Z prof. dr hab. Wiesławą Tracz i prof. dr. hab. Krzysztofem Żmudką rozmawia Teresa Bętkowska.

 

Tętniak, choć może powstać w naczyniach tętniczych zaopatrujących mózg czy kończyny, tworzy się jednak najczęściej w obrębie aorty, która jest główną tętnicą organizmu biegnącą w klatce piersiowej i jamie brzusznej. Czy tętniak aorty jest dla nas groźny?

Prof. Wiesława Tracz: – Wszystko zależy od jego umiejscowienia oraz wielkości. Niemniej w chwili gdy zaczyna się tworzyć, często nie dając żadnych objawów, nie stanowi nagłego zagrożenia życia. Aorta w jakimś miejscu po prostu stopniowo się wybrzusza, powiększa, osłabia – co nieraz może trwać latami. Obrazowo można powiedzieć, że zaczyna ona wyglądać tak jak dętka rowerowa, w której na jakimś odcinku zostaje rozciągnięta guma i powoli, właśnie w tym miejscu, narasta sobie balon...

 

Prof. Krzysztof Żmudka: – ...ale trzeba pamiętać, że im wybrzuszenie aorty jest większe, tym większa jest tendencja do rozwarstwienia się otaczających ją błon, do pęknięć ściany – co jest już bardzo niebezpieczne dla człowieka.

 

Balon zamienia się w bombę zegarową, która tyka?

K. Żmudka: – Dlatego, dostosowując się do światowych standardów przyjętych w medycynie, za graniczną wartość dla tętniaka aorty brzusznej uznajemy średnicę pięciu centymetrów. Gdy tętniak aorty przekracza ten wymiar, trzeba go operować. Zaznaczam: mówię tu teraz o tętniaku aorty brzusznej, bo ten u ludzi, zwłaszcza po 50 roku życia, występuje najczęściej. Dane statystyczne to uściślają: tętniaka brzusznego ma 60 na 100 tysięcy osób.

 

Zwraca pan profesor uwagę na rozwarstwienie.

K. Żmudka: – To rozwarstwienie może być przewlekłe, tworzyć się powoli. Ale może być też ostre, a więc zagrażające życiu. W tym drugim przypadku bardzo liczy się czas – im szybciej chory znajdzie właściwą pomoc lekarską, tym szansa jego uratowania jest większa. Ideałem jest, aby od prawidłowo postawionej diagnozy do rozpoczęcia leczenia czas zamknął się w półgodzinie. Takie są zresztą standardy amerykańskie.

 

– Nie zawsze jest to przecież możliwe! Wiele powodów może zadecydować o tym, że zanim pacjent trafi na stół operacyjny upłynie znacznie więcej minut niż trzydzieści.

K. Żmudka: – Dlatego w fazie przedszpitalnej wielu chorych umiera. Śmiertelność sięga 1–2 procent w ciągu każdej godziny u ludzi nie poddanych leczeniu.

W. Tracz: – Ostre rozwarstwienie aorty rzeczywiście wymaga przeprowadzenia zabiegu w trybie pilnym – w specjalistycznych oddziałach chirurgii naczyniowej, kardiochirurgii, neurochirurgii albo kardiologii interwencyjnej! Zwłaszcza gdy następuje pęknięcie tętnicy, które wiąże się z wypływem krwi.

Reklama

 

– A to może się zdarzyć każdemu z nas.

W. Tracz: – Tak. Albo na skutek urazu, np. w wypadku komunikacyjnym (a tych jest coraz więcej!). Albo np. wtedy, gdy w wyniku odkładania się cholesterolu mamy uszkodzone naczynia i nietrudno oderwać się blaszce miażdżycowej. Słowem: jeśli dojdzie do pęknięcia wewnętrznej błony aorty, to krew zamiast płynąć bez przeszkód tą tętnicą, we właściwym kierunku, zaczyna się przeciskać do błony środkowej, a potem – przerywając kolejną – wydostawać na zewnątrz. No chyba że chory ma trochę szczęścia i krew uciekająca z aorty – przez jakiś wydrążony przez siebie kanał w błonie wewnętrznej – znów do niej powróci i będzie płynąć w zgodzie z fizjologią organizmu. Pomiędzy rozwarstwionymi błonami może się też utworzyć krwiak śródścienny; w piśmiennictwie medycznym zaznacza się, że częstość tego typu krwiaków wśród pacjentów z podejrzeniem rozwarstwienia aorty wynosi 10–30 procent – mamy wtedy do czynienia z dramatycznym zagrożeniem życia! Wielkie niebezpieczeństwo jednak na pewno grozi choremu, którego krew wypływająca z aorty na zewnątrz przedostaje się np. do worka osierdziowego – płyn uciska wtedy serce i nie pozwala mu się rozkurczać. Taka sytuacja może spowodować tamponadę serca.

 

– Jakie są skuteczne sposoby leczenia tętniaków aorty?

K. Żmudka: – Poprzez klasyczny zabieg operacyjny lub zastosowanie metody endowaskularnej. Te dwa sposoby mają na celu zahamowanie procesu wzrostu tętniaka i zapobiegają jego pęknięciu – czyli zagrożeniu życia.

W. Tracz: – Tradycyjna metoda chirurgicznego leczenia tętniaka aorty piersiowej czy brzusznej – mówiąc w największym skrócie – polega na „otwarciu brzucha” lub klatki piersiowej chorego, wycięciu rozwarstwionych błon aorty i zaprotezowaniu usuniętego odcinka protezą dakronową.

K. Żmudka: – Takich operacji w naszej klinice wykonano bardzo wiele. Mamy w tym względzie duże doświadczenie. Podkreślam mocno słowo: doświadczenie, gdyż tego typu operacje należą do bardzo trudnych technicznie, bywają obarczone powikłaniami. Wiadomo przecież, że od aorty odchodzi wiele drobniutkich naczyń, które trzeba ze sobą precyzyjne pozszywać. I to tak, aby pacjenta ustrzec np. przed paraliżem kończyn.

 

– W ostatnich latach coraz częściej stosuje się metodę alternatywną do klasycznego zabiegu – tzw. endowaskularną. Na czym polega ta metoda?

K. Żmudka: – Na przezskórnej terapii interwencyjnej. Lekarz już nie rozcina – jak przy tradycyjnej operacji – powłok jamy brzusznej pacjenta lub jego klatki piersiowej, tylko niweluje przy pomocy stentów rozwarstwienie głównej tętnicy. Te bardzo mocno ściśnięte czy raczej zwinięte wewnątrzaortalne stent-grafy, poprzez wprowadzenie ich do aorty przez tętnicę udową, zostają przez operatora – śledzącego zabieg równocześnie na monitorze – doprowadzone aż do tętniaka. Tam się rozprężają i same już dopasowują do ścian aorty. Same zamykają pęknięcie ściany i aorcie przywracają światło.

 

– Jak to: same?

K. Żmudka: – Stent-grafy, skonstruowane z metalowej siatki pokrytej specjalnym materiałem zwanym dakronem, mają tak zwaną pamięć mechaniczną. I ta właśnie pozwala im, po rozciągnięciu się w stosownym segmencie, dopasować do rozmiaru aorty. Oczywiście ten rozmiar jest wcześniej zaprogramowany przez lekarzy operatorów i wynika z precyzyjnych ustaleń poczynionych na podstawie diagnozy chorego.

W. Tracz: – Prawidłowo postawiona diagnoza, co podkreślam z mocą, jest sprawą bardzo istotną. Na szczęście nowoczesna aparatura sprzyja i lekarzom, i pacjentom. Rentgen, USG, echokardiogram, tomograf komputerowy czy rezonans magnetyczny pozwalają wykryć patologię w kilka minut, bardzo wzbogacają wiedzę o pacjencie wynikłą z badań laboratoryjnych krwi obejmujących poziom tłuszczów, cholesterolu, a także parametry krzepnięcia krwi.

 

– Objawy, jakie sygnalizuje chory, też są chyba ważną wskazówką.

W.Tracz: – Oczywiście, to jest pierwsza wskazówka. Jeśli pacjent mówi nam, na przykład, że wyczuwa w jamie brzusznej jakby tętniącego guza, na dodatek bardzo boli go brzuch i plecy w okolicy krzyżowej – to podejrzewamy, że to tętniak aorty brzusznej. Jeśli skarży się na silny i rozrywający ból w klatce piersiowej, ból szyi i pleców promieniujący niekiedy aż do górnej części jamy brzusznej czy do łopatek – sprawdzamy, czy tętniak nie ulokował się w aorcie piersiowej.

 

– O powodzeniu zabiegu decyduje czas od chwili ostrego rozwarstwienia się aorty lub jej pęknięcia do chwili położenia pacjenta na stole operacyjnym – tak twierdzą chirurdzy. Czy wiek chorego też ma znaczenie?

W. Tracz: – Ma. Ludzie starsi są na ogół bardziej schorowani niż młodzi, przede wszystkim mają zaawansowaną miażdżycę – tym samym współistnienie innych chorób naczyniowo-sercowych. Notabene pośród czynników osłabiających ściany aorty – obok nadciśnienia tętniczego – właśnie nadmiar cholesterolu odłożonego w naczyniach krwionośnych jest częstą przyczyną tworzenia się tętniaków. Choć dobrze wiedzieć, że sprzyjają im również: otyłość, palenie papierosów, przebyte zawały mięśnia sercowego.

 

– Czy zabieg wykonywany metodą endowaskularną trwa długo?

W. Tracz: – Około godziny.

 

– Dziękuję za rozmowę.


Zobacz również: Koarktacja aorty, czyli zwężenie cieśni tętnicy głównej.