Kolarz finiszuje z największą prędkością, jaką może osiągnąć, ale nie dojeżdża do mety, bo przewraca się i doznaje groźnego urazu głowy. Traci przytomność. Jest leczony przez wprowadzenie w stan śpiączki farmakologicznej. Rosyjski opozycjonista zostaje otruty toksycznym środkiem bojowym, znajduje się na granicy życia i śmierci. Lekarze, by zwiększyć jego szanse na powrót do zdrowia, też wprowadzają go w stan śpiączki farmakologicznej. Dlaczego?

 

Śpiączka farmakologiczna jest dobrze znanym sposobem leczenia – mówi dr Janusz Szeluga, specjalista psychiatra. – Często przynosi bardzo dobre rezultaty i dlatego w tej chwili stosowana jest coraz częściej. Ma to miejsce wtedy, gdy lekarze chcą odwołać się do endogennych sił regenerujących organizm – kiedy muszą skorzystać z sił witalnych pacjenta. Bo gdy ten jest w złym stanie, najlepsze, co można zrobić, to zaufać jego organizmowi. Powinien on maksymalnie się zmobilizować i sięgnąć do zasobów, których posiadania najczęściej w ogóle nie jest świadomy, a które w krytycznym momencie mają pchnąć go ku wyzdrowieniu.

Śpiączka farmakologiczna polega na wprowadzeniu chorego w głęboki, równy sen, którego długość można regulować ilością środków nasennych podawanych dożylnie przez tzw. długi wenflon. Likwiduje to ból i cierpienie towarzyszące wielu urazom. Wyciszeniu ulega praca półkuli mózgowych. Będąc odciętym od bodźców zewnętrznych, pacjent jest w stanie lepiej się regenerować. Organizm może w stu procentach zająć się tylko sobą. Jeśli jest na to szansa, może rozpocząć się proces zdrowienia.

– Śpiączkę farmakologiczną stosuje się najczęściej w urazach mózgu, udarach, poparzeniach i zatruciach – mówi dr Szeluga.

– Często przynosi ona pozytywne rezultaty, co potwierdza, że endogenny prozdrowotny potencjał człowieka jest bardzo duży. Moim zdaniem są to te same lub bardzo podobne siły, jakie uruchamiane są w organizmie przy systematycznym stosowaniu suplementów diety i prozdrowotnych środków roślinnych, które często organizm mobilizują i rozbudzają.

W śpiączce farmakologicznej pacjent odżywiany jest dożylnie, kroplówką. Stan chorego pozostającego w tym stanie oceniany jest wg tzw. Skali Glasgow. Punktuje się na niej, jak na różne bodźce reaguje osoba pozostająca w leczniczej śpiączce. Dotyczy to bodźców słuchowych, wzrokowych i kinestetycznych (ruchowych). Na tej podstawie wiadomo, czy stan chorego ulega poprawie czy pogorszeniu.

W przeszłości podobne sposoby stosowano w leczeniu schorzeń schizoidalnych i przewlekłych lub powracających stanów lękowych. W tym pierwszym przypadku stosowano śpiączkę insulinową, w drugim – atropinową.

Uważa się, że można utrzymywać pacjenta w śpiączce farmakologicznej maksymalnie przez 6 miesięcy – dodaje dr Szeluga. – Po tym czasie kontynuacja tego rodzaju leczenia raczej mija się z celem i należy ją przerwać, żeby nie doprowadzić do nadmiernego wycieńczenia organizmu.

Żyj Długo