Udowodniła pani, że aby zostać gwiazdą telewizyjną wcale nie trzeba być szczupłą i długonogą blond laleczką. Jak to się robi?

Do tego z całą pewnością niezbędny jest upór i energia. Uwielbiam to, co robię i uwielbiam ludzi. Zawsze z każdym porozmawiam, uśmiechnę się. Do tego, ja czymś przyciągam tych ludzi.

 

Tym, że jest pani normalna, nie gwiazdorzy?

Nie wiem, czy to akurat „to”. Prawdą natomiast jest fakt, że ja zawsze jestem sobą. Nikogo nie gram, nie udaję, jestem po prostu Dorotą Wellman, która widzi pierwsze zmarszczki i stara się z nimi zaprzyjaźnić. Przemijanie jest nieuchronne, ale nie jest to coś, co spędza mi sen z powiek.


W telewizji widzimy więc panią taką samą jak w domu?

Oczywiście. Nie jest tak, że wchodzę do domu i zdejmuję maskę.


Nigdy nie miała pani problemu z samoakceptacją?
Nie przypominam sobie, ale to dlatego, że akceptację wyniosłam z rodzinnego domu. Zawsze byłam akceptowana zarówno ja, jak i moje pomysły i wygląd. Wiem, co to miłość bezwarunkowa i dzięki temu dzisiaj nie mam ze sobą problemów. Nie boję się krytyki i bycia ocenianą.


Dzisiaj podobnie wychowuje pani swojego syna?
Tak, i wszystko co robię, robię dla mojego syna. Miłość rodzicielska to coś najpiękniejszego w życiu.


Rozpieszcza go pani?
Nie jestem mamą kwoką. Jestem wymagająca, ale w zamian daję tyle samo, ile otrzymuję, a może i więcej. W naszym domu jest mnóstwo miłości, ale są też zasady, których wszyscy przestrzegamy.


A jak pojawią się wnuki? Jaką pani będzie babcią?

Szaloną, to jest pewne. Moja mama była taką cudowną babcią, pokazała mi, jak nią być i z pewnością to wykorzystam. Myślę, że będę lubianą babcią, która zawsze znajdzie dla wnuków czas. To bardzo ważne.


Jak najchętniej pani wypoczywa?

Nie ma znaczenia jak i gdzie, najważniejsze, by z rodziną.


Ale nie w galerii handlowej?

Absolutnie! Nie pojmuję, jak można spędzać wolny czas, łażąc po tych molochach! Nie bardzo potrafię też cały dzień przeleżeć w łóżku czy na kanapie. Odpoczywam aktywnie i to mnie resetuje, daje siłę i energię.


A czas tylko dla siebie?
Od czasu do czasu także jest potrzebny, dla higieny. Wtedy kąpiel, świece i książka. Latem uwielbiam siedzieć w moim ogrodzie i podziwiać wszystko to, co dookoła mnie.


Ogląda pani swoje programy?
Oczywiście, szczególnie kiedy zaczynam pracę nad jakimś nowym programem. Warto popatrzeć na siebie z boku i wychwycić ewentualne błędy, ale przede wszystkim zazwyczaj widzę, jak bardzo się wyróżniam swoimi gabarytami i energią. Wszędzie mnie pełno… uśmiecham się, kiedy na to patrzę.


Pani prawdziwe życie?
Takie życie to mój dom. Tam odpoczywam, sprzątam, gotuję, jestem dla syna i męża. Po pracy nie bywam, nie pokazuję się. Najlepiej czuję się w domu. Wiem, że moja rodzina zawsze na mnie czeka.


Od ponad 20 lat jest pani żoną znanego fotografika Krzysztofa Wellmana. Jak wytrwać razem tyle lat?

Nie jest to łatwe, ale trzeba być dla siebie partnerami. Do tego będąc już  w związku, nie powinniśmy zapominać o tym, że nadal należy o siebie dbać i się zaskakiwać. Nie jestem żoną w papilotach i z maseczką na twarzy.

 

Rozmawiała: Beata Cichecka

ZOBACZ WIĘCEJ WYWIADÓW