Uderzenia gorąca, czyli gwałtowne, napadowe rozszerzenie naczyń, to nie choroba ani nawet dolegliwość. To typowo kobieca przypadłość charakterystyczna dla wieku dojrzałego i początków okresu menopauzy, a często też klimakterium. Zmaga się z nią ponad 80 proc. pań. Większość te uderzenia gorąca odbiera jako przykre i deprymujące. Są bowiem zewnętrzną oznaką zmian hormonalnych charakterystycznych na tym etapie życia. Kobiety mają poczucie, że ta przypadłość sygnalizuje otoczeniu, że oto przechodzą menopauzę. Pośrednio zatem zdradza metrykę, a tego przecież nikt nie lubi.

 

Uderzenia gorąca to po prostu świadectwo zmagań organizmu z niedostatkiem estrogenu, którego stężenie w okresie menopauzy wyraźnie spada, powodując zaburzenie funkcji układu neurowegetatywnego. Jedyna pociecha to fakt, że nie trwają one długo (do 3 minut) i są zjawiskiem przemijającym.

Reklama

 

Kiedy to się dzieje

Trudno tu o precyzję. Pierwsze zmiany hormonalne i ich konsekwencje, między innymi uderzenia gorąca, mogą wystąpić w czasie tak zwanej premenopauzy, czyli już po 40. roku życia, przy czym jest to bardzo indywidualne.

Ostatnia miesiączka następuje zwykle pomiędzy 45. a 55. rokiem życia. Menopauza jest ostatecznie „potwierdzona” po upływie roku bez krwawień miesięcznych. Rok po zatrzymaniu krwawień miesięcznych rozpoczyna się postmenopauza, która trwa około dziesięciu lat.

Uderzenia gorąca mogą się pojawić już na 3 lata przed ostatnią miesiączką i dokuczać jeszcze kilka lat po niej. Jest to konsekwencja spadku poziomu estrogenów (żeńskich hormonów płciowych) i rozregulowania naturalnych mechanizmów termoregulacyjnych. Aby nie doszło przegrzania organizmu, stara się on obniżyć temperaturę ciała i uruchamia procesy powodujące zwiększenie przepływu krwi przez skórę oraz nasilenie pracy gruczołów potowych. W efekcie pojawiają się czerwone plamy na twarzy i szyi oraz zwiększona potliwość.

Nagle i niespodziewanie

Uderzenie gorąca nie są przyjemne. Nie da się ich przewidzieć i właściwie nie można im zapobiec, co jeszcze bardziej irytuje i deprymuje. Warto poszukać pomocy u ginekologa-endokrynologa.

Można też tradycyjnymi domowymi sposobami starać się przynajmniej łagodzić skutki tego zjawiska. Oto co robić we własnym zakresie:

  • ubierać się „na cebulkę”, przewiewnie, i nosić odzież z naturalnych włókien
  • pić dużo wody i soków, zwłaszcza po wysiłku fizycznym
  • unikać kofeiny i alkoholu, bosprzyjają produkcji hormonów stresu i wyzwalają ataki gorąca
  • często wietrzyć mieszkanie i – jeśli to możliwe – spać przy otwartym oknie
  • unikać gorących napojów i potraw