Pierwszym Europejczykiem, który poznał smak czekolady był Krzysztof Kolumb. Aż trudno uwierzyć, że znanemu podróżnikowi podany przez Azteków napój zupełnie nie smakował. Sporządzony ze zmielonych ziaren kakaowca płyn był gorzki i cierpki. Mimo to, w zamian za podarowane Aztekom towary, przyjął od plemienia z wysp Guanaja (wybrzeże Hondurasu w Ameryce Środkowej) worek owoców nieznanej mu rośliny jako swoistą ciekawostkę. Przez 17 lat ten tłusty, pozbawiony smaku napój, nie wzbudzał niczyjego zainteresowania, aż do momentu, kiedy na dworze hiszpańskim ktoś wpadł na pomysł, by dodać do niego odrobinę cukru i wanilii.

 

Czekolada w posagu

Nie udało się zachować w tajemnicy sposobu uprawy i produkcji kakao. Głoszono również, że to księżniczka hiszpańska, Anna Austriaczka, poślubiając Ludwika XIII, króla Francji, wniosła w posagu zwyczaj picia czekolady. Popularność czekolady rosła i wkrótce inne kraje Europy zaczęły zakładać własne plantacje kakaowców, tworzyć szlaki handlowe i otwierać przetwórnie. Czekolada najbardziej zbliżona smakiem do dzisiejszej słodkości pojawiła się w 1657 roku w Anglii. Tam wodę zastąpiono mlekiem, a z czasem do napoju o gęstej konsystencji dodawano nawet jajka. Do Polski czekolada trafiła dopiero w XVIII wieku. Jej miłośnikiem okazał się August Sas.

Reklama

 

Dla animuszu i na sercowe troski

O zdrowotnych właściwościach czekolady przekonani byli już Aztekowie. Podawali ją świeżo poślubionym małżonkom dla animuszu i wojownikom na wzmocnienie sił witalnych. Z kakao i... zmielonych kości Azteków przyrządzano lek na biegunkę. Kolonizatorzy szybko zorientowali się, że dziwny napój zwalcza zmęczenie. Po dotarciu do Europy czekolada zyskała miano cudownej, pobudzającej mikstury. Pijali ją uczeni i osoby trapione problemami sercowymi, którym zalecał jej picie jeden z francuskich lekarzy. Inkowie i ich potomkowie, wierząc w jej uzdrowicielską moc, pijają ją do dziś podczas obrzędów religijnych.

 

Trądzik i obfite biodra

W XVI wieku zorientowano się, że zbyt częste picie czekolady ma również swoje minusy. Podstawowym było (i jest) tycie oraz psucie się zębów. Zauważono, że nadmiar słodkości wpływa też niekorzystnie na ludzi młodych, którzy pokarm bogów (bo tak nazwali go uważani za odkrywców kakaowca Majowie w 600 r. n.e.) przedkładali nad owoce i warzywa. Niedobór tych ostatnich prowadził do problemów z cerą i pojawiania się trądziku. Ale winą za to można by obarczyć również zaburzenia hormonalne organizmu.

 

Przełomowe odkrycie

Po wstępnym paleniu, oczyszczeniu z łusek i rozdrobnieniu – mączkę kakaową mielono ponownie z dodatkiem cukru, cynamonu, wanilii, aromatu piżmowego i annatto. Otrzymywana w ten sposób miazga zawierała bardzo dużo tłuszczu, który osadzał się na powierzchni, i wyglądała niezbyt apetycznie. Dzięki wynalezionej przez holenderskiego chemika, Coenraada van Houtena, prasie hydraulicznej udało się wycisnąć 50 procent masła z miazgi kakaowej. W ten sposób powstał oczyszczony, kruchy placek, z którego po zmieleniu otrzymywano kakao w proszku. Oddzielenie od miazgi masła kakaowego zapoczątkowało erę czekolady w tabliczkach.

 

Plusy i minusy

Naukowcy, rozkładając czekoladę na czynniki pierwsze, twierdzą, że jej głównym składnikiem jest masło kakaowe, które topnieje w temperaturze 32,8–35 stopni, co sprawia, że czekolada sama rozpływa się w ustach. Cukier stanowi aż 64 proc. zawartości tabliczki; 30 proc. to sam tłuszcz. Czekolada polecana jest osobom intensywnie uprawiającym sport i wykonującym ciężką pracę, także umysłową. Można się od niej uzależnić. Niektóre jej składniki działają jak łagodne środki pobudzające; u osób uczulonych – mogą wywołać bóle migrenowe. Czekolada to tylko trochę białka – twierdzą lekarze. Szkodliwości jej upatrują głównie w utracie apetytu na pełnowartościowe produkty potrzebne w naszej diecie.

 

Na miażdżycę i dobry nastrój

Czekolada niewątpliwie jest źródłem wielu witamin i minerałów, np. magnezu czy wapnia. Zjedzenie jednej tabliczki zapewnia 20–25 procent dziennego zapotrzebowania na te składniki. Ciemna czekolada zawiera dużo miedzi, która może być pomocna w przeciwdziałaniu chorobom układu sercowo-naczyniowego. Może jednak wywoływać zgagę.

W czekoladzie znajdują się także czynne substancje, będące pochodnymi metyloksantyny: kofeina, teobromina i teofilina. Najważniejszym alkaloidem czekolady jest teobromina. Stanowi ona 2% ziarna kakaowego, a w tabliczce czekolady jest jej około 200 mg. Chociaż ma ona właściwości moczopędne, jej niewielkie stężenie powoduje, że wykazuje niewielki, korzystny „krzepiący” wpływ na umysł. Kofeina stymuluje układ nerwowy, jednak stężenie jej w czekoladzie stanowi zaledwie jedną czwartą ilości filiżanki kawy. Teofilina występuje w śladowych ilościach. Zbawienne skutki, z punktu widzenia kardiologów, mają zawarte w czekoladzie flawonoidy: katechina, epikatechina i procyjanidyna. Uważa się, że mają one działanie przeciwnowotworowe, opóźniają zmiany miażdżycowe i zapobiegają chorobom niedokrwiennym serca. Obecność tych naturalnych przeciwutleniaczy powoduje, że tłuszcz zawarty w czekoladzie nie jełczeje, dzięki czemu do produkcji nie dodaje się substancji przeciwdziałających reakcjom utleniania.

Lekarze dowiedli też, że czekolada może zarówno wzmagać stany euforii, jak i działać uspokajająco. Ma to związek ze wspomnieniami z dzieciństwa, kiedy to kojarzyła się z nagrodą i poczuciem bezpieczeństwa.

 

Przysmak człowieka, trucizna dla psa

Brytyjska Liga Ochrony Psów ostrzega, że zawarta w czekoladzie teobromina jest trucizną dla psa. Dwie tabliczki czarnej czekolady mogą spowodować śmierć ważącego 25 kilogramów psa. Zjedzona w mniejszych ilościach wywołuje wymioty i drgawki. W takich przypadkach wskazany jest szybki kontakt z weterynarzem. Ludziom teobromina nie szkodzi.

 

Dolce vita

Analizując wszystkie za i przeciw spożywania czekolady, warto wiedzieć, komu zawdzięczamy takie dylematy. Pierwszą twardą tabliczkę wyprodukował w Anglii w 1846 r. Joseph Fry. Po nim pojawili się tacy potentaci, jak znany nam do tej pory ze sklepowych półek Lindt, Nestle czy Cadbury. Smak, który stworzyli na przestrzeni lat, sprawia, że trudno oprzeć się produkowanym przez nich słodkościom. Z nimi świat wydaje się przyjemniejszy. Nie bez kozery mówimy przecież o dolce vita, czyli słodkim życiu.

 

Małgorzata Szymańska