lub ryby, a także owoców leśnych lub grzybów (tasiemiec lisi). Ciało tasiemca składa się z łańcucha spłaszczonych członów i głowy z przyssawką, albo z haczykami (tasiemiec uzbrojony), którymi przyczepia się do ściany jelita.

Dojrzałe człony tasiemca z zapłodnionymi jajami odrywają się i są wydalane z kałem. Rozwój jaja do wągra odbywa się w przewodzie pokarmowego żywiciela pośredniego.

Tasiemiec występuje wielu formach i postaciach. W naszych jelitach może bytować mały, do 60 mm, tasiemiec karłowaty, którego pośrednim żywicielem są myszy, szczury, ptaki. Większy jest tasiemiec eliptyczny (do 35 cm). Jego żywicielem pośrednim jest pchła ludzka lub psia, a żywicielami bezpośrednimi, obok człowieka – także psy i koty. Tasiemiec nieuzbrojony osiąga długość do 10 m. Żywicielem pośrednim jest bydło rogate, zatem zjedzenie skażonej wołowiny może spowodować zakażenie. Tasiemiec uzbrojony ma do 4 m długości i dostaje się do naszego organizmu ze skażonym mięsem wieprzowym, ponieważ świnia jest żywicielem pośrednim. Spożycie zakażonego kawioru lub rybiego mięsa niesie ryzyko wprowadzenia do organizmu tasiemca o nazwie bruzdogłowiec szeroki. Jego długość dochodzi do 10 m, a żywiciele pośredni – oczlik i ryby – żyją w wodzie.

Mniej znaną formą tasiemca jest wągrzyca. Polega na tym, że wągry rozwijające się z jaj inwazyjnych tasiemca uzbrojonego, które przedostały się do ustroju drogą pokarmową, lokują się w różnych narządach. Szczególnie niebezpieczna jest wągrzyca mózgu, powodująca m.in. ataki padaczkowe, zaburzenia neurologiczne, a nawet ślepotę.

W powszechnym odczuciu zakażeniu tasiemcem przypisuje się spadek wagi ciała, ale i w tym przypadku, podobnie jak przy zarażeniu innymi pasożytami, przy łagodnym przebiegu objawy mogą być niedostrzegalne. Niekiedy manifestują się złym samopoczuciem, zmęczeniem, nudnościami, wzdęciami, nieregularnymi wypróżnieniami, kolkami brzusznymi, zwiększoną pobudliwością nerwową. Niedokrwistość pojawia się wówczas, gdy robaków jest dużo i spowodują owrzodzenie jelit.

 

Mięso z włośniami

Od czasu do czasu media, zwykle w aurze sensacji informują o wystąpieniu zachorowań na włośnicę.

Sensacyjny ton, w jakim najczęściej pojawiają się doniesienia o włośnicy tłumaczyć raczej można nie tyle strachem przed samą chorobą, co o poczuciu zagrożenia, jakie niesie uświadomienie sobie niedoskonałości czy „nieszczelności” w działaniu służb weterynaryjnych i sanitarnych, których zadaniem jest niedopuszczenie do spożycia mięsa – wieprzowiny lub dziczyzny – zawierającej włośnie.

Sama włośnica nie powinna bowiem budzić lęku. Leczenie rokuje dobrze, zgonów z powodu tej choroby od dawna w Polsce nie notowano.

Włośnicy nie leczymy od podstaw, gdyż pacjenci docierają do nas najczęściej już w drugiej fazie choroby i podawanie środków robakobójczych nie miałoby już sensu. Odniosłyby skutek zastosowane zaraz po spożyciu zakażonego mięsa, ale nikt przecież nie wie, co ono zawierało.

Pierwsze objawy włośnicy  to nierzadko dolegliwości dyspeptyczne, biegunki i wymioty, które dość szybko mijają. Zdarza się też, że w ogóle nie występują. Kiedy larwy włośnia krętego, nietypowego obleńca, dotrą z przewodu pokarmowego do mięśni otorbiają się i mogą już tam pozostać do końca naszego życia bez żadnych ubocznych skutków. Wędrówce larw towarzyszą bóle mięśni i wysoko gorączka i uczucie ogólnego rozbicia, przy czym – odwrotnie niż w infekcjach grypowych – wysoka temperatura ciała wyprzedza bóle mięśni.

Niebezpieczeństwo związane z włośnicą wynika z miejsca, w jakim larwy się ulokują i otorbią. Szczęśliwie, najczęściej osadzają się w mięśniach szkieletowych i nie stanowią żadnego zagrożenia. Jest ono natomiast poważne, gdy umiejscowią się w mięśniach ważnych dla życia, np. w sercu czy w mózgu, np. w nerwach okoruchowych, prowadząc do ich porażenia – wyjaśnia doktor Gorzelańczyk.

Powikłania włośnicy, która nie leczona prowadzi do spadku stężenia albumin, potasu i glukozy, a w konsekwencji do obrzęku nóg, osłabienia siły mięśni i zaburzeń rytmu serca, to zapalenie opon mózgowych i mózgu, zapalenie płuc, zator płuca, bóle gałki ocznej i zaburzenia widzenia, niewydolność układu krążenia.

Reakcja ludzkiego organizmu na wtargnięcie doń włośni ilustruje, jak radzi on sobie z niepożądanym „gościem”. Odpowiada, reakcją odpowiedzialną za powstawanie alergii.

Jesteśmy cząstką przyrody, o czym nie zawsze chcemy i umiemy pamiętać – podkreśla dr Bronisław Gorzelańczyk. – Alergie to cena, jaką płacimy za umiejętność obrony przed pasożytami, gdy stajemy się ich przypadkowymi żywicielami. Odpowiednie komórki naszego organizmu potrafią zlokalizować pasożyta i unieszkodliwić go, co nie zawsze oznacza usunięcie. W przypadku włośni wysłane zostają odpowiednie komórki w celu deponowania larw wapnem – otorbienie oznacza pacyfikację.

W chorobach pasożytniczych, także we włośnicy, podobnie jak w niektórych chorobach alergicznych, obraz krwi wykazuje nadmiar granulocytów kwasochłonnych, leukocytów eozynofili. Badanie i krwi i laboratoryjnie potwierdzona eozynofilia pozwala stwierdzić obecność pasożyta.

Chorym na włośnicę podaje się środki przeciwhistaminowe, zmniejszając w ten sposób naturalny odczyn towarzyszący ciału obcemu.

 

Olga Ankowska