Pod takim hasłem Zygmunt Gloger w Encyklopedii staropolskiej wymienił zioła, mające zdolność wywoływania uczuć. „Od zarania cywilizacji wyobrażano sobie, że rośliny – pod pewnymi warunkami – mają władzę wkraczać nie tylko w sprawy miłosne, ale we wszystkie w ogóle sfery fizycznych i psychicznych działań” – pisał. Niektóre już samą nazwą wskazywały na swoje magiczne właściwości. Przykładem może być „róża miłości”, zwana także fioletką, którą podobno sprowadzili Krzyżacy, „kwiat miłości” albo szarłat lub brunat – odmiana amarantu, czy „całuj mnie” – porost zwieszający się w lasach z gałęzi obumierających drzew. Dziewięciornik na Rusi nazywany był przywrotem (do miłości), a na Podhalu wyrwitańcem lub porwitańcem, zaś „nasięźrzał” powodował, że ludzie zwracali się ku sobie (źrzał – spoglądał).

 

Roślin miłośniczych było jeszcze wiele, ale do naszych czasów przetrwały trzy: ruta, rozmaryn, no i oczywiście lubczyk.

 

Ruta

ruta txtPielęgnowano ją w domach, gdzie były panny na wydaniu. Ponieważ nie traciła zielonych listków, nadawała się świetnie na bukieciki do dziewczęcych włosów i na wianki ślubne panien młodych. Miała także inne zastosowanie, mianowicie jako... środek antykoncepcyjny. „Rutę jeść lub trunkiem ją przyjmować, nasienie męskie tłumi i wysusza” – pisze w książce Historie ziołowe Marian Kawałko i powołując się na dawnych zielarzy, podkreśla jej działanie poronne.

Podręcznik zielarski pod redakcją Ożarowskiego kładzie oczywiście nacisk na właściwości lecznicze tego zioła. „Liście ruty działają przeciwskurczowo na mięśnie gładkie jelit, dróg żółciowych i moczowych oraz obwodowych naczyń krwionośnych, ułatwiają przepływ żółci do dwunastnicy i opróżnianie pęcherzyka żółciowego, zwiększają nieznacznie ilość wydalanego moczu, obniżają w małym stopniu ciśnienie krwi i poprawiają krążenie. Pomocniczo stosuje się w zaburzeniach miesiączkowania, nadciśnieniu tętniczym, atonii macicy oraz w niedokwaśności. Wyciąg z surowca jest składnikiem płynu cholesol”. Dodaje jednak: „Większe ilości, zwłaszcza wyciągu alkoholowego, są niewskazane dla kobiet w zaawansowanej ciąży, w krwawieniach macicznych, obfitym i bolesnym miesiączkowaniu”.

Książka Andrew Laughina Od arcydzięgla do żywokostu (przekład z angielskiego) napisana jest bardziej popularnym językiem. „Chociaż ruta jest silnie aromatyczna, smak ma przeważnie gorzki i cierpki, co zmniejsza jej popularność w kulinarnym wykorzystaniu, poza jednym lub dwoma wyjątkami. Nigdy nie była szeroko wykorzystywana do przyprawiania potraw, nawet w średniowieczu, ale miała i nadal ma znaczenie lecznicze. Jakkolwiek powinna być stosowana z dużą ostrożnością, najlepiej przez doświadczonych lekarzy.

Liść świeży lub suszony stosuje się przy zaburzeniach skóry, jako płyn do zmywania oczu, do płukania gardła, na reumatyzm, tradycyjnie przy epilepsji, środek wywołujący poronienie, toksyczny w dużych ilościach”.

Reklama

 

Rozmaryn

rozmarynPotrzebny był na dzień ślubu, bo pleciono z niego koronę dla panny młodej (Dobra żona – męża korona). Pozostałe właściwości ma bardzo podobne do ruty.

„Liście rozmarynu zmniejszają stany skurczowe mięśni gładkich, normują funkcje dróg żółciowych i moczowych oraz w mniejszym stopniu obwodowych naczyń krwionośnych. Przywracają też normalne ruchy perystaltyczne i mogą być uważane za środek wiatropędny. W lecznictwie ludowym rozmaryn stosowany jest jako środek pobudzający krwawienia miesiączkowe, a w dużych dawkach jako środek poronny” – czytamy u Ożarowskiego.

Natomiast Laughin utrzymuje, że szczypiący aromat rozmarynu jest skuteczny przy zwalczaniu kataru i infekcji zatokowych, jako że przedostawszy się do jamy nosowej rozchodzi się do zatok nosowych i rozprzestrzenia się w głąb, w kierunku kości policzkowych i czoła. „Nie znam ziół, których ostry zapach jest bardziej odświeżający i uspokajający przy inhalacji. Ponadto odstrasza owady, używany jest do posypywania bielizny, do perfumowania, polerowania mebli, do robienia świec” – pisze.

Kawałko zaś przytacza opinie niegdysiejszych lekarzy: „Rozmaryn wzrok poprawia tak dalece, iż się oczyma, niby orzeł, oddalone przedmioty najdokładniej rozpoznaje. Rozbudza też dowcip i bystrość umysłu, uwesela serca i leczy melancholię”.

 

Lubczyk

lubczyk„W małżeństwie rozterki i niezgody równa” – przyznał niechętnie XVI-wieczny lekarz Syreniusz. Bo choć zwalczał on wszelkie przesądy i zabobony, nie mógł przecież zaprzeczyć, że lubczyk wzmaga popęd płciowy; podał więc tę informację w sposób zgodny z obyczajnością.

„Korzeń lubczyku nieznacznie zwiększa objętość wydalanego moczu, natomiast o wiele lepiej usuwa kwas moczowy i chlorki. Pobudza również wydalanie soku żołądkowego i zmniejsza napięcie mięśni gładkich jelit i dróg moczowych. Przywraca prawidłowy ruch jelit, przyspiesza trawienie, reguluje właściwą fermentację i przeciwdziała wzdęciom, działa więc jako typowy środek wiatropędny. W lecznictwie ludowym surowiec zalecano jako środek wykrztuśny i pobudzający popęd płciowy”.

Syreniusz dodaje, że lubczyk jest jednym z atrybutów dobrych czarownic, które potrafiły na życzenie naparzyć z niego napój miłosny. Zyskał więc renomę afrodyzjaku i zasadniczego składnika miłosnych receptur.

Świeże lub suszone całe rośliny, owoce i suszony korzeń działają też antyseptycznie i stosowane są przy wzdęciach, zapaleniach gardła i złym trawieniu. Culpeper radził, aby zgniecione liście smażyć na wieprzowym smalcu i gorące położyć na krostę lub czyrak, który rychło zniknie (Laughin).

Ziele lubczyku dodawano również do kąpieli, wierząc, iż „takowe ciało chędogie, subtelne i gładkie czynią”. Wodny odwar ze świeżego ziela był naonczas dość powszechnym środkiem periodogennym, a odwar z korzenia znany jest do dziś jako napój miłosny.

Zarówno lecznicze, jak i magiczne znaczenie tych trzech roślin jest więc podobne. Dobrze było nosić przy sobie rutę – jako amulet przeciw czarom, a lubczyk – dla pozyskania czyjegoś uczucia. Rozmaryn był symbolem płodności i śmierci. Zażywano go więc jako środek wywołujący miłość, ale też wkładano do trumny zmarłego w stanie wolnym. I nic w tym dziwnego, jako że rośliny były pośrednikami, mediatorami między tym i tamtym światem, między życiem i śmiercią.

 

Wiesława Kwiatkowska