Mówi się, że wszystkie grzyby są jadalne, ale niektóre tylko raz. To prawda! Jeden, średniej wielkości kapelusz muchomora sromotnikowego zawiera dawkę trucizny śmiertelną dla człowieka. W garnku nie wykryje go ani cebula, ani srebrna łyżeczka, które – według ludowych wierzeń – powinny ściemnieć pod wpływem toksyny. Dlatego dokładnie się upewnijmy, co wkładamy do koszyka. – Potem może być już za późno – ostrzega doktor Marek Wiśniewski.

 

– Czy to prawda, że muchomor sromotnikowy jest smaczny?

– Nie jadłem, więc nie wiem, ale słyszałem, że tak. W każdym razie na pewno nie jest wyczuwalny w smaku jako niesmaczny.

 

– Pan lubi grzyby?

– Bardzo lubię. I lubię jeździć na grzyby. Ale zbieram tylko takie, które wiem, jak przyrządzić.

 

– Jakie to ma znaczenie? Przepisy można znaleźć choćby w Internecie.

– To bardzo ważne. Niektóre grzyby tylko podczas gotowania tracą toksyny (np. podgrzybek). Jeślibyśmy go tylko usmażyli – możemy się zatruć. Z kolei w przypadku piestrzenicy kasztanowatej każde gotowanie i odlanie wody ok. 10-krotnie obniża poziom toksyn w grzybach. Najbezpieczniejsze jest 2-, a nawet 3-krotne gotowanie. Ale nie w przypadku muchomora sromotnikowego. Trucizna w nim zawarta jest odporna zarówno na gotowanie, smażenie, jak i suszenie. I nie wykryją jej żadne ludowe sposoby! Niestety, wiele osób wciąż w nie wierzy.

 

– Co powinno nas zaniepokoić i skłonić do konsultacji z lekarzem?

– Przede wszystkim bóle brzucha i uporczywe biegunki, które mogą rodzić podejrzenia, że są skutkiem zatrucia grzybami. Oczywiście nie wszystkie zatrucia są ciężkie. Niemal 90 proc. nie powoduje zagrożenia dla życia. Szczególnie zagrożone w przypadku zatruć są małe dzieci i osoby w podeszłym wieku, dla których już samo odwodnienie i zaburzenie elektrolitowe może skończyć się tragicznie.

Reklama

 

– Od czego zależy przebieg zatrucia?

– Wszystko zależy od organizmu. Trafiają do nas czasami całe rodziny. Ich członkowie, którzy jedli tę samą potrawę, często różnie reagują. Mają tak naprawdę podobne objawy i podobne wyniki laboratoryjne, jednak jedna osoba przechodzi zatrucie łagodniej, a inna zdecydowanie gorzej. W przypadku muchomora sromotnikowego, jednego z najgroźniejszych trucicieli z naszych lasów, niemal zawsze na początku występują wymioty i biegunka. I to raczej taka biegunka, którą trudno zlekceważyć, bo wypróżnienia są niezwykle częste (nawet do kilkudziesięciu na dobę). W ich wyniku można stracić nawet do kilkunastu litrów wody.

 

– Ale nie to jest najgorsze w przypadku zatrucia sromotnikiem...

– Właśnie. Najgorsze jest to, że pierwsze objawy występują po co najmniej 6, a nawet do 24 godzin po posiłku. Niektórzy bagatelizują problem, myśląc, że to tylko grypa żołądkowa lub zwykłe przeziębienie, zwłaszcza że jesień to pora roku, która sprzyja tego typu przypadłościom. Dopiero kiedy biegunka i wymioty nie ustępują i do tego pojawia się zażółcenie na twarzy, zjawiają się u lekarza. Najczęściej po upływie 24 godzin od spożycia grzybów! A sytuacja jest już bardzo poważna. Przez ten okres amanityna, trucizna zawarta w sromotniku, zdąży już poczynić wielkie szkody w organizmie, przede wszystkim uszkadzając wątrobę, co może zakończyć się śmiercią.

 

– Gdybyśmy zgłosili się wcześniej do lekarza mielibyśmy większe szanse?

– I tu jest problem. Praktycznie tylko w ciągu pierwszych godzin po spożyciu muchomora sromotnikowego jesteśmy w stanie skutecznie powstrzymać wchłanianie się amanityny do krwiobiegu. Sęk w tym, że kiedy pojawią się objawy, niewiele można zrobić, żeby uchronić nas przed uszkodzeniem wątroby. Nie ma więc większego znaczenia, czy zgłosimy się do lekarza po sześciu, czy po dwunastu godzinach.

 

– Co możemy zrobić zanim dotrzemy do lekarza, kiedy mamy objawy zatrucia i podejrzenie, że spowodowało je spożycie właśnie tego muchomora?

– Najlepiej jest przyjąć duże dawki węgla, tzn. 20–30 tabletek. To samo powtórzyć po 3–4 godzinach. Nawet jeśli biegunka wynika z innego powodu, chociażby przeziębienia, nie zaszkodzi nam to. Co nam to da? Amanityna wraz z żółcią spływa z powrotem do przewodu pokarmowego. I jeśli ten przewód będzie wypełniony węglem, to się z nim zwiąże i nie będzie wracała do wątroby. I tym samym my będziemy bardziej bezpieczni.

 

– Wciąż nie ma całkowicie skutecznej odtrutki na truciznę zawartą w sromotniku?

– Niestety, nie. Są mniej lub bardziej udowodnione metody leczenia. W tej chwili najbardziej skuteczne wydaje się być podawanie silibiny dożylnie. Tę ostatnią uzyskuje się z zioła o nazwie ostropest plamisty. Zdarza się jednak, że to nie wystarczy i konieczne jest leczenie za pomocą tzw. sztucznej wątroby (urządzenie, które na jakiś czas zastępuje nam ten narząd, po to, by dać mu szanse na regenerację), a ostatecznie przeszczep.

 

– Czy jest jakiś postęp w leczeniu tego typu zatruć w ostatnich latach?

– Kiedyś w przypadku takich ciężkich zatruć śmiertelność sięgała 80 procent. W tej chwili – 25 procent. Na pewno możemy zrobić dużo więcej. Są spore postępy jeżeli chodzi o ratowanie życia, bo jesteśmy w stanie dłużej utrzymać przy nim chorego, natomiast na tym pierwszym etapie, czyli od momentu spożycia do momentu ciężkiego uszkodzenia wątroby te postępy, jak dotąd, nie są tak duże.

 

– Jak długo trwa leczenie w przypadku zatruć grzybami?

– Minimum 48 godzin do momentu wykluczenia zatrucia muchomorem sromotnikowym. Najdłużej – 2 tygodnie do momentu wyzdrowienia lub przekazania pacjenta na przeszczep.

 

– Słyszałam, że ofiarami ciężkich zatruć są przede wszystkim osoby, które zbierają grzyby od lat i uważają się znawców tematu...

– Nie można mówić o jakiejś przewadze. Rzeczywiście wśród ciężkich zatruć zdecydowana większość to osoby, które mają się za znawców grzybów, bądź takie, które dostały grzyby od kogoś, kto się za takiego znawcę uważa.

 

– A czy zdarzają się próby samobójcze, tzn. świadome zjedzenie trujących okazów?

– Tak, choć rzadko. W ciągu ostatnich kilku lat może były ze dwa, trzy przypadki śmiertelne, kiedy to ktoś celowo zatruł się muchomorem sromotnikowym. Ale tak jak zdarzają się zwykli ludzie, którzy nie znają się na grzybach, tak i zdarzają się samobójcy, którzy mylą jedne gatunki z innymi. Przykład? Pewien młody człowiek chciał się zatruć śmiertelnie muchomorem sromotnikowym, zjadł 10 owocników i nic mu nie było. Dlaczego? Badanie zarodników wykazało, że omyłkowo zjadł... jadalne kanie.

 

– Te najbardziej trujące grzyby mają blaszki na spodzie. Czy można więc zaryzykować stwierdzenie, że osoba, która nie zbiera blaszkowych okazów, nie zatruje się śmiertelnie grzybami?

– Można tak powiedzieć. Poza tym nie należy jeść surowych grzybów, nie kupować suszonych, zwłaszcza mieszanych, z niewiadomego źródła. Grzyby są smaczne, choć niekoniecznie zdrowe. Pamiętajmy więc, żeby tej chwili przyjemności, kiedy delektujemy się aromatyczną potrawą, nie przypłacić właśnie zdrowiem, a nawet życiem. Bo naprawdę nie warto.

 

Rozmawiała Ewa Opiela