Człowiek musi pić. Przede wszystkim pić, a potem dopiero jeść. Pić w ilości od 8 do 10 szklanek wody dziennie. A jeśli mamy nadwagę, to jeszcze dodatkowo 8 szklanek na każde 25 kilogramów powyżej prawidłowej masy ciała.

 

Płyny, a więc głównie wodę pod rozmaitymi postaciami (z wyjątkiem alkoholi!) musimy jednak rozsądnie dawkować i dobrze jest dowiedzieć się od lekarza, ile możemy pochłonąć płynów przy naszym stanie zdrowia (schorzenia serca lub nerek?) i naszym wieku. I jak musimy kontrolować pęcherz. Idzie przecież o to, byśmy umieli utrzymywać równowagę między ilością płynów dostarczanych organizmowi a ilością płynów z niego wydalanych.

Starsi z nas przypominają sobie zapewne, że w czasach ich młodości problem wody pitnej nie był tak skomplikowany jak teraz. Po pierwsze – woda z kranu na ogół była czystsza, a dla smaku zabarwiało się ją jakimś sokiem czy syropem. Po drugie – wody mineralne stanowiły nie tak powszechnie używany produkt, oprócz tak zwanej (słusznie czy niesłusznie) wody selterskiej (czy selcerskiej). Teraz w handlu wód rozmaitej proweniencji jest bez liku, medycyna więc pobudza nas do detektywistycznych sprawdzań: Co to za woda? Jakie zawiera składniki? Czy słusznie nazywać ją wolno mineralną? Czy pochodzi z naturalnych źródeł, czy też mineralizowana jest sztucznie?

Zachęta zdaje się mieć wszelkie znamiona słuszności. Człowiek w normalnych warunkach spożywający dziennie ok. 2 litrów płynów, powinien wiedzieć, jakie one mają zalety i czy wszechmocna reklama nie wciska nam bubli obojętnych lub wręcz szkodliwych dla organizmu. Wchodząc więc do marketu i rozglądając się za butelkowanymi napojami, już wcześniej powinniśmy znać ich składniki. Współczesny Europejczyk na ogół wie, co zawiera coca-cola, a co tonic. O wszystkich Janach, Zofiach, Krystynkach wcześniej dowie się od swojego lekarza, który mu poradzi: pić wody absolutnie firmowe, ze znanych źródeł, sprawdzone od dawien dawna pod względem leczniczego działania na określone schorzenia. Taki jednak Jan – dla przykładu – nie musi być całkiem nieszkodliwy dla człowieka zdrowego. Musimy się więc po prostu pilnować, a przy tym pilnować naszych kieszeni, nie jest bowiem obojętne, czy będziemy pić jakiegoś francuskiego Perriera, czy też rodzimego Grodzisza.

Reklama

 

Ponieważ w sprzedaży mamy ogromną ilość wód, ich producenci starają się przypodobać nabywcom znanymi w promocji sposobami i ulegając im, po prostu wybieramy sobie coś według naszych upodobań, a potem spożywamy to już z przyzwyczajenia.

Najważniejsze, żeby woda była biologicznie czysta, bez szkodliwych substancji, na przykład azotynów lub azotanów. Czuwa nad tym Krajowa Izba Gospodarcza „Przemysł Rozlewniczy”. Znając tak często występujący problem chemicznego skażenia wody pitnej, wykorzystuje się raczej wodę pochodzącą ze studni głębinowych. Z naturalnych wód mineralnych, butelkowanych, najczęściej sięgamy po wodę stołową. Ta powinna zawierać odpowiednie ilości składników mineralnych, które ułatwiają właściwą przemianę materii i zmniejszają ryzyko zachorowań.

Woda przeznaczona do powszedniego spożywania na ogół nie dostarcza organizmowi składników odżywczych. Większe ich ilości zawierają wody mineralne, posiadające dzięki temu pewne właściwości lecznicze.

Podstawowymi składnikami większości wykorzystywanych do picia wód podziemnych są wapń i magnez. Zasobne w te składniki są zwłaszcza wody nasycone w sposób naturalny dwutlenkiem węgla, a więc takie „firmowe”, jak na przykład pochodzące z Muszyny, Krynicy, Piwnicznej czy Polanicy. Godne polecenia są także wody ze znaczną zawartością wodorowęglanów, siarczanów i innych składników mineralnych, wzbogacających wartości odżywcze i dietetyczne.

Specjaliści odradzają picie wód gazowanych o dużym nasyceniu dwutlenkiem węgla, który działa niekorzystnie na przewód pokarmowy. Na co dzień zaleca się więc picie wody średnio- lub nisko zmineralizowanej, dostarczającej organizmowi składników w wymiarze przeciętnych potrzeb.

Na etykiecie, w którą wyposażone powinny być wody butelkowane, szukajmy informacji, że woda ma atest PZH, a także o źródle z jakiego woda pochodzi i oczywiście informacji o producencie.

Woda wodociągowa, pochodząca zazwyczaj z wód gruntowych lub powierzchniowych, musi być skrupulatnie czyszczona przez chlorowanie lub filtrowanie, co ubocznie daje niekorzystne efekty zapachowe i smakowe. Wprawdzie instytucjonalna kontrola zapewnia jej nieszkodliwość, w spożywaniu jej jednak nie znajdujemy przyjemności.

Pić musimy. Samo spożywanie wód, poza koniecznością wymuszoną przez organizm, przynosi znane człowiekowi poczucie miłego zaspokojenia pragnienia. Nie trzeba jednak zapominać, że obowiązuje nas pewna ostrożność w stosunku do wód butelkowanych. Mało znane firmy, niepewne źródła pochodzenia, to tylko elementy usprawiedliwiające taniość produktu. Może on być nieszkodliwy, ale i mało pożyteczny. Jeśli już taki nabyliśmy, zużywajmy jak najszybciej po otwarciu.

 

Tadeusz Apple