Z dr. n.med. Wojciechem Waldmanem, specjalistą chorób wewnętrznych i toksykologii klinicznej, rozmawia Anna Jęsiak.

 

– Czy istnieją leki całkowicie bezpieczne dla organizmu?

– Nie ma substancji w pełni bezpiecznych, zatem również leki w pewnych okolicznościach mogą szkodzić. Wszystkie związki mogą być toksyczne. Dotyczy to nawet witamin.

Witamina C, której przyjmowanie zaleca się z wielu powodów i nawet w dużych ilościach, sprzyja na przykład powstawaniu niektórych postaci kamicy dróg moczowych.

Stosuje się ją w nawrotowych infekcjach układu moczowego, zwłaszcza u osób starszych, bo zmieniając pH moczu, utrudnia rozwój bakterii. U pewnej grupy pacjentów może to jednak wywołać kamicę. Dzieciom połączenie aspiryny z rutyną i witaminą C w dużych dawkach grozi poważnym zatruciem, niebezpiecznym dla życia. Dzieci w ogóle często padają ofiarami zatruć lekami. Wystarczy, że w zasięgu malucha znajdą się kolorowe tabletki, przypominające cukierki – i katastrofa gotowa.

 

– Może się wydawać, że liczne dziś i łatwo dostępne, nabywane bez recepty nawet w sklepach spożywczych środki przeciwbólowe czy przeciwgorączkowe nie stwarzają żadnych zagrożeń.

– Ależ przeciwnie – stwarzają! Po pierwsze ich dostępność sprawia, że chętnie i często sięga się po nie, a to nierzadko prowadzi do uzależnienia i systematycznego zwiększania przyjmowanych dawek, do nadużywania leku. Po drugie – te właśnie środki, nadużywane przez osoby o skłonnościach depresyjnych, w stanie obniżonej odporności psychicznej stają się przyczyną zatruć. W Wielkiej Brytanii paracetamol, powszechnie używany i uznawany za bezpieczny, jest głównym powodem zatruć w celach samobójczych. Wywołuje on piorunującą niewydolność wątroby. Pierwsze stadia zatrucia paracetamolem niosą objawy prawie identyczne jak zatrucie muchomorem sromotnikowym.

Reklama

 

– A jak jest z lekami roślinnymi, traktowanymi zwyczajowo jako łagodne i nieszkodliwe?

– Spotkać się można z opinią, że medycyna akademicka broni się przed ziołami. Ten opór wcale nie wynika z niedoceniania czy też lekceważenia ich roli, lecz z niepewności, ile aktywnego składnika jest w danej roślinie. Toksykolodzy, lekarze z oddziałów ostrych zatruć niemal na co dzień mają do czynienia ze skutkami trującego działania substancji roślinnych – od muchomora sromotnikowego po bielunia dziędzierzawę, którego ziarenka mają właściwości halucynogenne. Z doświadczenia też wiemy, jak różna bywa dawka zawartych w roślinie toksyn, zależnie od tego, w jakich warunkach wyrosła. Identyczne wagowo porcje sromotnika nie są więc szkodliwe w tym samym stopniu. Z tego samego powodu ziarna bielunia mogą zamiast narkotycznego „odjazdu” spowodować ciężkie zatrucie.

Farmakologia nie stroni od substancji roślinnych, które w wyabstrahowanej postaci wchodzą w skład wielu leków. Wiadomo jednak, ile aktywnego składnika taki medykament zawiera.

 

– Jak to się dzieje, że lek – z założenia dobroczynny dla zdrowia – obraca się przeciwko niemu, nie pomaga, lecz szkodzi?

– Istnieje kilka tysięcy substancji biologicznie aktywnych, a mechanizm ich działania za każdym razem jest inny. Nasz organizm posiada układy enzymatyczne odpowiedzialne za procesy detoksykacji, odtruwania. Dzięki temu dochodzi do rozkładu i usunięcia z ustroju pewnych dawek bez konsekwencji toksycznych. Mechanizm enzymatyczny ulega jednak wysyceniu (jest to tzw. kinetyka zerowego rzędu) jeżeli dawki są zbyt duże, gdy za często i w nadmiarze przyjmujemy jakiś środek. Wydziela się wówczas więcej substancji trujących, niż organizm może przerobić. Próbę ratunku podejmują inne drogi enzymatyczne, ale to często dzieje się już kosztem trwałych uszkodzeń organizmu. Oszczędzony zostaje np. mózg, a uszkodzona wątroba.

 

– Prawie połowa wszystkich przypadków ostrych zatruć w Polsce to rezultat działań celowych – zamierzonych lub demonstracyjnych prób samobójczych, w których najczęściej stosuje się leki nasenne i psychotropowe. Walka o życie osób, które w desperacji przedawkowały jest trudna i kosztowna, a tragiczny incydent nierzadko pozostawia trwały ślad w organizmie.

– Rzeczywiście, niekiedy zachodzą w organizmie zmiany nieodwracalne, najczęściej w postaci uszkodzenia wątroby lub nerek, co skazuje pacjenta na przykład na pozaustrojowe oczyszczanie – dializoterapię – już do końca życia. Szczęśliwie, istnieje jednak pewna prawidłowość dotycząca prób samobójczych. Można to ująć słowami: „albo wszystko, albo nic”, co znaczy, że jeśli taka jednorazowa próba nie skończy się śmiertelnie, jeśli pacjent zostanie uratowany, to ominą go trwałe konsekwencje narządowe. Oczywiście, mogą być wyjątki zależne od ogólnego stanu zdrowia, bo kiedy ktoś ma już uszkodzoną wątrobę choćby po przebytym wirusowym zapaleniu, to jakiś ślad pozostanie.

Należy podkreślić, że w przypadku, gdy fachowa pomoc nie dotrze na czas, pacjent ma znikome szanse na przeżycie. Dlatego ofiary śmiertelne zatruć to z reguły osoby, którym nie udzielono pomocy medycznej lub przyszła ona zbyt późno. Nie mniej groźne niż jednorazowe zamierzone przedawkowanie leku w celach samobójczych jest długotrwałe przekraczanie dawek leczniczych.

Nasz organizm po prostu gorzej sobie radzi z systematycznym podtruwaniem niż z ostrym zatruciem.

 

– Podtruwamy się, łykając łatwo dostępne środki, które przynoszą ulgę w bólu, pomagają zasnąć, uspokajają.

– I uzależniamy się od nich, bo długotrwałe zażywanie przyzwyczaja, zwiększa tolerancję danego środka. Zwiększamy zatem dawki, aby środek zadziałał. Polska jest jednym z krajów Europy o najwyższym zużyciu środków uspokajających i nasennych. Z badań wynika, że co dziesiąta osoba jest od nich uzależniona i że sięgają po nie już licealiści. Przyznaje się do tego 20 proc. ankietowanych uczniów. Co piąty z nich przynajmniej raz sięgnął po taki lek. Z ankiet nie da się wywnioskować, czy były to leki recepturowe „podebrane” komuś z dorosłych, czy też specyfiki dostępne bez recepty.

 

– Są osoby uzależnione od aspiryny czy od popularnych tabletek z krzyżykiem – na ból głowy.

– Dowiedziono, że te ostatnie uzależniają psychicznie i somatycznie. Z aspiryną natomiast sprawa nie jest taka prosta, gdyż regularnie przyjmowana w minimalnych dawkach (75–150 mg dziennie) daje zbawienne efekty w prewencji choroby niedokrwiennej serca. Organizm radzi sobie z usuwaniem produktów jej rozkładu.

Ustrojowe reakcje w ogóle bywają bardzo indywidualne. Próba odstawienia środków uspokajających lub nasennych zażywanych latami przez osobę starszą może mieć u niej poważne i negatywne następstwa zdrowotne. Dlatego, my, lekarze nieustannie apelujemy do pacjentów, by unikali stosowania ogólnodostępnych leków na własną rękę, aby nie leczyli się sami objawowo, tylko przy pomocy lekarza szukali przyczyn swoich dolegliwości. Pacjent działający w ten sposób, uzależnia się psychicznie od leku, a bywa, że przypadkowo doprowadza do poważnego zatrucia.

Reklama

 

– Mamy wtedy do czynienia z niezamierzonym przedawkowaniem leku. Jak tego uniknąć?

– Okazując więcej zaufania lekarzom, a nie przysłowiowej już pani Goździkowej. Do naszej kliniki trafił kiedyś pacjent, który przez kilka dni z powodu bólu zęba, dosłownie „faszerował się” paracetamolem. Doszło u niego do niewydolności wątroby i nerek, upośledzone zostało krzepnięcie krwi. A ząb nadal był chory. Ta osoba musiała zatem przejść intensywne i niesłychanie kosztowne zabiegi detoksykacyjne i nie uniknęła też chirurgii stomatologicznej. Niefrasobliwie opóźniając wizytę u dentysty, przysporzyła sobie cierpienia i stworzyła zagrożenie życia. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że jeden zestaw do albuminowej dializy wątrobowej, zabiegu pozwalającego przetrwać najgorszy okres masywnego uszkodzenia wątroby, dając czas na jej regenerację, kosztuje 7 tysięcy zł. Całkowity koszt leczenia osiąga niekiedy astronomiczne kwoty.

Innym przykładem działania na własną szkodę jest zażywanie specyfików przeciwbólowych przez osoby z chorobą wrzodową żołądka. Leki koją na pewien czas ból, ale nasilają samą chorobę, o czym pacjent nie wie. Szukając krótkotrwałej ulgi, zwiększa dawki leku. Takie osoby często trafiają na salę operacyjną, bo nie leczony wrzód w końcu pęka i konieczna jest szybka interwencja chirurga.

Mamy wystarczająco wiele obserwacji potwierdzających fatalne skutki nadużywania środków przeciwbólowych, a także trudnego do leczenia uzależnienia się od nich. Warto pamiętać, że tego typu leki ordynuje się w dużych dawkach tylko w określonych sytuacjach, gdy wyczerpały się wszelkie metody skutecznego leczenia przyczynowego i jedyne, co można dla chorego zrobić, to minimalizować jego cierpienie, uśmierzać ból.

Diagnozowanie dolegliwości i łagodzenie objawów bólowych we własnym zakresie może być w konsekwencji bardziej niebezpieczne niż objawiające się bólem schorzenie.

 

– Dziękuję za rozmowę.