KAŻDEGO ROKU ZAWAŁ SERCA DOSIĘGA PRAWIE STO TYSIĘCY OSÓB – w miejscach publicznych lub w pieleszach domowych. Połowa z nich umiera. Nie doczekała fachowej pomocy...

 

Nim pojmiemy, czym jest zawał, proponuję uruchomić wyobraźnię. Pokusić się o wizualizację serca. Po to, by je lepiej zrozumieć. By zobaczyć, na co narażone jest w ciągu naszego życia.
Na początek dobrze byłoby wyobrazić sobie rurociąg o długości 100 tys. kilometrów. Jak duża, jak silna, jak precyzyjnie skonstruowana musi być pompa, aby przez kilkadziesiąt lat bezawaryjnie przetaczać ciecz na taką aż odległość?

Z anatomii wiadomo: ta pompa jest nieco większa od zaciśniętej pięści człowieka. I kurcząc się oraz rozkurczając, przetacza w ciągu doby od 5 do 7 tys. litrów krwi. Płynu płynącego „rurociągiem” naczyń krwionośnych o długości niemal trzykrotnie opasującej kulę ziemską. Bo pompa ssąco-tłocząca, czyli serce – o przeciętnej wadze 300 g – zaopatruje tkanki całego organizmu w niezbędne składniki odżywcze. I tlen.

U dorosłego człowieka serce kurczy się średnio 72 razy na minutę, czyli 38 mln razy w ciągu roku. Choć uwaga: w chwili napięć i wzmożonego wysiłku (a taki stan jeden raz na dzień jest mile widziany, gdyż krew wtedy szybciej przepływa przez naczynia wieńcowe, przepłukuje je, mięsień wykorzystuje wszystkie rezerwy i leczy się sam) może bić nawet dwa razy szybciej. By jednak nie wyliczać tu kolejno dawek przepływu krwi na dobę, na miesiąc, na rok, itd., powiem krótko: w ciągu coraz bardziej już wydłużonego naszego życia przez mięsień sercowy przepływa mniej więcej 250 mln litrów krwi!

 

Serce pełne tajemnic?

Jeżeli już wyobraźnią objęliśmy krążenie, dobrze pamiętać o tym, że serce ma swój własny rozrusznik. Węzeł zatokowo-przedsionkowy, który jest położony w ścianie prawego przedsionka. I mówiąc najzwięźlej: koordynuje pracę przedsionków oraz komór – nadaje sercu rytm.

Nadmierne przyspieszenie akcji serca, jego niedokrwienie – to alarm. Tyle że ów alarm nie dla każdego jest jednakowo głośny. Na dodatek medycyna nie potrafi odpowiedzieć na niby proste pytanie: dlaczego zakłócona praca mięśnia sercowego (skądinąd symbolu uczuć, miłości) sprawia, że jednych boli, innych – nie. Dlaczego pierwszym sygnałem nadciśnienia bywają często zawały lub wylew, a nie jakieś lżejsze dolegliwości?

Z braku jednoznacznych odpowiedzi dobrze, gdy sami uważnie obserwujemy swój organizm. I zgłaszamy niepokojące zwiastuny lekarzowi. Jakie?

Klasycznym objawem choroby wieńcowej naczyń odpowiadających za ukrwienie mięśnia sercowego jest ból za mostkiem. Jego obraz? Idzie np. sobie ktoś pod górę albo spieszy się, albo wychodzi z ciepłego pomieszczenia na zewnątrz, gdzie jest chłodno i wieje wiatr – a tu nieoczekiwanie następuje skurcz naczyń wieńcowych. I ból za mostkiem...

Ten ból dławicowy – wiodący objaw ostrzegawczy – jest wołaniem mięśnia serca o tlen! Tymczasem chory mówi: pali mnie, gniecie, piecze, jakby za mostkiem ktoś mi przystawił gorące żelazko... Albo: ból promieniuje mi do lewego barku, do nadgarstka, czasami do lewej żuchwy... Albo: oblał mnie pot...

Reklama

 

Co wtedy robić?

Na to pytanie kardiolog dr Janusz Kutyba swoim pacjentom tak odpowiadał:

– Nie wolno ambicjonalnie bólu przezwyciężyć! Jeśli ponad pół godziny trwa ból dławicowy, może przejść w ból zawałowy, a ten należy potraktować poważne i jak najszybciej udać się do lekarza. Najlepiej szukać pomocy od razu w klinikach kardiologii interwencyjnej pełniących całodobowe dyżury.

 

Im szybciej, tym pewniej

Kliniki kardiologii interwencyjnej ma już wiele miast, m.in. Zabrze, Warszawa, Białystok, Kraków. I jeśli do nich trafi chory w pierwszych godzinach zawału (czym wcześniej, tym lepiej – nie powinno minąć więcej niż 6 godzin od chwili wystąpienia bólu lub innych objawów!) – to najpierw lekarze wykonają mu koronarografię, rentgenowskie badanie naczyń wieńcowych serca przy użyciu cewnika. Następnie przeprowadzą zabieg koronaroplastyki; w celu usunięcia zakrzepu, poprzez układ tętniczy, wprowadza się cewnik, a następnie poszerza balonikiem zwężone naczynie wieńcowe. To skuteczna metoda ratowania chorych z ostrym zawałem serca...

Profesor Jacek Dubiel z mocą podkreśla, że w ostatniej dekadzie nastąpił ogromny postęp w leczeniu zawału serca i choroby niedokrwiennej serca, m.in. właśnie dzięki wprowadzeniu technik umożliwiających otwarcie tętnic odpowiedzialnych za niedokrwienie. W przypadku Krakowa sprawdził się ponadto zainicjowany kilka lat temu program „Ostra klatka piersiowa” – co łączy się z dowiezieniem chorego do kliniki w ciągu 2–3 godz. od wystąpienia zawału i podawaniem mu – już w karetce! – leków rozpuszczających zakrzep, które mają przygotować pacjenta do szybkiej interwencji – np. balonikowania.

 

Grzech

Im szybciej, tym lepiej...

Zdarza się jednak, że pacjent (a takich jest 10 proc. wśród zawałowców!) nie wie, że dopada go zawał! Bóle nie są typowe, „przechodzą”, a człowiek myśli, że jego zdrowie wróciło do normy, że nie ma już zagrożenia. Tymczasem...

Takie myślenie to grzech! Choć na pewno już nie grzechem pacjentów jest zbyt wydłużony termin oczekiwania na wizytę w specjalistycznych poradniach.

Grzechem jest też niewłaściwa terapia; skromny budżet służby zdrowia nie pozwala wszystkim z chorobą wieńcową wykonać koronarografii (udrożnić naczynia wieńcowe pod kątem dalszych działań lekarskich) – a potem, w zależności od wyników badań, zaproponować pomoc poprzez wykonanie angioplastyki (poszerzanie naczyń krwionośnych przy pomocy specjalnych cewników), stentów (syntetycznych protez wewnątrznaczyniowych, które się wprowadza na cewniku, przy użyciu specjalnego balonu) by-passów (pomostów aortalno-wieńcowych), itd. Aż strach pomyśleć, co będzie, gdy ziszczą się zapowiedzi NFZ o wycofaniu się z finansowania takich procedur, jak choćby balonikowanie...

 

Infarctus myocardii

...tak po łacinie nazywa się zawał serca – martwica mięśnia sercowego, do której dochodzi na tle miażdżycy tętnic wieńcowych – w przebiegu choroby wieńcowej często utożsamianej z chorobą niedokrwienną serca.

Czynniki ryzyka? Starzenie się, nadciśnienie tętnicze, palenie tytoniu, wysoki poziom cholesterolu, zaburzona proporcja pomiędzy cholesterolem „dobrym” a „złym”, wysoki poziom trójglicerydów, białko ostrej fazy, homocysteiny, marskość wątroby, cukrzyca, predyspozycje rodzinne, otyłość...

Mówiąc po ludzku: nasz mięsień sercowy atakowany jest zewsząd. W niego wymierzona jest bomba cholesterolowa, jaką sobie sami majstrujemy, odżywiając się niewłaściwie. W niego jest skierowana homocysteina, aminokwas jaki powstaje w procesie trawienia białka zwierzęcego i o którym mówi się, że jest cholesterolem XXI w. W niego uderza brak dostatecznej profilaktyki. I schorzenia takie, jak nadciśnienie tętnicze. Lub – na co zwraca uwagę prof. dr hab. Wiesława Tracz – schorzenia reumatyczne, których ostatnio jest coraz więcej, bo zwiększa się podatność ludzi na infekcje. Tym samym na infekcyjne zapalenie wsierdzia.

 

CV naszego mięśnia

Zakłócona praca mięśnia sercowego – o czym pisałam wcześniej – nie zawsze daje znać o sobie. Dlaczego? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Ale podpowiedź pewnie tkwi w „życiorysie” serca. A na ten składa się m.in. to, że każdy z nas odżywia się inaczej, leczy inne choroby, reaguje odmiennymi emocjami, żyje po swojemu.

Te „życiorysy” dobrze są rozpoznawane przez kardiologów, zwłaszcza kardiochirurgów. Profesor Antoni Dziatkowiak, któremu podczas transplantacji nieraz przyszło brać chore serca pacjentów w swe dłonie, po ich dokładnym obejrzeniu niezmiennie powtarzał: „Dieta, ruch to pojęcia może i przez społeczeństwo przyswojone, jednak rzadko przekładane na język praktyki. Wciąż pijemy za dużo alkoholu, trujemy organizm tytoniem, bezwstydnie obnosimy zniekształcone nadwagą sylwetki. I mało poważnie traktujemy całkiem już pewne czynniki przyspieszające zawał serca: podwyższony poziom tłuszczów i cholesterolu w surowicy krwi, stres, wysokie ciśnienie tętnicze krwi”.

 

Powyżej 140/90 mm Hg – alarm!

Uwagi kardiochirurga są trafne. Statystyki – alarmujące! Zwłaszcza gdy mowa w nich o tym, że w Polsce ostatnio odnotowuje się coraz więcej zawałów u młodych, nawet bardzo młodych mężczyzn! Znacznie więcej ich także u kobiet, szczególnie tych dojrzałych. Kardiolodzy ostrzegają: jedna na pięć pań – która dziś cierpi na choroby serca, a w jej organizmie poziom cholesterolu przekracza normę 200 mg/100 ml – w ciągu 10 lat ma wielką szansę umrzeć na zawał serca.

Można postawić pytanie: dlaczego?

Dlatego – a to już odnosi się i do mężczyzn – że lekceważone są prawdy oczywiste, chociażby ta, że nadciśnienie przyspiesza rozwój miażdżycy – złogów cholesterolu odkładanych głównie w tętnicach wieńcowych serca i w tętnicach mózgu. Przypomnę: badania wskazują, że ok. 50 proc. mężczyzn i ponad 30 proc. kobiet nie ma zielonego pojęcia, że ich ciśnienie tętnicze (miara nacisku, jaki krew wywiera na ścianę tętnic) przewyższa normę przyjętą przez Światową Organizację Zdrowia. A ta mówi, że gdy zostają przekroczone wartości ciśnienia (skurczowego/rozkurczowego): 140/90 mm Hg, to już koniecznie trzeba zmienić styl życia – czyli zrzucić nadwagę, przestać palić, więcej się ruszać, mniej stresować, ograniczyć spożycie soli i tłuszczów, itd. I jak najszybciej zgłosić się do lekarza, który nasz „nowy styl życia” wspomoże odpowiednimi lekami!

 

Teresa Bętkowska