Wybuchy wulkanów – szczególnie dla nas, bezpiecznych w stabilnej, starej Europie – zdają się zjawiskiem tak egzotycznym, dalekim, wręcz baśniowym, że nie zastanawiamy się wcale nad tym, czy mogą być jakimś realnym zagrożeniem... Niedawna erupcja islandzkiego Eyafjoll uświadomiła nam jednak, jak krucha jest ta skorupka orzecha, na której mieszkamy, jak potężne siły mogą obudzić się do życia w każdej chwili i jak nasze najbardziej precyzyjne, zawodowe i życiowe plany może w jednej sekundzie zniweczyć potęga Natury.

 

Najbardziej niebezpieczny dla zdrowia jest pył – leciutkie, drobne cząsteczki popiołu, skał i szkła, które jeszcze długo po wybuchu unoszą się w powietrzu. Włoskie Pompeje – miasto, które w ciągu jednego dnia przestało istnieć po wybuchu Wezuwiusza na samym początku nowożytnej historii Europy – zginęło zaduszone tonami wulkanicznego popiołu. Opadł na miasto jak śmiertelny, ciężki całun, nie dając mieszkańcom szans na ucieczkę – do dziś leżą w łożach, na podwórzach, zaskoczeni w półśnie lub w trakcie codziennych prac. Oprócz pyłu zagrożenie stwarzają też gazy, wydostające się z krateru podczas erupcji. W bezpośredniej bliskości wulkanu, wdychane wraz z popiołem, są niebezpieczeństwem śmiertelnym – grożą poparzeniem dróg oddechowych i uduszeniem. Jednak dla kogoś, kto nie stoi tuż przy kraterze czy też nie mieszka w pobliżu wulkanu, erupcje – zwłaszcza te krótkie – nie są realnym zagrożeniem życia ani zdrowia, tak przynajmniej wynika z dotychczasowych badań. Niemniej jednak i pył, i gazy działają na nasz organizm, warto więc dowiedzieć się, w jaki dokładnie sposób.

 

Kłopoty z oddychaniem

Światowa Organizacja Zdrowia przestrzega głównie przed działaniem pyłu na układ oddechowy. Najbardziej zagrożone oczywiście są osoby, u których wystąpiły już wcześniej tego typu dolegliwości: chorzy na astmę, przewlekłą obturacyjną chorobę płuc, alergicy, osoby z dolegliwościami oskrzelowymi. Ci najczęściej skarżą się na kłopoty z oddychaniem, podrażnienie śluzówki gardła i nosa, suchy kaszel, a nawet ból przy oddychaniu. Wystąpienie tych objawów zależy jednak od bardzo wielu czynników, między innymi od ilości cząsteczek pyłu i gazu w powietrzu, czyli również od warunków meteorologicznych – kierunku i siły wiatru, wystąpienia deszczu itp., a przede wszystkim od czasu, w jakim jest się narażonym na kontakt z zanieczyszczonym powietrzem. Po wybuchu islandzkiego wulkanu środkowa Europa jest bezpieczna, jednak im bliżej miejsca erupcji, tym bardziej warto z pewnością zastanowić się nad użyciem choćby maseczek przeciwpyłowych. Paradoksalnie, dzięki korzystnym wiatrom, Islandczycy wkrótce po wybuchu wulkanu urządzali sobie pikniki w jego pobliżu, jednak dzięki nagranym na amatorskie kamery filmom można było zobaczyć w Internecie przerażające kadry z szarą chmurą popiołu zakrywającą słońce i opadającą na ziemię grubą warstwą.

 

Łzy w oczach

Choć pył wulkaniczny, jak każdy popiół, na pierwszy rzut oka robi wrażenie miękkiego i lekkiego, w rzeczywistości jego cząsteczki działają jak pumeks czy ostra szczotka i mogą podrażniać także oczy. Dyskomfort odczuwany przy zetknięciu z pyłem jest jak uczucie podrażnienia oczu piaskiem na plaży przy wietrznej pogodzie. Oczy robią się przekrwione, łzawią, pieką, są nadwrażliwe na światło, może dojść nawet do uszkodzeń rogówki i ostrego zapalenia spojówek. Na baczności powinny się mieć zwłaszcza osoby noszące soczewki kontaktowe. Są to jednak dolegliwości przemijające i nie pozostawiające trwałych uszkodzeń. Po wybuchu wulkanu St. Helens w 1980 roku na podrażnienia oczu skarżyło się 4–8 proc. okolicznej ludności, ale tylko co dziesiąta osoba z nich zasięgnęła porady lekarskiej.

 

Co wyrzuca wulkan

Najwięcej jest w wulkanicznym popiele krystalicznej krzemionki, która w wolnej postaci może być niebezpieczna, wywołując krzemicę – rodzaj pylicy wiodącej do zwłóknienia płuc. Żaden ze znanych w historii wybuchów wulkanów nie stworzył realnego zagrożenia krzemicą, a w przypadku Eyafjoll również się na to nie zanosi. Wulkaniczny pył zawiera także mnóstwo związków siarki. Bogactwo tego minerału może mieć skądinąd dobroczynne skutki dla skóry – znane są kosmetyki z zawartością pyłów wulkanicznych, znakomite mydła i peelingi, jednak nikomu nie doradzalibyśmy szorowania się bezpośrednio „surowym” pyłem. Erupcje wulkanów to także potężne wybuchy gazów: dwutlenku siarki, dwutlenku węgla, a także zawieszonych jak w aerozolu cząsteczek siarczanów, kwasu solnego, a nawet rtęci. Wybuchy gazów wulkanicznych są najniebezpieczniejsze i pochłaniają najwięcej ludzkich ofiar.

Z wulkanicznych kraterów wydostają się nie tylko gaz i pył. Wybuchy pary wodnej, różnych rodzajów gorącej, płynnej lawy, skał piroklastycznych, czyli tzw. bomb wulkanicznych i kawałków zastygłej lawy – to podstawowy „repertuar” podczas erupcji. Często towarzyszą im trzęsienia ziemi, a także pojawienie się gorących źródeł, gejzerów wodnych i błotnych oraz fumaroli – czyli niewielkich otworów w pobliżu kraterów, eksplodujących gazami, dymem i parą wodną. Te przejmujące spektakle Natury nie tylko niosą ze sobą bezpośrednie niebezpieczeństwo, ale mają długotrwałe i katastrofalne skutki dla całej ludzkości. Zawieszone w stratosferze aerozole substancji chemicznych ochładzają ziemską atmosferę: wybuch wulkanu Tambora w 1815 roku przyniósł tzw. „rok bez lata”, klęskę nieurodzaju i pomór bydła, co zaowocowało jedną z najdotkliwszych klęsk głodu w XIX wieku na półkuli północnej. Inne dotkliwe zimy na przestrzeni wieków bywają także przypisywane aktywności wulkanicznej. Z drugiej jednak strony opadające na ziemię pyły wulkaniczne użyźniają glebę, dostarczając jej składników mineralnych niczym najlepsze nawozy.

 

Gdyby się zdarzyło nam...

Jeżeli więc znajdziemy się w miejscu, gdzie skutki wybuchu wulkanu mogą być groźniejsze niż w naszym zakątku Europy, to nawet jeśli nad głową nie unosi się szara chmura popiołu, warto przestrzegać jednej zasady: gdy czujemy podrażnienie czy pieczenie oczu, pojawia się katar, ból gardła albo suchy kaszel, jeśli w powietrzu da się wyczuć zapach siarki lub intensywny, kwaśny odór – należy zdecydowanie zrezygnować z przebywania na dworze i przeczekać sytuację w zamkniętym pomieszczeniu.

 

Honorata Mielga