Jadamy nieco ponad 6 kg ryb rocznie. Tylko! Japończycy sześć razy więcej i pewnie dlatego znacznie rzadziej dotykają ich problemy związane z miażdżycą.

 

Dlaczego ryby powinny być bardzo ważnym składnikiem codziennej diety (przynajmniej 2–3 razy w tygodniu)? Przede wszystkim ze względu na wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega-3.

Jest jeszcze łatwo przyswajalne białko z egzogennymi aminokwasami, niezbędnymi do budowy tkanek, są witaminy A i D (najwięcej jej jest w halibucie), witaminy z grupy B, witaminy PP, ponadto składniki mineralne (wapń, fosfor, magnez, żelazo i potas). Ryby morskie bogate są też w jod, niezbędny do prawidłowej pracy tarczycy, a także w selen, którego działanie przeciwnowotworowe i przeciwmiażdżycowe jest udowodnione badaniami naukowymi.

Reklama

 

Dietetycy przekonują do spożywania przede wszystkim ryb oceanicznych lub pochodzących z nieskażonych rzek i jezior, bez skóry (w niej odkłada się najwięcej toksyn), bardzo tłustych (100 g makreli atlantyckiej to 2300 mg kwasów tłuszczowych omega-3, tyle samo śledzia – ok. 1600, łososia – ok. 1100, halibuta – ok. 360, dorsza i morszczuka – nieco ponad 200, a węgorza – ok. 150), pieczonych albo gotowanych. Smażenie na tłuszczach roślinnych i zwierzęcych znacznie redukuje dobroczynne właściwości kwasów tłuszczowych omega-3. Z tego samego powodu, jeśli zdecydujemy się np. na tuńczyka w konserwie, niech to będzie w tłuszczu własnym albo w wodzie.

 

Spożywanie 2–3 razy w tygodniu ryb m.in. łagodzi dolegliwości reumatoidalnego zapalenia stawów, obniża poziom „złego” cholesterolu, zapobiega miażdżycy, wspomaga leczenie nadciśnienia tętniczego, o 1/3 zmniejsza możliwość ataków serca, wpływa na zmniejszenie objawów wrzodziejącego zapalenia jelita grubego.

 

KK